Rozdział 2

4 0 0
                                    

G-dy tylko weszłam do szkoły poczułam jak dziewczyna która pachniała wanilią zarzuciła mi ręce na ramiona. Cassie. Gdy się odsunęła, jej włosy w odcieniu truskawkowego blondu opadały jej na ramiona. Ubrana była w czarną spódniczkę, a na górę założyła różowy top który idealnie komponował się z jej delikatnymi lokami.*

-Kogo moje oczy widzą- Uśmiech na jej ustach powiększał się z każdym słowem. Wcale nie chodziłam tak rzadko do szkoły, w tym miesiącu jestem już szósty raz, a mamy koniec października.

-Nie przesadzaj- Machnęłam ręką.- Co teraz mamy?- Zapytałam dziewczyny gdy otwierałam szafkę.

-Historię- Przyjebałam głową w ścianę obok, gdy usłyszałam odpowiedź blondynki.-Ta, wiem. Przygotuj się na kartkówkę- Zaśmiała się.

-Nie pierdol, proszę cię- Moje oczy pewnie wyglądały jak piłeczki pingpongowe, ale nie za bardzo się tym przejęłam.

-Trzeba było chodzić do szkoły- Wzruszyła ramionami na co ja prychnęłam. Jeszcze chwilę pogadałyśmy, gdy usłyszałyśmy dzwonek na lekcje od razu pobiegłyśmy do sali. Nie chciałam się ciągle spóźniać.

***

Po skończonych lekcjach wróciłam do domu z moim bratem. Ten idiota wyjebał mnie pod dom i pojechał po Tristana. Kolejny debil. Nie rozumiałam dlaczego Brandon zakazywał mi zadawać się z Brunetem, przecież on jest starszy ode mnie 3 lata i nie zwróciłby uwagi na kogoś takiego jak ja. Nie chodzi o to, że jestem jakaś brzydka, byłam przeciętna, ale po prostu było to głupie z jego strony. Nie rozmyślałam nad tym za długo, ponieważ usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, a w nich zobaczyłam mojego brata oraz Tristana i o kurwa, nie spodziewałam się, że przez 6 miesięcy chłopak tak wyładniał.

Jego ciemne włosy idealnie komponowały się z jego również brązowymi oczami, a jego mięśnie? O cholera, były idealnie widoczne przez jego przylegającą do ciała koszulką, z każdym ruchem każdy jego mięsień napinał się, ale nadal wyglądał na takiego samego dupka jak kiedyś.

-Siema- mruknęłam obojętnie.

-Siema Jass- Podszedł do mnie i przyglądał się mojej twarzy przez dobre trzydzieści sekund.

-Czego się patrzysz?-Fuknęłam z pretensją.

-Wyładniałaś- Rzucił obojętnie i ruszył z moim bratem do salonu. Aha. To git.

-Oglądasz coś z nami?!- Wykrzyknął mój brat. W sumie i tak nie mam co robić, więc czemu nie?

Podeszłam do kanapy i zajęłam miejsce pomiędzy Brandonem, a Tristanem. Od razu poczułam, że jarali, głupia to ja nie jestem, ale postanowiłam się nie odzywać bo jutro miał zabrać mnie na wyścig, a serio chciałam na niego iść. Chłopcy włączyli jakiś nudny horror i obydwoje na połowie zasnęli, więc ja jako dobra siostra spierdoliłam do swojego pokoju bo wiem, że za jakieś dwie godzinki przyjdą jego wszyscy znajomi. Lubiłam ich oprócz Evana, to typowy ruchacz który ma na wszystko wypierdolone. Postanowiłam dzisiaj unikać go jak ognia.

Do: Jebana Landryna
Przyjedź za godzinkę, będą znajomi Brandona.

Od: Jebana Landryna
Nie chce z nimi siedzieć, może pojedziemy do
jakiegoś klubu?

W sumie to nie jest zły pomysł i tak mój brat wyjebałby nas w mgnieniu oka.

Do: Jebana Landryna
Dobra. Za godzinę u mnie.

Dziewczyna wyświetliła więc uznałam to jako znak żeby zacząć się szykować. Poprawiłam makijaż który wyglądał zadziwiająco dobrze. Założyłam najładniejszą czarną sukienkę jaką posiadałam, która sięgała mi do połowy ud. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam ładnie.

Godzina pokazywała dwudziestą, więc powoli zeszłam na dół i moje zdziwienie było tak ogromne jak ego Brandona i Tristana. Byli tam wszyscy znajomi, a oprócz tego na stole walały się butelki z wódką, papierosy i w całym salonie jebało ziołem. Nikt naszczęście nie zwrócił na mnie uwagi. Zajebiście.

-Wychodzisz gdzieeeeeś?- Brandon był tak najebany, że wódę było czuć od niego na kilometr. Skrzywiłam się.

-Ta, idę do klubu z Cassie- Powiedziałam zakładając jakieś czarne obcasy mojej mamy.

-Nie! Nigdzie nie idzi....-

Nie zdążył dokończyć bo do rozmowy wtrącił się brunet.

- Zawieźć cię?- Spojrzałam na niego z litością.- Jestem trzeźwy. Nic nie piłem, nic nie brałem.

Zmrużyłam oczy, aby dokładnie się przyjrzeć i chyba mówił prawdę, ale chuj wie, wiem jaki on jest.

-Nie, jadę autem Cassie, zostawimy je trochę dalej od klubu, najwyżej wrócimy pieszo.

-Ja was odbiorę- Powiedział na co prychnęłam. Cwel myśli, że jest przystojny i może mieć każdą. Tak jak wszyscy moi mężowie z książek, ale oni mogą tak myśleć. -Też za tobą nie przepadam Jass, ale Brandon by mnie zajebał- Może i miał rację, Brandon dba o mnie jak o niemowlątko, ale musi się nauczyć ze mam siedemnaście lat i nie jestem już dzieckiem.

-No okej. Masz mój numer?-

-Mam.-

-----------------------------------------------------------------------------------

W następnym rozdziale trochę się zadzieję, więc czekajcie!!

Jeżeli ktoś byłby chętny do pomocy zapraszam na mojego g-maila: oczami.booktokerki

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 14 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Only YouWhere stories live. Discover now