Rozdział dziesiąty-Ethan

63 6 0
                                    

Tak dupek ze mnie, cholerny dupek. Gdym odważył się wyznać to co czuję, Lily nie leżałaby teraz w śpiączce.
Przez cały czas, odkąd zadzwonił Jack z informacją, że jego córka miała wypadek  nie potrafiłem się skupić na pracy. Cały czas czekałem na wiadomość o dziewczynie. Moje myśli krążyły wokół Lily, może mogłem nie dopuścić do tego. Czuje się tak, jakbym zawalił wszystko. W tym czasie, gdy Lily walczy o życie, ja nie mogłem nawet być dla niej.
Mój telefon zawibrował „Lily się obudziła -Annie"
Moje serce stanęło na chwilę, a potem zaczęło bić tak gwałtownie, że miałem wrażenie, że w każdej chwili może mi wyskoczyć z klatki piersiowej. "Lily się obudziła" - to były słowa, na które czekałem od momentu, gdy usłyszałem o wypadku. Szybko sięgnąłem po telefon i przeczytałem wiadomość jeszcze kilka razy, upewniając się, że to nie sen.

Gdy Lily była w śpiączce, odwiedziłem ją w szpitalu, trzymając w dłoniach bukiet różowych róż. Wówczas Annie, która czuwała przy łóżku Lily powiedziała mi, że wie o nas mimo że córka jej nic nie mówiła, domyśliła się właśnie po różach. Zapewniła mnie jednak że Jack o niczym nie wie.

Wieczorem, wiedząc, że pewnie u dziewczyny już nikogo nie ma, postanowiłem udać się do szpitala. Tak cholernie się cieszę, że się obudziła.
Kiedy dotarłem do szpitala, był już późny wieczór, a korytarze były ciche i puste. Wszystkie światła były przygaszone, a jedynie delikatne światło nocnej lampy emanowało z oddziału, gdzie przebywała Lily. Kiedy wszedłem do jej pokoju, serce mi zabijało, jakbym miał je wybić z klatki piersiowej.
-Lily-szepnąłem, patrząc głęboko w jej oczy.
Jej spojrzenie było jeszcze trochę rozkojarzone, ale wkrótce zaczęła się orientować w sytuacji.
-Ethan? - wymamrotała, próbując unieść się nieco z łóżka.
-Tak, to ja - odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. - mała, tak cholernie się cieszę.
Usiadłem obok niej, trzymając jej dłoń, starając się być jak najbliżej, żeby móc poczuć, że jest teraz bezpieczna.
Jej spojrzenie było jeszcze trochę mgliste, ale widziałem w nim iskierkę życia, która dawała mi nadzieję na lepsze jutro.
-Nie martw się, jestem przy tobie - dodałem, starając się być dla niej wsparciem w tych trudnych chwilach.
Lily spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawił się łzy.
-Ethan... - zacząła, ale przerwała, łapiąc wdech, aby złapać oddech. - Przepraszam... - Jej głos był cichy i przerywany emocjami.
-Nie, Lily, nie przepraszaj - zapewniłem, starając się być dla niej mocnym oparciem. -to ja powinienem.. wyznać to co do ciebie czuje.Najważniejsze teraz, że jesteś tutaj, że obudziłaś się.
-Ethan... - zaczęła, ale przerwała, gdy jej głos drżał zbyt bardzo, by kontynuować.
-Lily, słuchaj - przerwałem, łapiąc jej spojrzenie. - To nie jest czas na rozważania o tym, kto zawinił. Teraz najważniejsze jest, że jesteś tutaj, że walczysz i że nie jesteś sama. Jestem przy tobie i nie odejdę, dopóki nie poczujesz się lepiej.
Jej spojrzenie znów spotkało moje, a w jej oczach dostrzegłem nutę ulgi. Wiedziałem, że droga do powrotu do zdrowia będzie wymagała czasu i wysiłku, ale obiecałem sobie, że będę tam dla niej, przez każdy krok tej podróży.

Po chwili ciszy, gdy emocje opadły nieco, postanowiłem powiedzieć Lily o tym, co Annie mi powiedziała.
-Lily, musisz wiedzieć, że Annie... Annie zna prawdę o nas- powiedziałem powoli, starając się wybrać słowa ostrożnie.
Jej spojrzenie natychmiast skierowało się na mnie, a w jej oczach pojawiło się zaskoczenie i niepewność.
-O co chodzi, Ethan?- zapytała, głosem pełnym niepokoju.
-Annie wiedziała o naszym związku- wyjaśniłem, starając się być jak najbardziej szczery.
-O Boże...-westchnęła Lily, przerywając mi. -Co ona o tym myśli?
-Powiedziała mi, że Jack o niczym nie wie-odpowiedziałem. -Ale Lily, ważne jest, że teraz jesteś tutaj. To, co się stało, nie ma znaczenia w tej chwili. Teraz jesteśmy razem, i będę cię wspierał przez to wszystko.
Dziewczyna obrzuciła się w stronę okna.
Lily patrzyła przez okno, a na jej twarzy malowały się różne emocje - smutek, zaskoczenie, może nawet złość.
-Lily, słuchaj -powiedziałem, zbliżając się do niej i łapiąc jej spojrzenie.-zrozum to dla mnie trudne... wiem, zrobię to... bo cię kocham.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, ale także w nich zauważyłem cień ulgi.
-Ethan... -szepnęła, ale zanim mogła dokończyć, przytuliłem ją mocniej.
Gdy usiadłem obok Lily, do pokoju wszedł Wyatt z przeszywającym wzrokiem. Jego spojrzenie przeniknęło mnie od góry do dołu. Następnie podszedł do dziewczyny i mocno ją przytulił.
-Siostrzyczko, tak się martwię -powiedział, jego głos brzmiał pełen troski i emocji. Lily odwzajemniła jego uścisk, a ja czułem, jak serce mi pęka na myśl o tym, przez co przeszła i nadal przechodzi.
-zostawię was -poderwałem się z krzesła i udałem w kierunku drzwi - trzymaj się Lily - wyszeptałem. Nie mogłem pokazywać swych uczuć do niej przy jej bracie.
Kiedy wyszedłem, czułem się trochę lepiej, wiedząc, że Lily ma wsparcie swojego brata. Teraz musiałem znaleźć sposób, żeby poradzić sobie ze swoimi własnymi emocjami.
Gdy dochodziłem już do samochodu, odwróciłem się czując, że ktoś za mną podąża. Wyatt, brat Lily, stanął na przeciwko mnie z wyrazem powagi na twarzy.
-Zostaw moją siostrę w spokoju. Cała moja rodzina przeszła przez wiele, nie potrzebujemy twojej ingerencji - wygłosił ostro, zdecydowanym tonem.
Spojrzałem na niego, widząc w jego oczach determinację i obronę swojej rodziny. Choć poczułem się zaatakowany, zrozumiałem, że jego reakcja wynika z troski o Lily i resztę swoich bliskich.
-słucham? -odpowiedziałem, starając się zachować spokój.
-widzę jak na nią patrzysz, jak ona patrzy na ciebie... zniknij z jej świata a nic ci się nie stanie - jego głos brzmiał groźnie, a spojrzenie było pełne nieufności i niechęci.
Spojrzałem na niego przez chwilę, próbując zinterpretować jego słowa i emocje.
-Rozumiem twoje obawy, Wyatt. Jednak chciałbym, żebyś wiedział, że moje zamiary są czyste. Chcę jedynie być tu dla Lily i wspierać ją, jak tylko potrafię - odpowiedziałem spokojnie, starając się dotrzeć do jego serca.
Wyatt nie odpowiedział, jego spojrzenie pozostało nieufne.
-lepiej żeby ojciec się nie dowiedział o tym , więc spierdalaj z jej życia.
Poczułem, jak serce mi zamarło na chwilę. To, co mówił Wyatt, było dla mnie jasne - miał zamiar chronić swoją siostrę za wszelką cenę, nawet kosztem mojego uczucia do niej. Chociaż było mi trudno zaakceptować jego stanowisko, rozumiałem, że działał z troski o Lily i jej dobro.
-Potraktuję twoje słowa poważnie, Wyatt - odpowiedziałem spokojnie, choć głos mi drżał. - Ale pamiętaj, że moje uczucia do Lily są prawdziwe. Nie zamierzam zniknąć z jej życia, dopóki sama nie zdecyduje, że już mnie nie potrzebuje.
-Nie potrzebujemy cię tutaj. Lily jest wrażliwa, a ty... - jego głos był pełen gniewu i niechęci.
-Nie chcę sprawiać żadnego kłopotu ani Lily, ani tobie, Wyatt - odpowiedziałem, starając się zachować spokój. - Ale jestem tu, ponieważ kocham twoją siostrę.
Wyatt wzruszył tylko ramionami, a jego spojrzenie nadal było nieprzejednane.
-Wyjdź z jej życia, Ethan - powiedział w końcu, jego słowa brzmiały jak wyrok.

MałomiasteczkowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz