~pięć lat po epilogu~
Lata mijały nieubłaganie. Zanim wszyscy się obejrzeli, w Nowym Yorku znów nastała piękna, złocista jesień.
Ulice miasta z dnia na dzień stawały się coraz to bardziej puste. Każdy preferował cieplejsze dni, ale to nie znaczyło, że wszyscy z dnia na dzień przenieśli się ze spacerowania na samochody. Kilkoro ludzi codziennie kręciło się po parku. Byli to przeważnie starsi ludzie, którzy korzystali ze swoich ostatnich lat życia. Jakby zdawali sobie sprawę, że mogła być to ich ostatnia przeżyta jesień.
Śmierć witała do każdego domu w różnych momentach, różnych godzinach, różnych latach. Nikt nic na to nie mógł poradzić, to w końcu nieuniknione. Taka była natura ludzkości.
Nathalie zniecierpliwiona siedziała na wielkim parapecie i kogoś wypatrywała. Skupiała się jedynie na tym, bo bardzo chciała zobaczyć już swojego tatę. Machała nóżką, a głowę ułożyła na swoich dłoniach.
Nie widziała go trzy dni. A to bardzo dużo. Tęskniła za nim. Tęskniła za swoim tatą.
Dziewczynka westchnęła. Siedziała na tym parapecie od rana, a taty dalej nie było. Mówił, że przyjedzie najszybciej, jak było to możliwe. Dlaczego jeszcze go nie było?
Nathalie zadziwiała swoją urodą. Była śliczną trzyletnią dziewczynką, która jak na swój wiek była naprawdę inteligentna, ale również piękna. Miała ciemne włosy, które podchodziły trochę pod czerń, a zielone tęczówki niemalże tryskały dziecięcą energią i radością.
Jej imię również nie było przypadkowe. Odziedziczyła je po swojej zmarłej babci, o której opowiadał jej kiedyś tata.
Jej babcia przegrała kilka lat temu walkę z groźnym rakiem. Ale Nathalie wiedziała, że jej babcia była bardzo dzielna. Tata jej tak mówił. A jej tata nigdy nie kłamał.
W końcu jednak ciemnowłosa zeszła z parapetu i skierowała się do kuchni, gdzie zastała swoją mamę, która jak zwykle o tej porze przyrządzała obiad.
Na sam zapach kurczaka, Nathalie zaburczało w brzuszku.
—Stało się coś?— spytała nagle mama dziewczynki, gdy ta przytuliła się do jej nogi.— Dlaczego jesteś smutna?— kobieta po chwili przykucnęła przy dziewczynce.
—Kiedy przyjdzie tata?— spytała, czym wywołała na ustach swojej mamy uśmiech.— Tęsknię za nim, mamusiu— przytuliła się do swojej rodzicielki, zatapiając twarz w jej szyi.
—Wiem, skarbie— kobieta złożyła na głowie dziewczynki pocałunek i mocno ją do siebie przytuliła.— Ale tata zaraz wróci. Przecież obiecał ci, że przyjedzie najszybciej, jak będzie to możliwe.
A on zawsze dotrzymywał składanych obietnic.
To było zadziwiające, jak Nathalie była podobna do swojej mamy. Miały tak samo prosty nosek i tak samo pełne usta. Jednak najbardziej podobne miały oczy. Tak samo zielone i piękne. Tak samo pociągające. Każdy pragnął być obdarowany spojrzeniem ich oczu. Nie ważne, gdzie były. Każdy ubiegał się o choć trochę ich uwagi, aby móc poczuć ten dreszcz, gdy ich wzrok na nich lądował.
—Tata!— krzyknęła niespodziewanie dziewczynka, gdy do jej uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi.
Biegiem rzuciła się w kierunku holu. Zobaczyła swojego tatę, który odwieszał właśnie czarny płaszcz na wieszak. Pozostał jedynie w czarnym golfie i tego samego koloru garniturowych spodniach.
Jej tata był przystojny. Bardzo. I mogła to powiedzieć każda kobieta, która kiedykolwiek go widziała. Nawet ta, która widziała go tylko raz i tylko przez ułamek sekundy. Nie było kobiety, która choć na chwilę na niego nie spojrzała, gdy był w pobliżu. Był facetem idealnym. Przystojnym, kochanym, opiekuńczym. A przede wszystkim był naprawdę dobrym mężem i tatą.
Nathalie podbiegła do taty w chwili, w której ten przykucnął i rozłożył szeroko ramiona. Wpadła w jego objęcia, mocno oplatając go ramionami wokół szyi. Dłonie mężczyzny ułożyły się na ciele jego córki, aby móc ją podnieść i wstać na równe nogi.
—Tęskniłam, tatusiu!— pisnęła podekscytowana, wtulając się w swojego kochanego tatę.
—Ja za tobą też tęskniłem, słoneczko— szepnął, całując swoją córkę w głowę.
Mężczyzna zostawił walizkę w holu. Nie czuł potrzeby brania jej teraz ze sobą. Chciał przywitać się z rodziną, bo mimo że nie widzieli się tylko trzy dni, bardzo stęsknił się za swoją córką i żoną.
—A ty się nie stęskniłaś?— rzucił wyzywająco, gdy pojawił się w kuchni.
Jego żona on razu przeniosła na niego swój wzrok. Założyła ręce na piersi i zrobiła zamyśloną minę, choć tylko ten kto jej nie znał nie mógł dostrzec, że w kącikach jej ust uformował się uśmiech.
—No nie wiem— wzruszyła ramionami.— A powinnam była się stęsknić?
Mężczyzna postawił córkę na ziemi, a następnie zrobił krok w stronę swojej ukochanej.
—Oj powinnaś. I to bardzo— pochylił się nad nią, aby następnie móc złożyć na jej ustach długi i czuły pocałunek.— Wiem, że się stęskniłaś. I ja też się stęskniłem — uśmiechnął się.— Ale pokażę ci jak bardzo dopiero wieczorem— dodał znacznie ciszej.
Na twarz jego żony od razu wpłynął rumieniec. To niesamowite. Tyle lat razem, a oni dalej reagowali na siebie jak nastolatkowie. A teraz było im przecież bliżej trzydziestki, niż nastolatków.
—Bardzo cię kocham, Miennie— powiedział znów, tym razem znacznie głośniej. Uśmiechnął się, a następnie objął żonę ramieniem i spojrzał na swoją córkę, która dalej im się przyglądała.
Jej rodzice chcieli, aby wiedziała, jak postrzegać prawdziwą miłość.
—Ciebie też bardzo kocham, mała Miennie— uśmiechnął się, a następnie gestem dłoni nakazał jej podejść.
Podniósł ją jednym ramieniem, a następnie przytulił dwie najważniejsze kobiety w jego życiu do swojej piersi.
Był szczęśliwy. Ona też była szczęśliwa. Wszyscy byli szczęśliwi.
Dostali swój wymarzony happy end.
Byli razem. On i ona. Addison i Neil Walker. Małżeństwo Walker i ich mała córeczka.
A może już niedługo postarają się o kolejną pociechę?
CZYTASZ
Don't Leave Me, Please
RomantikAddison Beckham tak jak większość nastolatków w jej wieku, uczęszcza do szkoły średniej. Jej życie na co dzień jest ułożone. Jest dobrą córką, siostrą, znajomą, przyjaciółką i uczennicą. Ale czy jej wnętrze również takie jest? Odkąd jej bliski przyj...