Rozdział 7

14 4 0
                                    

Znów obudziłam się na biurku, muszę skończyć z tym przysypianiem. Wszystko mnie od tego boli. Wstałam z krzesła i się przeciągnęłam. Dzisiaj jest drugi dzień weekendu, jutro niestety znowu muszę iść do szkoły, ale może uda mi się w zacząć tam moją misję. Będę musiała zaprzyjaźnić się z Atticusem. To może być dość trudne, on jest bardzo specyficzny. Na dzisiaj miałam już plan, będę mogła odpocząć trochę od codzienności. Po umyciu się wybrałam do założenia długą turkusową spódnicę i czarną bluzkę na ramiączkach. Wzięłam moją skórzaną torbę z wcześniej przygotowanymi rzeczami i szybko poszłam do kuchni, aby wziąć coś do zjedzenia. Wzięłam jabłko i krakersy po czym ubrałam srebrne sandały i wyszłam z domu.
Tym razem nie chciałam iść nad strumień. Udałam się na polanę, znajdowała się ona trochę dalej od mojego domu. Była ona sporym płaskim terenem, dookoła niej był las, a mniej więcej na środku stał wielki i bardzo stary dąb. Usiadłam na trawie opierając się o drzewo. Wszędzie rosło mnóstwo polnych kwiatów, ulwielbiałam to miejsce. Dzisiaj przyszłam tu, aby się wyciszyć i trochę popisać. Nie będę miała na to wiele czasu w tygodniu. Wyjęłam z torby pamiętnik oraz pióro z tuszem. Denerwowało mnie to, że muszę ciągle maczać pióro w tuszu. Muszę wybrać się do ukrytego w Loryntii miasteczka czarownic. Tam można zakupić różne ciekawe przedmioty. Takie jak wieczne pióro, gadające księgi, składniki do eliksirów i wiele innych. Zignorowałam swoje zdenerwowanie i zaczęłam pisać.
,,Jako Calleach nie miałam dobrej reputacji w miasteczku. Ludzie się mnie bali. Jednak mimo wszystko nie przeszkadzało mi to mocno. Byłam raczej typem samotniczki. Wyglądałam mrocznie i tak też się ubierałam, ale miałam dobre serce. Szczególnie do zwierząt. Gdy wchodziłam do lasu, zwierzęta mi się kłaniały. Uważały mnie za swoją królową. Szanowaliśmy się nawzajem. Każdego ranka przychodziłam do lasu i siadałam na kamieniu. Wtedy wokół mnie zbierały się najróżniejsze zwierzęta takie jak wilki, sarny, wiewiórki, jelenie, najróżniejsze ptaki i wiele innych. Opowiadałam im najróżniejsze historie. Nie rozumiałam mowy zwierząt, to było niemożliwe, ale mimo to rozumieliśmy się bez słów. Do lasu zawsze chodził ze mną Salem, który w poprzednim życiu wyglądał identycznie jak teraz. Przewodnik duchowy umiera zaledwie kilka godzin po swoim właścicielu, ale odradza się w tej samej postaci od razu po pojawieniu się właściciela na świecie, aby dalej mu pomagać. Tak przyjazne stosunki ze zwierzętami bardzo mi pomagały. Wiele rzeczy można było się od nich dowiedzieć. Od Salema wiem, że niedługo po tym jak spłonęłam zwierzęta postanowiły mnie pomścić. Ptaki rozniosły wiadomość o mojej śmierci po całym lesie. Wtedy najgroźniejsze i najbardziej waleczne zwierzęta poprowadzone przez ptaki zaatakowały i zabiły moich morderców. Po tym wydarzeniu las pogrążył się w smutku, cierpiąc po mojej stracie.’’

Spod ognistego stosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz