Rozdział pierwszy

1.1K 137 17
                                    

Jessica: Jak wczorajsza randka?
Zoey: Zgadnij
Jessica: Zapomniał portfela? Chciał, żebyś została jego kochanką? Przerwał randkę, żeby zadzwonić do swojej mamy? Ma dziesięć kotów i dwa psy?
Zoey: Nie, nie i jeszcze raz nie. Za to ma dziewczynę i stwierdził, że moglibyśmy stworzyć piękny związek w trójkę. W TRÓJKĘ rozumiesz?
Jessica: Chociaż nigdy by wam się nie nudziło.

Odwracam wzrok od komputera i spoglądam na moją przyjaciółkę, a ona szczerzy się jak głupia. Przewracam oczami, kręcąc głową.

Jessica: Hej, w końcu kiedyś kogoś znajdziesz :)
Zoey: Łatwo ci mówić. Ty masz już dom, męża i dwa psy. Czego ci potrzeba więcej?
Jessica: Nie mam dziecka. A ty masz to szczęście.
Zoey: Kto chce kobietę z dzieckiem?
Jessica: Na pewno ktoś się znajdzie! :)
Zoey: Nawet jeśli David musi go polubić.
Jessica: To mądry chłopak.
Zoey: Wiem, na pewno nie ma tego po ojcu. Czas już na mnie.
Jessica: Do jutra x
Zoey: Pa x

Wstaję od biurka, chwytając za swoją torebkę i chowając tam swój telefon. O równej czwartej wychodzę ze swojego biura na korytarz. Zanim wejdę do windy macham Jessice na pożegnanie. Uwielbiam to, że mamy biuro naprzeciwko siebie, dzięki temu mamy ze sobą stały kontakt. Nie wspominając już o tym, że co chwilę ze sobą piszemy, oczywiście rzetelnie wykonując swoje obowiązki. Ja jestem sekretarką szefa, a ona księgową. Poznałyśmy się dwa lata temu, kiedy zaczęłam tu pracować. Ja miałam wtedy dwadzieścia cztery lata, a ona była w moim wieku, co oznacza, że są między nami tylko dwa lata różnicy.
Kiedy jestem na dole, żegnam się z paroma osobami, a następnie wychodzę na zewnątrz. Podchodzę do miejsca, gdzie jest mój samochód. Rzucam torebkę na tylne siedzenie i wsiadam do środka. Odpalam silnik i ruszam do domu, zmęczona po dzisiejszej pracy.
***
Pół godziny później znajduję się na parkingu obok bloku, w którym mieszkam. Kieruję się z niego do pierwszych drzwi, a z klatki schodowej na drugie piętro, gdzie otwieram drzwi, znajdujące się po lewej stronie.
-Wróciłam!-krzyczę, chociaż nie sądzę, żeby ktoś mnie usłyszał. Po mieszkaniu roznosi się śmiech Davida i Polly, jego przyjaciółki. Wchodzę do salonu, gdzie widzę ich biegających w koło. Rozglądam się zastanawiają się gdzie jest Madison, która miała ich pilnować. Opiekunka właśnie od tego jest, a teraz widzę jak mój salon tonie w zabawkach.

-David-zdobywam uwagę swojego syna, który się zatrzymuje, a wraz z nimi mała blondynka.

-Cześć mamo-uśmiecha się bez jednej jedynki.

-Cześć mamo Davida-mówi Polly.

-Gdzie jest ciocia Madison?-pytam tej dwójki. Nawet nie chcę wiedzieć co oni wymyślą, kiedy dorosną. Nigdy nie można zostawić ich samych, bo wpadają na naprawdę głupie pomysły. Raz chcieli zjechać na prześcieradle z balkonu, potem zamieszkać w namiocie, który miał być rozłożony w moim aucie, nie zapominając o ich pieszej wycieczce do moich rodziców, którzy mieszkają na północy Anglii. My w Londynie.

-Poszła do domu. Miała jakąś ważną sprawę-rzuca David.

-Zostawiła nas tylko na jakieś piętnaście minut. Jutro przyjdzie o trzynastej-dodaje Polly.

-Nie sądzę-mruczę pod nosem i zapisuję sobie w głowie, aby poszukać nowej niani. Te dzieciaki potrzebują opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę-Ogarnijcie to-mówię, wskazując na salon, kiedy słyszę jak ktoś dzwoni do drzwi.

-Ale mamo-jęczy mój syn.

-Już-spoglądam na niego zdenerwowana i idę otworzyć. Kiedy to robię przede mną pojawia się mężczyzna o zielonych oczach, ciemnych kasztanowych włosach i uroczym uśmiechu. Jest bardzo przystojny, wygląda niczym model z okładki.

-Cześć. Przyszedłem po Polly.

No i mamy pierwszy rozdział :Do Liczę, że napiszecie swoje opinie :) Za każdą z góry dziękuję ❤

Found By A Child||hsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz