Prolog

20 3 0
                                    

 -Ile razy mam ci powtarzać tę samą formułę? -spytałam groźnie przyjaciółki. -Naprawdę nie mam zamiaru spędzić całego dnia w bibliotece, tylko dlatego że ty nie jesteś w stanie skupić się na zadaniu przez jakiegoś chłopaka. -rzuciłam wściekle.

Moja najlepsza przyjaciółka – jednocześnie największa zmora – Octavia Miller,  poprosiła mnie o pomoc w matematyce, jednak od początku naszego spotkania w umówionym miejscu jakim była biblioteka, nie potrafiła skupić się na materiale. Ciągle spoglądała na telefon, czego skutkiem było to, że nie mogła zapamiętać prostych definicji i formuł, a później nie była w stanie rozwiązać zadania. A to wszystko najprawdopodobniej przez jakiegoś chłopaka.

Octavia chwaliła mi się, że na imprezie u Jacksona White'a – największego imprezowicza, jednocześnie alkoholika naszej szkoły – poznała chłopaka, z którym kontakt nie urwał jej się po tygodniu pisania. Z jej opowieści wydawał się naprawdę uprzejmy, i dobrze wypowiadał się o Octavii. Nie miałam okazji zobaczyć chłopaka, o którym tak często mówiła mi przyjaciółka, ale obiecała, że niebawem mi go przedstawi. Cieszyłam się, że dziewczyna w końcu spotkała kogoś wartego jej uwagi, lecz skutki tego widoczne były na jej wynikach z testów.

-To nie o niego chodzi, Sky. -powiedziała zarzucając swoimi pięknymi, czarnymi włosami na plecy. -Maya przylatuje, i próbuję się dowiedzieć kiedy. -wytłumaczyła spokojnie dziewczyna, jednak widziałam, że zaczęła nerwowo kręcić końcówki włosów.

Maya Miller, to starsza siostra Octavii, która rok temu przeprowadziła się z Nowego Orleanu, do Belgii, by móc studiować architekturę. Kiedy razem z przyjaciółką byłyśmy małe, Maya opowiadała nam o miejscach, które chciałaby zwiedzić w przyszłości. Mówiła, że ich dziadek zaraził ją miłością do Europy, i to tam będzie chciała mieszkać, z mężem i dziećmi. Nam, dzieciom, wtedy wydawało się to dziwne. Uwielbiałyśmy Luizjanę, w szczególności Nowy Orlean. Jednak z biegiem czasu, to miasto zaczęło nas nudzić, chciałyśmy nowych miejsc, i wrażeń. Dokładnie rozumiałyśmy jej chęć, a może nawet potrzebę opuszczenia Stanów.

-Naprawdę? Nie wspominała chyba nic, prawda? -zapytałam zaskoczona. Słowa Octavii wydawały się dziwne, zwłaszcza że mowa była o osobie która, ani razu nie złamała zakazu rodziców, i zawsze działała według ustalonego przez siebie schematu.  Maya była najbardziej ułożoną, i punktualną osobą jaką znałam. Nigdy nie robiła niczego nie zaplanowanego, i wcześniej omówionego.

-Zadzwoniła wczoraj wieczorem do mamy. Powiedziała, że dzisiaj przylatuje. Brzmiała na zmartwioną, ale zapewniała, że wszystko jest w porządku. -powiedziała odblokowując telefon, kiedy przyszło jej powiadomienie.

Chciałam zapytać ją, co rozumiała przez „zmartwiona" jednak jej telefon zaczął dzwonić. Przeprosiła mnie, wstała od stołu, i wyszła z biblioteki, żeby odebrać. Nie zatrzymywałam jej. Wiedziałam, że martwiła się o siostrę. Były bardzo zżyte.

Obejrzałam się wkoło próbując uspokoić myśli, i skupić się na czymś innym niż słowa przyjaciółki. Bibliotekarka nie zwracała na nas zbytniej uwagi, zajęta była książką, i popijaniem herbaty z termosu. Oprócz mnie, w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze ruda dziewczyna z klasy pierwszej. Mijałam ją czasami na korytarzu, ale nie wiedziałam jak się nazywa. Większość osób które znałam, to te z klas drugich, głównie osoby często uczęszczające na imprezy u różnych uczniów, i w różnych klubach. Wystarczyły dobre znajomości, i by wejść do klubu nie potrzebny był dowód.

Usłyszałam otwieranie drzwi. Miałam nadzieję, że to moja przyjaciółka skończyła rozmowę, jednak kiedy odwróciłam wzrok w tamtą stronę, zobaczyłam niską dziewczynę, o granatowych włosach, która ciągnęła za sobą dużo wyższego bruneta. Na nosie miał czarne okulary, w których wyglądał uroczo. Toczyli ze sobą zawziętą dyskusję na temat tego jaki jogurt jest lepszy – waniliowy, czy czekoladowy. Usiedli przy dużym stole, zaraz obok mnie. Biło od nich ciepło, i przyjazna energia, więc nie przeszkadzało mi to, chodź pewnie w innym przypadku odsunęłabym się.

-Czekoladowy jest dużo lepszy. Nie wiem jak możesz tego nie czuć. -powiedziała dziewczyna, upinając swoje włosy w niskiego koka. -Nie wiem też, jak możesz jest zwykły waniliowy jogurt, bez żadnych dodatków. -powiedziała marszcząc nos.

-Zrobiłaś się ostatnio strasznie oceniająca, wiesz? -rzucił kąśliwą uwagę chłopak, poprawiając okulary. Sposób w jaki na nią patrzył był niesamowity. Byli razem na sto procent.

-A ty strasznie nie miły, wiesz? -oparła się łokciami na stole. -A ty co myślisz? -zapytała spoglądając w moją stronę.

-Co? -zdziwiła mnie jej otwartość, i to, że mimo iż nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy, zapytała mnie o zdanie, z pewnością szukając kogoś kto ma takie samo zdanie jak ona.

-Co jest według ciebie lepsze? Jogurt czekoladowy, czy waniliowy? -odwróciła się, by móc na mnie lepiej spojrzeć.

-Właściwie to... Wydaje mi się, że waniliowy. -powiedziałam po chwili namysłu. -Dlaczego sprzeczacie się o smak jogurtu? -zapytałam śmiejąc się cicho. Nie myślałam dłużej o tym czy się znałyśmy czy nie. Było mi miło, że zapytała mnie o zdanie.

-Widzisz? -rzucił chłopak ignorując moje pytanie. -Czy dalej jest to dla ciebie takie trudne do pojęcia, że waniliowy jest lepszy? -uśmiechnął się w jej stronę, na co ta zmarszczyła nos.

-Skończmy ten temat. -powiedziała po kilku sekundach. -Tak w ogóle to cześć, jestem Brenda, a ten to William. -wyciągnęła w moją stronę dłoń którą uścisnęłam.

-Skylar, miło mi. -uśmiechnęłam się w jej stronę, i uścisnęłam jej rękę. To samo zrobiłam z chłopakiem, który posłał mi uśmiech.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak wiele zmian będę musiała wprowadzić w swoim życiu, ile błędów popełnię, ile łez wyleję. Wszystko przez tą znajomość, i resztę paczki przyjaciół, którą miałam wkrótce poznać. 

The AbyssOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz