Otworzyłam pomału powieki. Biały pokój, kozetka na której leżę po prawo szafka z lekami, a obok szafki przy biurku pielęgniarka z mamą.
Widząc, że pomału próbuje się poruszyć mama odwróciła się i przytuliła mnie całym ciałem, jakbym przeżyła ciężką operację.
-Kochanie moje.. Co się stało? Co się z Tobą dzieje?- usiadła na kozetce i tuląc mnie głaskała moje włosy.
-Mocno zabolała mnie głowa i straciłam równowagę. Ciemno przed oczami- powiedziałam ciesząc się z jej troski o mnie. Jest cudowną mamą.
-Zabiorę cię do domu. Słabo spałaś. Musisz odpocząć- popatrzyła mi się w oczy.Pielęgniarka przysunęła się do mnie siedząc na fotelu z kółkami i popatrzyła mi się w oczy.
-Wysypiasz się w nocy?- spytała.
-Ostatnio miewam często koszmary. Mam problem z koncentracją. I boję się..- odpowiedziałam patrząc się na niąPielęgniarka zwróciła się do mamy:
-Myślę Pani Madeline, że Rose potrzebuje pomocy psychologicznej. Omdlenie czy inne dolegliwości fizyczne mogą również mieć podłoże psychologiczne. Mimo to nie bagatelizowała bym i poszła do lekarza rodzinnego w celu przebadania córki- odrzekła i dała mi jeszcze trochę wody z lekiem przeciwbólowym.
Wypiłam i po chwili wyszłam z mamą w momencie kiedy zadzwonił dzwonek.Na korytarze wylało się pełno ludzi. Poczułam się jakbym szła przez czyściec. Dużo osób patrzyło się na mnie. Poczułam się niepewnie. Parę metrów przede mną nauczycielka szła z chłopakiem, którego przyprowadziła na wcześniejszą lekcję. Mijając się poczułam jego wzrok na mojej twarzy. Odwzajemniłam i spojrzałam w jego oczy. Jeszcze bardziej stałam się niepewna. Jego oczy wyglądają jakby miał wspaniały kontakt z ziemią. Brąz tych oczu był idealny. Bardzo polubiłam jego oczy. Po chwili, gdy przeszedł spowrotem opuściłam wzrok na szkolną podłogę, a mama objęła mnie ramieniem. Wyszliśmy ze szkoły i weszłyśmy do auta.
-Masz ochotę na jedzenie?- zapytała.
-I las- uśmiechnęłam się do niej.
Zauważyłam jak jej oko zabłyszczało.
-Może to i to?- odwzajemniła uśmiech.I tak się skończyło, że kupiłyśmy sobie chińskie jedzenie i postanowiliśmy wziąć koc oraz posiedzieć w lesie. Zawsze pomagało. I tak też zrobiłyśmy...
Mama zawiozła nas do innego lasu, niż ten przy szkole. Obie potrzebujemy odreagowania, widzę jak się o mnie troszczy. Też jest jej ciężko. Po krótkim czasie będąc już w innym lesie wjechałyśmy w drogę dosyć wąską. Wzięłyśmy jedzenie, wszystko inne potrzebne i poszłyśmy w głąb lasu.Drzewa były duże, rozłożyste, a niektóre bardzo stare. Czułam delikatny wiatr na twarzy. Był początek kwietnia, który był dosyć ciepły. Dotarłyśmy do miejsca w którym pomiędzy gęstymi drzewami była polanka. Śliczna.
-Ale tu cudownie- rzekła mama wyprzedzając i kładąc koc na trawie.
-Dziwna przestrzeń w środku lasu, ale piękna- zachwycałam się razem z mamą. Nasz zachwyt był normalny. Jesteś w środku głębokiego, gęstego lasu. A tu surowe paręnaście metrów okrągłej polany. I wydaje się bardziej żywa od samego lasu.Usiadłyśmy i zabrałyśmy się do jedzenia.
-Jutro po szkole pojedziesz do Pani Mery okej?- mama wpoiła wzrok w jedzenie.
-Dobrze.. może mi pomoże i mnie pokieruje dalej..- odrzekłam bardziej zasmuconym głosem.
-Nie oglądasz żadnych filmów o takich stworzeniach, nikt nigdy ci nie wpajał nic o wilkach. Nie ma czynników, które by wywoływały takie koszmary i to dosyć świadome.. Nie rozumiem tego..- widziałam jak mamie poleciała łza i zleciała po policzku.
To naprawdę urocze jakie ma matczynne serce.
-Mamo. Nie wiem co się ze mną dzieje. I jak sobie z tym pora...dzić- zaczęłam się jąkać- ale nie jestem z tym sama. Jesteś wspaniałą mamą i to napewno jest przejściowe. Zobaczysz. Jutro zobaczymy co powie Pani Mery- odłożyłam jedzenie i przytuliłam ją mocno.