Prolog

37 0 0
                                    

                                                                    7 lat wcześniej...

Siedziałam na fotelu, czytałam książkę i w spokoju czekałam na powrót rodziców z wyjazdu z pracy. Jedyny kto był ze mną w domu to nasza gosposia Marlen

Popijałam zimową herbatkę, gdy do drzwi wejściowych zadzwonił dzwonek.

Zauważyłam Marlen zbiegającą ze schodów i kierującą się do drzwi. 

- Tak...Olivia, chodź proszę na chwileczkę - zawołała po otwarciu drzwi

W spokoju zeszłam z fotela i wyszłam  na przestronny korytarz. Przy drzwiach zauważyłam  dwóch mężczyzn w garniturach.

Popatrzałam na naszą gosposię. Mój spokój powoli zmieniał się w zakłopotanie, gdy zauważyłam ,że  Marlen płacze.

- Witam, jestem Patrick-przedstawił się ten pierwszy i podał mi rękę- to jest Daniel- wskazał na swojego towarzysza

- Moglibyśmy wejść?- Zapytał Daniel - musimy z tobą porozmawiać. 

Spojrzałam na Marlen. Ta jedyna pokiwała głową i otworzyła szerzej drzwi.

Weszliśmy do wielkiego salonu. Zajęłam swoje poprzednie miejsce a Daniel z Patrickiem usiedli na środkowej kanapie.

-Niestety nie mamy dla ciebie dobrych wiadomości-zaczął Daniel-wracając z wyjazdu twoi rodzice mieli tragiczny wypadek samochodowy -powiedział

W jego głosie słychać było żal i zmartwienie.

Gdy zorientowałam się co powiedział po moich policzkach powoli zaczęły spływać pojedyncze łzy. Nie umiałam z siebie nic wyksztusić.

-Niestety pan Edward i pani Rosalie nie przeżyli wypadku- dodał ze smutkiem Patrick- bardzo nam przykro Olivio 

-C...Co teraz- zapytałam łkając 

-Niestety nie znaleźliśmy żadnej twojej rodziny która mogłaby się tobą zająć

To była prawda, mama zawsze opowiadała mi o historii naszej rodziny. Rodzice mamy zginęli w pożarze gdy miała 19 lat a moja babcia ze strony taty zmarła po jego urodzeniu. Mój dziadek zmarł gdy tata był już dorosły. A cioci i wujka nie miałam. Moi rodzice byli jedynakami.

-Czyli...czyli z kim teraz zamieszkam- zapytałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.

Dopiero teraz dotarło do mnie to ,że wczoraj ostatni raz widziałam moją jedyną rodzinę.

-Niestety na jakiś czas zamieszkasz w sierocińcu- westchnął Daniel- od razu po pogrzebie pojedziesz tam z nami , dobrze?- pokiwałam niechętnie głową.

                                                                            *******

Szłam za rękę z Marlen ubrana w czarną sukienkę i tego samego koloru płaszczyk. Po mszy skierowaliśmy się na cmentarz aby ostatni raz pożegnać się z moimi rodzicami.

Płakałam.

Płakałam bardzo dużo. Cały czas myślałam jak moje życie będzie wyglądać bez tej dwójki.

Byłam też zdziwiona. Na pogrzeb przyszło chyba całe Salford. Moi rodzice byli dość ważnymi i znanymi ludźmi w tym mieście. Nie wiedziałam ,że tak bardzo.

-Moje kondolencje maleńka- powiedział jakiś pani mnie przytulił

To pewnie kolega taty z pracy- pomyślałam 

Po długim przyjmowaniu kondolencji i słuchaniu o tym jak innym jest bardzo przykro podeszłam do Patricka i Daniela czekających na mnie przy wyjściu z cmentarza.

Oni również się tam zjawili.

Marlen podążyła za mną.

- Pożegnałaś się już z panią Marlen?- zapytał Daniel

Odwróciłam się do wspomnianej osoby. Kolejny i raczej już ostatni raz ją przytuliłam.

- Będę tęsknić Olivio- odwzajemniła uścisk.

Chwilę potem siedziałam już w wielkim samochodzie i machałam z smutkiem Marlen. Przytulałam do siebie mojego ulubionego misia , którego dostałam od rodziców na czwarte urodziny.

-Prześpij się- powiedział Patrick siedzący na siedzeniu pasażera- dobrze ci zrobi a my za pół godziny będziemy na miejscu 

Tak też zrobiłam. 

Obudził mnie głos klaksonu. To Daniel. 

Po chwili zauważyłam też wielki budynek. Wyszła z niego drobna kobieta, która otworzyła nam bramę. 

Patrick otworzył mi drzwi a ja wyszłam z samochodu. Całą trójką skierowaliśmy się do wielkich drzwi prowadzących do sierocińca. Po wejściu Daniel przedstawił mi Caroline- jedną z pracownic sierocińca.

Caroline była bardzo miła. Pokazała mi gdzie mam spać i opowiedziała mi rozkład lekcji.

Cały budynek niestety nie szczycił pięknością. Chciałam do domu. 

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wolałam być już tam niż gdzieś indziej

AnonimWhere stories live. Discover now