9.

212 15 21
                                    

Dzień 3

Wstałem bardzo wczesnym rankiem, nawet nie mam pojęcia o której. Nie interesowała mnie godzina jednak jedyne co było moim głównym punktem zainteresowania należało przeczucie jak i obawa, iż dziś ma wydarzyć się coś okropnego. Nie myliłem się z tą myślą gdyż od razu tuż po śniadaniu podeszła do mnie umalowana na wiedźmę około czterdziesto lub nawet pięćdziesięcio letnia kobieta (nie ważne, niech się uda na emeryturę jak najszybciej) i zaczęła coś pitolić o tym rudym skurwielu z dziwnym imieniem bla bla bla co się niby rozchorował przegryw jebany i to byłby świetny pomysł abyśmy się pogodzili oraz lepiej poznali po tej całej bójce z patykami bo przyjaźń życie w zgodzie bla bla przez co ominie mnie wyjście z resztą grupy na jakieś podobno mega miejsce ale pewnie mi to nie przeszkadza a prawa głosu i zdania nie mam. I tu właśnie jest punkt kulminacyjny mojego przeczucia, że świat mi dokurwi w taki cudny dzień i będę mieć zły humor.

Mimo mojego ostrego sprzeciwu, nie mogłoby się i tak nic zmienić. Miałem zrobić jak mi kazano bo zostałbym pokarany jakimś gównem. Zostałem wyznaczony i chuja mam do gadania. Podobno ten dzban jeszcze nalegał abym był przy nim. Dzięki wielkie. Dlaczego ja.

Od kobiety na szybko otrzymałem także informacje miejsca pobytu Torda i od razu jak na rozkaz szefa ważnej organizacji pokierowałem się w strone pokoi szukając tego jednego konkretnego mając nadzieję, że jak to ogarnę jak najszybciej to szybciej będę mieć tego palanta z głowy.

Lekko zestresowany stojąc już pod drzwiami do pokoju chłopaka i jego współlokatorów w końcu złapałem się na odwagę by zapukać i złapać za klamkę mając bardzo głęboką nadzjeję, że drzwi będą otwarte a ja nie wyjdę na idiotę bo szarpię za drzwi a to nic nie daje. Jednak dzień mi dokurwiał a drzwi były zamknięte. Więc wyszedłem na idiotę. Gratulacje Tom. Może to dla innych nic, jednak ja osobiście bardzo nie lubię jak zbieram się na odwagę by coś zrobić a potem mi to nie wychodzi. Jebane ścierwo.

"Otwarte jest głąbie" zza drzwi doszedł dźwięk głosu rudego cwela a następnie krótki oraz dość głośny kaszel chwilę po jego jakże głośnym śmiechu "musisz tylko mocno szarpnąć panienko bez sił w dłoniach". Zrobiło mi się bardziej głupio niż wcześniej oraz czułem jak moja krew się gotuje w moich żyłach po tym durnym przezwisku jednak machnąłem sobię ręką przed twarzą odganiając wszystkie myśli. Musiałem się zająć chłopakiem, to było teraz ważniejsze niż jakieś błachostki i nerwice a możliwe, że im szybciej to zrobie to może nie przegapię jakiegoś wyjścia lub dostanę coś w zamian od któregoś z opiekunów.. jakąś nagrodę za wytrzymanie z nim chociażby.

Otworzyłem drzwi do pokoju chłopaka od razu zastając go leżącego w (możliwie) swoim łóżku. Pokój Torda i jego współlokatorów, kimkolwiek oni byli, nie różnił się zbytnio od mojego, Nex oraz Zaca umeblowaniem, oczywiście pomijając fakt, który był widoczny gołym okiem. Cały pokój w syfie brudny i przypominał trochę śmietnik. Nigdy nie widziałem tak brudnego pokoju w życiu. Podłoga była w ubraniach czystych jak i brudnych każdego kto tu mieszkał albo nawet tych którzy tu nie mieszkali (niezłe imprezy tu musiały się dziać), w sumie to wszystko znajdowało się na podłodze. Otwarte opakowania chipsów, butelki i puszki z napojami, paczki papierosów i wiele innych śmieci i ścinków.

Stałem przy łóżku Torda, który leżał skulony pod kołdrą, twarz blada jak biała kreda, a dłonie drżały mu lekko. Nie wyglądał za dobrze, jak w sumie każdy chory. Czułem się zagubiony, patrząc na znajomego, którym właśnie miałem się zaopiekować zgodnie z rozkazem opiekunów. Nie chciałem jakichkolwiek problemów zawsze unikałem ich szerokim łukiem. W każdym razie, po okropnie długim czasie milczenia, nie mogłem już dłużej stać tak bezczynnie i obserwować drżącego chłopaka bez słowa.

Obóz [TordTom//TomTord] {zawieszone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz