-ˋˏ ༻ 1 ༺ ˎˊ-

125 10 0
                                    

┎┈┈┈┈┈┈┈୨♡୧┈┈┈┈┈┈┈┒

01. They judge me like a picture book

┖┈┈┈┈┈┈┈୨♡୧┈┈┈┈┈┈┈┚
          

    
Kakucho mlasnął językiem.

      Od samego początku wiedział, jak wielką klęską okaże się pozornie niewinne wyjście do klubu, na które namówili go pozostali członkowie Bontenu. Nienawidził takich miejsc; nie lubił, nie czuł się komfortowo, nie trawił. Skończył więc w najbardziej odosobnionym miejscu na szerokiej, skórzanej kanapie, sącząc po cichu whiskey z lodem. Wzrokiem błądził po tańczących ludziach, analizując ich ruchy, emocje i często tanie, zupełnie nie pasujące do nich ubrania.

       Kobiety jak zwykle kusiły obcisłymi sukienkami, ledwo zasłaniającymi jędrne pupy; natomiast mężczyźni starali się je uwieść za pomocą czarnych, rozpiętych do połowy koszul i intensywnych perfum kupionych ze łzami w oczach – i to na przecenie.

      Oglądanie dramatów, pijackich kłótni i nieudolnych podrywów sprawiało, że mógł choć w najmniejszym stopniu zdzierżyć klubową atmosferę. Był to jeden z popularniejszych lokali w okolicy, a mimo to gdyby Kakucho miał wybierać, wolałby przecierpieć kilka godzin w tym należącym do braci Haitani. Nie, żeby faworyzował dwójkę przyjaciół; po prostu u nich czuł się mniej obco.

      Przeniósł znudzony wzrok na Koko przed sobą, który pochłonięty był pisaniem czegoś na laptopie i kompletnie ignorował kuso ubraną kobietę, muskającą go językiem po szyi. W tamtym momencie Kakucho naprawdę żałował, że sam nie zabrał ze sobą swojego ukochanego tableta – może wtedy ciągnące się w nieskończoność godziny w klubie nie poszłyby całkowicie na marne. Ilość roboty, którą zaplanował dla niego Mikey przyprawiała go o ból głowy.

      Zaraz obok Hajime siedzieli bracia Haitani, żywo rozmawiając o swoich własnych interesach. Ich rozmowie z zaciekawieniem przysłuchiwali się Takeomi wraz z Mocchim, co jakiś czas prosząc tylko o doniesienie kolejnej porcji alkoholu. Przez procenty we krwi i głośną muzykę, Hitto i tak był przekonany, że czwórka wymienionych facetów rozumie może co drugie swoje słowo. Nie, żeby go to w ogóle obchodziło. Po prostu zachodził w głowę, dlaczego sam się tutaj znalazł.

No tak, prawie by zapomniał.

      To właśnie większość składu starego, ukochanego Tenjiku suszyło mu głowę o wspólne wyjście, tylko po to żeby na końcu zostawić go samego, pogrążonego w myślach i narastającej irytacji.

      Zmarszczył brwi niezadowolony, kiedy ręka w której trzymał szklankę z alkoholem została trącona, rozlewając nieco miodowej, wysokoprocentowej substancji na jego ciemne spodnie. Posłał zirytowany wzrok Sanzu, który siedząc obok niego, zajmował się właśnie dwoma kobietami – jedną namiętnie całując i przyciągając do siebie, drugą natomiast zadowalając ręką pod stołem i myśląc, że nikt o tym nie wiedział. To było chyba coś, co najbardziej brzydziło Kakucho i sprawiało, że chciał się jak najszybciej uwolnić z tego obskurnego miejsca.

      Odwrócił wzrok zdegustowany, usilnie utykając spojrzenie w parkiecie niedaleko. Neonowe światła otulały smukłe sylwetki, a unoszący się w powietrzu dym zamazywał rozbawione twarze. Stukot obcasów tłumiony był zbyt głośną jak na gusta Brawler'a muzyką, przez co mlasnął językiem. Vipowska loża w której siedzieli przynajmniej w jakiś sposób oszczędzała jego więdnące uszy.

      Ludzie śmiali się do siebie, szepcąc do ucha prowokacyjne słówka i poruszając ciałami w rytm brzmienia głośników. Większość z nich była jeszcze gówniarzami, którzy tyle co osiągnęli magiczny próg pełnoletności. W głębi duszy Kakucho im współczuł; gdyby był w stanie wrócić do lat swojej świetności, zrobiłby wszystko tak samo jak wtedy – parodiowałby kolegów za ich plecami, chodził na treningi dbając o kondycję i spędzałby mnóstwo czasu na dworze.

𝓜𝓲𝓼𝓼 𝓟𝓵𝓮𝓪𝓼𝓾𝓻𝓮  [kakucho] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz