[1]

289 12 1
                                    

25.12.2023

Ten jeden dzień w tygodniu, był dniem moich katuszy i niepowodzenia. Za każdym razem kiedy budziłam się jego porankiem wiedziałam, że znowu zacznie się cykl odliczania do dni wolnych i tak w kółko. Jak na razie nic nie świadczyło o tym, że to się zmieni.

Poniedziałek.

Całym swoim sercem nienawidziłam tego dnia i zastanawiałam się czemu on jako jedyny jest tak nieprzyjemny. Przeklinałam wszystkich i wszystko kiedy jak tylko otworzyłam oczy to światło przez rolety dostało się do mojego pokoju. Sięgnęłam po omacku po telefon na szafce nocnej i spojrzałam na godzinę. Nie ma opcji, że znowu zasnę.

Była siódma. Cholerna siódma, a ja już wstałam. Pomyślicie - przecież możesz pójść znowu spać. Sęk w tym, że jak już raz to zrobię to drugi raz tak się nie stanie. Mój organizm tak działał i nie miałam pojęcia czemu za każdym razem jak coś mnie obudzi to nie mogę już zasnąć, nawet jak się postaram.

Zaakceptowałam swój los i po prostu leżałam z zamkniętymi oczami myśląc, że coś to da. W głowie układałam sobie plan dzisiejszego dnia i tego co mam dzisiaj zrobić. Chwilę nad tym myślałam aż w końcu plan wydarzeń wyglądał tak, że dzisiaj pójdę się przewietrzyć i odmienię swoje życie, w skrócie zrobię glow up. Pf, cały czas tak mówię ale nic z tego nie robię, na pewno tym razem wyjdzie. Z takim podejście-

Wszystkie myśli nasuwały mi się na głowę, a cały plan runął po tym jak wymazałam go sobie z pamięci. Tonęłam jeszcze w moich myślach dopóki mnie to nie zmęczyło bo po prostu tych myśli było o wiele za dużo. Wstałam z łóżka i bezradnie wzięłam swój telefon ze sobą. Zeszłam na dół i zerknęłam do lodówki. Pustki. Jedyne co dostrzegłam na prawie samym dole to serek. Serio? Nie najem się tym. Jesteś strasznie wybredna.

Szybko wyjęłam opakowanie i zamknęłam lodówkę, zanim się rozmyśliłam. Wzięłam łyżeczkę, usiadłam przy stole i po chwili degustowałam się waniliowym smakiem. Dzisiaj jest ewidentnie dzień nieszczęść inaczej nazwać to po prostu poniedziałkiem. Przeglądałam sobie Instagrama - aplikacja zbawienia. Dzięki niej moje życie było chociaż trochę nie nudne, bo mogłam wstawiać tam zdjęcia i dzielić się tym co się u mnie dzieję, w sumie nic ciekawego ale i tak znajdowały się tematy do gadania. Nagle zobaczyłam, że Genzie wstawiło relację którą polajkowałam. Nie zbyt oglądałam Genzie ale mój przyjaciel był w tym projekcie - Patryk, znałam się z nim od kilku lat. Poznaliśmy się przez Internet cztery lata temu i do dzisiaj mamy dobrą relację, chociaż ostatnio zaczęłam czuć, że nie jest już tak samo jak kiedyś. Przez jego związek z Kingą coraz mniej rozmawialiśmy, nie to że mnie ignorował bo tego nie robił ale po prostu poświęcał mi mniej uwagi. Nie wiem co o tym sądzić ale staram się go zrozumieć. Przeszedł dużo i zasługuję na zrozumienie i akceptację.

Nagle mój ekran się ściął, a zamiast Instagrama wyświetliło się powiadomienie, że ktoś do mnie dzwoni, spojrzałam na nazwę kontaktu. I w tym momencie sprawdziło się jedno powiedzenie - o wilku mowa. Odebrałam i po chwili usłyszałam znany mi głos chłopaka.

- Cześć.

- No hej, co tak wcześnie do mnie wydzwaniasz, a tak poza to skąd wiedziałeś, że nie śpię? - zapytałam. Faktycznie zdarzało mi się wstawać wcześnie o czym mógł wiedzieć, lecz nadal lekko mnie to zdziwiło. Nigdy nie dzwonił o tak wczesnych porach.

- Jesteś rannym ptaszkiem, to logiczne.

- A ty nie, więc coś musi być na rzeczy, że tak rano jesteś na nogach. Mów co się stało.

- Chciałbym się z tobą spotkać żeby o tym pogadać. Mogłabyś dzisiaj? Najlepiej nawet za niedługo.

- No luz ale po co?

Various opposites || Oliwier KałużnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz