1

139 15 1
                                    

Kai nigdy nie potrafił kontrolować swoich emocji. Nie rozumiał natury uczuć, nie wiedział, gdzie znajduje się granica między tymi pozytywnymi a tymi negatywnymi. Nie rozumiał, jak działa jego osobowość, i byc może był to wynik trudnego dzieciństwa, a może tego, że jego autorytetem przez większość życia było jedynie nikłe wspomnienie ojca.

Może to dlatego, że kurczowo trzymał się stwierdzenia, że powinien chronić. Że powinien odsunąć siebie na drugi plan.

Być może dlatego granica między troską o innych, a troską o utrzymywanie tej postawy, zatarła się tak niezauważalnie szybko.

Może dlatego uczucia nigdy nie były dobrą stroną Kaia.

Pewnego dnia, ktorego sam juz nie pamiętał, jego postrzeganie empatii zostało zakrzywione, i zgodnie z trzecią zasadą dynamiki, równo z akcją nastąpiła reakcja. Wkrótce ludzie zaczęli go postrzegać jako skupionego na sobie, egoistycznego smarkacza.

A teraz leżał w szpitalu, wybudzony ze śpiączki. Ciche i głuche brzęczenie sprzętu, do którego był podłączony za pomocą plastikowych rurek, wprawiało go w dyskomfort. Wszystko wydawało się nierealne. Obce.

Mimo, że minęły 4 miesiące, wciąż czuł nieprzyjemny smak piasku w ustach i przytłaczające uczucie otoczenia z każdej strony. Presja czasu i przestrzeni, przyspieszone tętno, ściśnięte gardło.

Kai chronił. Chronił innych odkąd pamiętał. Ale jednak, wbrew przekonaniom, on tez czasem potrzebował pomocy i obrony.

Stan ciężki.
Śpiączka.

Ale czy on jej chciał? Czy może wolał coś udowodnić? Sprawić, żeby ktoś wreszcie docenił jego starania? Sprawić, by ktoś za nim tęsknił.

Oczami wyobraźni wciąż widział pędzące ku niemu masy ziemi, piasku i kamieni zasypujące go z każdej strony. Rozpaczliwe krzyki, próbujące przebić się przez skalną ścianę.

Drzwi do pomieszczenia gwałtownie się otwarły, wyrywając go z zamyślenia. W szpitalnym pokoju stanął Lloyd. Kai wiedział, że przyjdzie. Pielegniarka mu powiedziała. A jednak sama obecność kogoś w tym samym pokoju była dla niego dziwnie obca.

— Nie masz pojęcia, jak bardzo się martwiłem! — oznajmił zbliżając sie do łóżka. — Wybacz, że przychodzę dopiero teraz, ale dosłownie dopiero co wróciłem do miasta.

Czyżby? Czy naprawdę się martwił? Kai przestał wierzyć w to, co mówią do niego ludzie. Jak miał zaufać innym, nie ufając sobie?

— Jasne, nie szkodzi — odpowiedział zachrypniętym głosem. — A inni? — dodał po chwili.

Ton jego głosu stał się cięższy, jakby chciał pokazać, że jest rozczarowany.

— Nadal są w Metalonii. Mieli przyjechać razem ze mną, ale ostatecznie tylko ja dałem radę się tu dostać — odpowiedział, po czym posłał przepraszające spojrzenie.

— Jak dawno wyjechaliście? — zapytał, wciąż leżąc w tej samej pozycji.

— Około trzy tygodnie temu — Lloyd położył na półce kilka słodyczy, które wyjął z płóciennej torby. — Dużo cię ominęło. Cztery miesiące to mimo wszystko sporo czasu.

Doskonale o tym wiedział.

Kai omiótł wzrokiem okna znajdujące się na ścianie po jego lewej.

— Są otwarte, nie jest ci zimno? — zapytał blondyn, ściskając prawą dłoń Kaia. — Przecież ty nigdy nie masz zimnych rąk, wszystko okej?

— Tak, po prostu... było mi duszno — odparł. — Jak tam u was? — zmienił temat.

To brzmiało, jakby po prostu spotkali się po dłuższym czasie nie widzenia się. Jakby jeden z nich właśnie wrócił z dłuższych wakacji.

A przecież Kai był w śpiączce, i nikt nie był pewien czy w ogóle się obudzi.

— Jest w porządku — westchnął Lloyd siadając na skraju łóżka. — Pixal zbudowała nowe pojazdy, twój wciąż stoi w bazie. Zane i Nya szukają przyczyny trzęsień ziemi w południowej części wyspy. Jay pobił wszystkie twoje rekordy w grach, a Mistrz Wu..

— A Cole?

Lloyd zastygł, a jego twarz niepokojąco się napięła.

— Nikt ci... nie powiedział? — szepnął, po czym dodał: — Cole leży w sali obok. On wciąż jeszcze śpi.

Serce Kaia na chwilę przestało bić, zupełnie jakby znów był gdzieś w tunelach metra, pod mokrym błotem, brudną wodą i kamieniami.

Nagle wspomnienia gwałtownie zaczęły napływać do jego głowy, przyćmiewając całą jego widoczność.

Wąskie tory pod nogami. Walący sie na głowę sufit.

Utrata równowagi. Zdarte kolana. Piekący ból.

"Kai!"

Przeraźliwy wrzask przeszył gęste powietrze, roznosząc się echem po sieci podziemnych korytarzy. I nagle serce zaczęło znów bić, jakby ktoś zafundował mu elektrowstrząs, albo oblał wodą.

Kilka sekund później zobaczył postać z łatwością przesuwającą zalegające między ścianami skały.

A później nastała cisza. Kai delikatnie otworzył oczy, bojąc się, że obudzi się gdzieś w zupełnie innym świecie.

Jedynym, co był w stanie dojrzeć, była lekka poświata kilka metrów dalej.

Użył swojej mocy, aby rozświetlić pomieszczenie, w którym sie znajdował.

"Cole?"

Czarnowłosy obrócił się w stronę Kaia i spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem.

"Nie martw się. Wszystko będzie w porządku."

Jego głos był jak górskie powietrze napełniające wyczerpane płuca. Kojący i jednocześnie kłująco przykry. Słodko-gorzki.

Kai zauważył, że skały wcale nie przestały spadać. Byli w bańce, którą utrzymywała moc Cole'a. Bańce bez wyjścia.

"Nie wytrzymam tak długo"

Nie musiał tego mówić. Nie musiał niczego mówić.

Kai otrzepał swoje nogi z piasku i zignorował krew cieknącą wzdłuż łydki odkrytej przez poszarpany materiał spodni.

Cole klęczał na jednym kolanie, z rękami wyciągniętymi ku górze. Brunet podszedł bliżej niego, tak, aby znajdowali się na przeciwko siebie.

"Kai?"

Kai powstrzymywał łzy napływające do jego oczu.

"Tak?"

Nie powinien płakać.

Ciało Cole'a niepokojąco drgało pod wpływem zbyt dużego wysiłku. Bańka przestała być stabilna i kilka kamieni upadło na tory.

Ciemnowłosy opuścił jedną rękę, co spowodowało stopniowe zawalanie się ściany.

Uniósł ją spowrotem i ujął nią twarz Kaia.

Szorstka i delikatna jednocześnie.

Taka ulotna.

"Kocham Cię."

Kai przełknął łzy.

Nie rozumiał.

Nie rozumiał dlaczego.

Druga dłoń ciemnowłosego pojawiła się na czubku głowy bruneta.

Kamienie uderzajace w nich z każdej strony.

Ich ciała ciasno do siebie przylgnęły, a Kai poczuł, jak ciepłe usta Cole'a dotknęły jego rozedrganych.

Huk ton ziemi zalewającej ich z każdej strony.

"Dobranoc"

Szepnął ciemnowłosy, po czym nastała ciemność.

Cisza.

He saved your life ◇ Lego Ninjago LavashippingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz