-Ty, kurwa, jesteś normalna?- głos Hoshime, jak zwykle, musiał rozbrzmieć pierwszy.- Zamieniłaś się z amebą na mózg? Nie No sorry. Ameba ma więcej intelektu od ciebie! Miałaś go zabić albo nie wiem ogłuszyć, a nie wyznawać miłość!
-Hoshime uspokój się!- druga bliźniaczka podtrzymywała ją, aby ta nie ruszyła w moją stronę.- Elizabeth na pewno nam to wyjaśni.Dwie pary oczu przyglądały mi się z wymalowanym wyczekiwaniem na moją odpowiedź. Choć najbardziej zależało mi, aby zobaczyć reakcje jadeitowym kryształków. On.. Stał z głową skierowaną w podłogę. Wiem.. Moje słowa zraniły go na tyle, że nie jest w stanie na mnie spojrzeć. Nie mogłam się poddać! Musiałam grać dalej w moją grę i odegrać teatrzyk do końca. Uniosłam się lekko i zdobiłam 4 kroki w stronę Kagetsu. Chwyciłam go od tyłu za muskularną klatę i wtuliłam. Czułam, że serce zaczyna mnie palić z rozkoszy, ale musiałam to przetrwać.
- Kocham go.- zaczęłam.- Kochałam i będę kochać. On jest moim przeznaczeniem i to za niego chce wyjść.
Moje słowa zabolały mnie mocniej niż osłupiałą trójkę. Musiałam, tylko zobaczyć jak na moje słowa zareaguje pan ciemności. Spojrzałam na niego delikatnie. Jego krwistoczerwone oczy przenikały moje. Jego twarz nie zdradzała emocji. Serce zaczęło bić jak szalone. Czyżby plan zawiódł i przejrzał mnie jak otwartą książkę? Chwycił mnie gwałtownie za lewą dłoń.
- Chcesz być moja? A widzę, że jesteś czyjaś.- wskazał palcem na pierścionek zaręczynowy Mitsu.
Puściłam uścisk i momentalnie zdjęłam go. Wiedziałam, że dla niego to za mało. Musiałam zrobić coś okropnego. Coś, co złamie biedne serce Mitsukiego na miliony kawałków. Zamachnęłam się i z całej siły pchnęłam pierścień w kolumnę. Kryształki automatycznie rozrzuciły się po posadce. Pierścionek był doszczętnie zniszczony. Hoshime nie wytrzymała. Wyswobodziła się z blokady Hikaru i ruszyła w moją stronę z jasnym zamiarem. Przygotowałam się na cios, gdy przede mną wyrosła czarna ściana. Wyglądała jak zrobiona z ognia. Odrzuciła rudą kilka metrów dalej.
-Zostaw moją przyszłą żonę.- Ryknął Kagetsu. - Ona jest przyszłą panią mroku i zniszczenia. Należy się jej szacunek.
Mitsuki z Hiri podbiegli do leżącej Hoshime. Ta wstała lekko chwiejnie.
-Widzę, że będą z wami kłopoty.- zaczął.- Nie mogę pozwolić, aby coś lub ktoś przeszkodził mi w poślubieniu Eileen.
W jego dłoniach tworzyło się coś na kształt płonących kul. Czułam, że chce pozbawić ich życia. Nie mogłam na to pozwolić. Plan nie mógł iść w taki sposób.
-Kochanie, proszę.- Chwyciłam go za palące ręce. Lekko jęcząc z bólu.- Podaruj mi ich jako niewolników, zwierzątka. W ramach prezentu ślubnego. W zamian obiecam być ci posłuszna.
Nie byłam świadom, że jestem tak dobrą kłamczuchą do momentu, gdy ręce Kagetsu przestały emanować żarem. Chwycił mnie mocniej, dodatkowo obejmując w talii.
-Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę.
Bicie serca przyspieszyło i zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam. Ujęłam jego twarz w dłonie i przykleiłam wargi do jego ust. Pocałunek zainicjowany przez mnie był delikatny. Czułam ciepło jego warg. Najgorsze w tym wszystkim było to, ze serce czuło pożądanie. Pożądanie spowodowane klątwą. Oderwałam się od jego warg. Spojrzałam głęboko w oczy i głodziłam policzek.
-A teraz jaką masz pewność ?
-Stuprocentową.-uśmiechnął się lekko.- Straż wyprowadzić ich do lochów. Do ślubu mają tam zostać.
Znikąd pojawiły się niewielkich rozmiarów, ubrane w czarne zbroje, ludki. Zaopatrzone w oszczepy ruszyły w stronę przyjaciół, jak jeszcze mogę ich tak nazwać. Zanim zniknęli, spojrzałam na nich ostatni raz. Hoshime wykrzykiwała w moją stronę różnej maści obelgi. Hikaru próbowała uspokoić siostrę, ale widziałam w jej oczach zawód. A Mitsuki... On nie podniósł wzroku ani razu. Patrzył się w podłogę. W ostatnim momencie jak wychodzili przez drzwi, zobaczyłam jak po policzku ciekła mu łza. On mi tego nie wybaczy.. Oni mi tego nie wybaczą.
***
Zniknęli. Zostałam sam na sam z nim. Patrzył na mnie. Czekał, co zrobię.
-Za dwa dni mamy piękną okazje-Zaczął, trzymając kosmki moich włosów.
- Jaką Kage?
- Nie wróciły ci wspomnienia Eileen?
- Wybacz, ale nie wszystkie. Powiesz mi, co wtedy się stało?
-Tego dnia.- urwał. Obrócił się i skierował w stronę tronu.- Tego dnia dałaś mi życie Leeni. Wtedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Wtedy ja... Ja zakochałem się w tobie.
Ruszyłam za nim.
-A ja w tobie.- zaczęłam, udając, że nie wiem nic o klątwie. To była moja przewaga. Ja wiedziałam wszystko i mogłam swobodnie skakać pomiędzy informacjami.- Masz racje. Jest to idealny moment, aby związać nasze dusze nicią wieczności.Spojrzałam głęboko w jego oczy. Dziwne. Nie wiem, czy to przez ten czar, ale nie wydaje się tak groźny, jak w moich snach. Widzę w nich jakąś iskrę radości. Jestem coraz bardziej skołowana.
- Wydajesz się zmęczona.- chwycił moją brodę i posłał namiętny pocałunek.- Eris, Rhea, Ceres! Odprowadźcie księżniczkę do Komnaty.
Przede mną pojawiły się 3 istotki. Dziewczynki na oko 10-12 lat. Wyglądały podobnie. Chude ciałka otulało czarne kimono obwiązane białym obi. Włosy miały związane w idealne, niskie koki przebite spinkami, zakończonymi zwisającym kryształkiem. Każdy w innym kolorze. Odczuwałam, że je znam. Naturalnym wydawało mi się, że dziewczynka o białych włosach z szafirem w spince to Ceres. Jasnoróżowe włosy ze spinką zakończoną topazem, należały do Rhei, a intensywnie czerwony kok zakończony tanzanitem, nosiła Eris. Przeczucie nie dawało mi spokoju.Dziewczynki ruszyły przodem. Podążyłam za nimi. Prowadziły mnie przez niezniszczoną część zamku. Stanęłyśmy przed dużymi, kryształowymi drzwiami ze złotą klamką. Weszłyśmy do środka. W tym momencie mnie zatkało. Wielka Komnata w pełni zrobiona z goshenitu i kryształu górskiego. Z sufitu zwisał wielki żyrandol zrobiony z tego samego materiału co pomieszczenie z dodatkiem złotych kinkietów. Na środku stało łóżko wykonane z marmurowych rurek, a po prawej stronie od okna wielka toaletka z olbrzymim lustrem. Wszystko byłoby bajeczne, gdyby nie mrok przebijający się z okna. Usiadłam na jedwabnej pościeli i spojrzałam na moje nowe towarzyszki. Wpatrywały się we mnie z bezbarwnym wyrazem twarzy. Nie wiem, jak dalece mogę im ufać. Nie mogę być pewna czy nie są w zmowie z Kagetsu. Muszę opracować taktykę.
- Naprawdę jesteś Eileen?- Ciszę przerwała Rhea.
- Zamknij się!- dłoń Ceres wyładowała na głowie dziewczynki.- Może i jest księżniczka, ale nas zdradziła.
Oczy dziewczynki o różowych włosach napełniła się łzami. Podeszłam do niej, ignorując to,co padło z ust Ceres. Pogłaskałam ją po twarzy, próbując wytrzeć łzy.
-Jestem Elizabeth, ostatnie wcielenie Eileen i na pewno nie jestem zdrajcą- posłałam spojrzenie do prowokatorki.- I jestem tu..
Słowa Ceres były wkurzające, ale dzięki temu rozjaśniły mi obraz na całą sytuację.
-Jestem tu-powtórzyłam.- Aby pokonać Kagetsu i przywrócić Lunarium do życia.

CZYTASZ
Magia księżycowej łuny
FantasyElizabeth odkrywa, że całe życie jest okłamywana przez najbliższych. Nastolatka dowiaduje się, że jest 12 i zarazem ostatnim wcieleniem księżniczki Eileen. Uwolnione, przez jej wcielenie, zło przejęło władze nad Lunarium. W rękach Elizabeth jest ca...