Dzień 3
Wstałem bardzo wczesnym rankiem, nawet nie mam pojęcia o której. Nie interesowała mnie godzina jednak jedyne co było moim głównym punktem zainteresowania należało przeczucie jak i obawa, iż dziś ma wydarzyć się coś okropnego. Nie myliłem się z tą myślą gdyż od razu tuż po śniadaniu podeszła do mnie umalowana na wiedźmę około czterdziesto lub nawet pięćdziesięcio letnia kobieta (nie ważne, niech się uda na emeryturę jak najszybciej) i zaczęła coś pitolić o tym rudym skurwielu z dziwnym imieniem bla bla bla co się niby rozchorował przegryw jebany i to byłby świetny pomysł abyśmy się pogodzili oraz lepiej poznali po tej całej bójce z patykami bo przyjaźń życie w zgodzie bla bla przez co ominie mnie wyjście z resztą grupy na jakieś podobno mega miejsce ale pewnie mi to nie przeszkadza a prawa głosu i zdania nie mam. I tu właśnie jest punkt kulminacyjny mojego przeczucia, że świat mi dokurwi w taki cudny dzień i będę mieć zły humor.
Mimo mojego ostrego sprzeciwu, nie mogłoby się i tak nic zmienić. Miałem zrobić jak mi kazano bo zostałbym pokarany jakimś gównem. Zostałem wyznaczony i chuja mam do gadania. Podobno ten dzban jeszcze nalegał abym był przy nim. Dzięki wielkie. Dlaczego ja.
Od kobiety na szybko otrzymałem także informacje miejsca pobytu Torda i od razu jak na rozkaz szefa ważnej organizacji pokierowałem się w strone pokoi szukając tego jednego konkretnego mając nadzieję, że jak to ogarnę jak najszybciej to szybciej będę mieć tego palanta z głowy.
Lekko zestresowany stojąc już pod drzwiami do pokoju chłopaka i jego współlokatorów w końcu złapałem się na odwagę by zapukać i złapać za klamkę mając bardzo głęboką nadzjeję, że drzwi będą otwarte a ja nie wyjdę na idiotę bo szarpię za drzwi a to nic nie daje. Jednak dzień mi dokurwiał a drzwi były zamknięte. Więc wyszedłem na idiotę. Gratulacje Tom. Może to dla innych nic, jednak ja osobiście bardzo nie lubię jak zbieram się na odwagę by coś zrobić a potem mi to nie wychodzi. Jebane ścierwo.
"Otwarte jest głąbie" zza drzwi doszedł dźwięk głosu rudego cwela a następnie krótki oraz dość głośny kaszel chwilę po jego jakże głośnym śmiechu "musisz tylko mocno szarpnąć panienko bez sił w dłoniach". Zrobiło mi się bardziej głupio niż wcześniej oraz czułem jak moja krew się gotuje w moich żyłach po tym durnym przezwisku jednak machnąłem sobię ręką przed twarzą odganiając wszystkie myśli. Musiałem się zająć chłopakiem, to było teraz ważniejsze niż jakieś błachostki i nerwice a możliwe, że im szybciej to zrobie to może nie przegapię jakiegoś wyjścia lub dostanę coś w zamian od któregoś z opiekunów.. jakąś nagrodę za wytrzymanie z nim chociażby.
Otworzyłem drzwi do pokoju chłopaka od razu zastając go leżącego w (możliwie) swoim łóżku. Pokój Torda i jego współlokatorów, kimkolwiek oni byli, nie różnił się zbytnio od mojego, Nex oraz Zaca umeblowaniem, oczywiście pomijając fakt, który był widoczny gołym okiem. Cały pokój w syfie brudny i przypominał trochę śmietnik. Nigdy nie widziałem tak brudnego pokoju w życiu. Podłoga była w ubraniach czystych jak i brudnych każdego kto tu mieszkał albo nawet tych którzy tu nie mieszkali (niezłe imprezy tu musiały się dziać), w sumie to wszystko znajdowało się na podłodze. Otwarte opakowania chipsów, butelki i puszki z napojami, paczki papierosów i wiele innych śmieci i ścinków.
Stałem przy łóżku Torda, który leżał skulony pod kołdrą, twarz blada jak biała kreda, a dłonie drżały mu lekko. Nie wyglądał za dobrze, jak w sumie każdy chory. Czułem się zagubiony, patrząc na znajomego, którym właśnie miałem się zaopiekować zgodnie z rozkazem opiekunów. Nie chciałem jakichkolwiek problemów zawsze unikałem ich szerokim łukiem. W każdym razie, po okropnie długim czasie milczenia, nie mogłem już dłużej stać tak bezczynnie i obserwować drżącego chłopaka bez słowa.
CZYTASZ
Obóz [TordTom//TomTord] {zawieszone}
FanfictionTom to siedemnastoletni szatyn wysłany przez swoją matkę na "obóz dla osób uzależnionych". Według kobiety miało to zadziałać lepiej niż terapia. Nigdy nie pisałam "normalnych" historii na wattpadzie więc miejcie świadomość, że niektóre historie, któ...