22. Como si nunca hubiera sucedido

713 32 7
                                    

Głusza, bezgłos, ukojenie, równowaga.

Można by wymieniać dalej błogi stan, który ukołysał moje ciało.

Nie, nie leżałam na piasku wylegując się do prażącego słońca. Nie kąpałam się też w lodowatej wodzie przy hotelowym basenie, ani nie popijam drinka z ekstrawaganckiej słomki z dodatkiem wybujałego owocu, którego i tak bym nie znała.

Aktualnie spoczynek ulokowałam w zaciszu sali do relaksu, gdzie masa otaczających puf i stolików czy foteli pozwalała odpłynąć na dryfującej tratwie na otwartym morzu. Podobno idealny dzień nie istnieje, ale czy aby na pewno?

– Aria. – unoszę wzrok znad tabletu spoczywającym w mojej lewej dłoni – Co u Ciebie? – Dani wysyła do mnie tonę pozytywnej energii. Jego uśmiech sprawia, iż kąciki moich ust lekko drgają.

– Pracuję.

– A może... – wyciąga mi urządzenie z ręki kładąc spodem do blatu – byśmy coś porobili razem?

– W sumie... – już na końcu języka mam przygotowaną odpowiedź, jednakże zmieniam ją w momencie, gdy przed wejściem majaczy mi sylwetka irytującego dzieciaka – Wybacz, ale mam coś do załatwienia.

Zeskakuję ze stołka i ile tylko sił w nogach pędzę w kierunku szatyna.

– Ej. – łapię go za ramię, ten gest powoduje, iż się odwraca – Jest sprawa.

W planach nie było pogawędki z nastolatkiem, ale ciążyło nade mną słowo honoru jakie dałam Jorge.

– Musimy obgadać jedną rzecz.

– Z nim nie możesz tego zrobić? – wskazuje za moje plecy, za którymi stoi nie kto inny jak Ceballos.

– Gdybym nie potrzebowała Ciebie, pewnie bym to zrobiła. – uśmiecham się – A teraz chodź zarozumiały kretynie, bo chcę mieć, to z głowy. – przewraca oczami, ale posłusznie niczym pies depcze za mną.

– A więc? – rzuca się na hotelowe kanapy rozmieszone w całym holu.

– Miałam, to przekazać. Czekaj, jak to było? – próbuję odszukać w pamięci słów jakie użył rudy dzisiejszego ranka – A tak. – pstrykam palcami – Nie przeciążaj kostki.

– Że co? – podnosi się na równe nogi.

– Tyle.

– Co to znaczy?

– Miałam przekazać i przekazałam.

– Nie łapię.

– Ja też – wzdycham – najwidoczniej Jorge coś zauważył. – wzruszam ramionami.

– Słucham? Niby kiedy?

– Podczas masażu? A skąd ja mam, to niby wiedzieć? – unoszę ręce – Gościu pobiegł niczym struś pędzi wiatr, gdy tylko usłyszał, że jest jakiś wykład o najnowszej technice wykrywania kontuzji. Na co to komu?

– Przynajmniej się kształci.

– Ja też, to robię. – obruszam się.

– A konsekwentnie?

– Do czego pijesz?

– Kiedy masz zajęcia?

– Miały być w weekend, ale...  – odpowiadam, po czym otwieram szerzej oczy – Oż Ty w życiu.

– A no właśnie. Dziś środa i mecz, a to znaczy...

– Zajęcia mi się zaczęły godzinę temu! – wrzeszczę przepychając się pomiędzy ludźmi.

We are a team | Pablo Gavi PL [wstrzymana publikacja] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz