Tak jak zawsze wstałam o szóstej rano, był czternasty czerwca, czyli zaraz wakacje. Ubrałam białą spódniczkę i czarny mundurek z logiem szkoły. Założyłam srebrne wielkie kolczyki oraz naszyjnik, który dostałam od siostry, która zachorowała na nowotwór złośliwy i to jeszcze na serce. Cicho spakowałam książki do plecaka i wyszłam z domu, aby nie obudzić rodziców. Zawsze dostawałam karę gdy ich rano obudziłam czy nawet powiedziałam coś innym tonem niż uległym. Gdy weszłam na teren szkoły, rzucił mi się w oko nowy chłopak, rozmawiający z jednym z moich bliższych kolegów. Isaac nie był rozmowny a tym bardziej do osób których nie zna, jednak wyglądał na pochłoniętego oraz zaangażowanego rozmową. Chwile przyglądałam się twarzy Isaackowi, jednak nie długo, bo po chwili zobaczył, że stoję sama.
-Heaven! chodź do nas!
Blondyn krzyknął i zachęcił do podejścia. Gdy byłam niedaleko nich, nowy chłopak powoli odwrócił się od chłopaka przenosząc wzrok na mnie. Chłopak delikatnie się uśmiechnął na co ja odpowiedziałam tym samym, po krótkiej chwili przeniosłam wzrok na Isaacka.
-No co tam potrzebujesz? - zapytałam bez emocji - To coś ważnego?
-Nie nie, chciałem abyś poznała nowego ucznia w szkole - pokazał na wysokiego i dobrze zbudowanego chłopaka obok mnie - To Lucas.
-Heaven - powiedziałam powolnym i spokojnym tonem, jednak usłyszałam parsknięcie od Isaacka.
-Tak serio ma na imię Brooklynn, ale nie lubi tego imienia więc zawsze mówi swoją ksywkę.
Powiedział a ja obdarowałam go ostrzegawczym wzrokiem. To prawda. Nie przepadałam za moim imieniem, a ksywka Heaven wzięła się od mojej najlepszej przyjaciółki Clyn. Odchrząknęłam chcąc zmienić temat.
-Więc, Lucas, do której klasy idziesz?
-Do trzeciej, a ty?
-Do pierwszej
Chłopak przytaknął głową i spóścił głowę na dół.