Akurat piszę ten rozdział a za oknem jakiś bardziej pomarańczowo-czerwony księżyc xD. Wracając. Dzisiaj musiałam wstać o 6 żeby ogarnąć się do szkoły i pójść na przystanek, byłam w chuj zmęczona ale to zapewne przez leki na spanie więc co poradzić. W autobusie prawie zasnęłam lecz na szczęście nie, dojechałam, poszłam sobie kupić jakieś jedzenie i zaczęłam iść do szkoły, włączyłam sobie jakiś hyperpop żebym na serio się rozbudziła, myślałam żeby pójść do żabki ale nie chciałam wydawać kasy xD. Wtorki o tyle nie lubię przez fakt fizyki, dosłownie, mam tak okropnego nauczyciela z fizyki którego tak nienawidzę że ugh. Na fizyce rzucał jakimiś nie śmiesznymi żartami "za komuny to ja pamiętam bla bla bla". Robiliśmy jakieś zadania a mi się nie chciało pisać bo po prostu za szybko dyktuje, on tak kurwa patrzy się na mnie i pyta się o jakąś energię to popatrzyłam do zeszytu przyjaciółki i przeczytałam odpowiedź a on takie "okej mhmhmhm", a potem spytał się właśnie tej mojej przyjaciółki o jakąś drugą energię, ona nie odpowiada, on podchodzi ja kurwa zesrana to udaje że coś w plecaku szukam, on patrzy na jej ten zeszyt i mówi "dostajesz 1 za brak pracy na lekcji" JA ZESRALAM SIE ZE MOJ ZESZYT SPRAWDZI JA TAM DOSLOWNIE NIC Z TEGO ZADANIA NIE MIALAM. Mam teraz cholerne wyrzuty sumienia przez to, przeprosiłam tą moją przyjaciółkę ale wiem że zjebałam. Jedyne co dobre wyniosłam z tej lekcji to chociaż wiem jak pyta xD. Potem już było git, nawet moja mama po mnie przyjechała bo coś w tym mieście co ja do szkoły chodzę miała do załatwienia. Dosłownie zbawienie bo tak to po 16 byłam w domu a normalnie byłabym o wiele później. A tak to potem zjadłam sobie, pograłam pooglądałam i posprawdzałam czy coś mam na jutro (nie ez) dzisiaj jeszcze się umyje się, znajdę książki i znajdę ubrania ale jakoś dam radę :]
ocena (?)- 4/10
(w chuj zmęczona jestem)
CZYTASZ
Hołd przed śmiercią
Teen FictionPamiętnik zagubionej nastolatki która nie radzi sobie z życiem