Okej Roger, prowadź i nie zabijcie się dzieci kochane - powiedzial Fred wychodząc z samochodu.
~Wszyscy poszli pod "restaurację"~
Jesteśmy. - powiedział zadowolony Roger.
Wow... Ale... Zajebista ekhem miejscówka. - skomentował Brian.
Co to za restauracja kochanie? - zapytał Freddie ze zdziwieniem.
To jest... Bar mleczny. - powiedział Roger i się uśmiechnął.
Kurwa, na chuja ja wtedy wam śpiewałem... - Fred sie załamał...
Sam randomowo zacząłeś, a teraz narzekasz. - skomentował Brian.
No narzekam, bo z wami sie nie da żyć!
O czym wy pierdolicie? Człowiek z kacem żyć nie może... - powiedział John.
Dzieci, macie jakąś inną restaurację? Bo tutaj nie zjem. - Freddie.
Nie znacie sie na dobrym jedzeniu! - odpowiedział zdenerwowany Roger.
To jakaś miejscówka za czasów, kiedy byłeś studentem stomatologii? - zażartował Brian.
Może, a co, przeszkadza ci to? Huh?
Mi? Absolutnie.
Weźcie się nie kłóćcie, bo kurwa zamiast żarcia będzie serwowany wpierdol. - powiedział wkurwiony John.
Dzieci błagam was, idźmy do jakiejś restauracji 5 gwiazdkowej i problem z głowy. - powiedział Fred
Gdziekolwiek pójdziemy i tak każdy będzie patrzeć na nas. - odpowiedział mu Brian.
No właśnie, nie o to nam chodzi? - zapytal Freddie.
No ta. Ej, John, ty tam żyjesz jeszcze? - pyta Bri.
A dlaczego miałbym nie żyć? Poprostu nie angażuje się w tą konwersacje. - odpowiedział John.
~Wszyscy zaczęli iść w stronę innej restauracji, kiedy nagle Roger zadał Johnowi pytanie~
John, a dlaczego stworzyłeś piosenke "misfire"? Wiesz... Brzmi ona... Dwuznacznie...
No faktycznie, tak trochę... - odpowiedział wzruszajac ramionami - Dla fabuły, raz się żyje przecież.
To już "I'm in love with my car" jest lepsze, no sory. - odpowiedział mu Rog.
Gościu ty dosłownie śpiewasz o tym, że zakochałeś się w samochodzie!...
To jest przenośnia John. Ja umiem jej używać, w porównaniu do ciebie.
Całe szczęście, że tu nie ma ekspresu do kawy...
~Doszli do restauracji, weszli do środka, usiedli przy stoliku i zamówili jedzenie.~
Nie byłoby nas tu, gdyby nie John i pan nie-mam-pierdolonej-obsesji-na-punkcie-gitary-May. - powiedział Roger.
Możemy chociaż raz spędzić dzień NORMALNIE?! Jak normalny zespół. - o dziwo powiedział to Fred.
My jesteśmy Queen, a Queen to przeciwieństwo normalnego zespołu. Za dużo od nas wymagasz. - odpowiedział mu Brian.
Wreszcie! Jedzenie przyszło! - ucieszył sie Rog.
~Dostali jedzenie i zaczęli jeść.~
Mam rozumieć, że za to wszystko płaci John? Albo Brian? - zapytał Roger.
A co, ciebie nie stać? Nie wiedziałem że perkusiści tak mało zarabiają. - odpowiedział mu sarkastycznie Bri.