4. Słodkie tortury

10.6K 342 41
                                    

Gina obudziła się kilka minut przed godziną siódmą. Rozejrzała się dookoła zdając sobie sprawę, że znajduje się w swoim łóżku. Próbowała przywołać wspomnienie minionego wieczoru i w żaden sposób nie potrafiła wytłumaczyć jakim cudem znalazła się w swoim pokoju. Pamięta, jak przysiadła na kanapie i włączyła wieczorne wiadomości. Była wyczerpana po całym dniu czyszczenia marmurowych posadzek w ogromnym mieszkaniu Marchettiego. Chyba zasnęła na sofie, choć samego momentu zasypiania nie pamięta. 

 Wzięła szybki prysznic, nakremowała ciało balsamem waniliowym i ubrała roboczy uniform. Była to szara sukienka do kolan z białym kołnierzykiem, którą otrzymała dzień wcześniej. Związała włosy w wysoki kucyk a grzywkę ujarzmiła spinką. 

W kuchni podstawiła kubek pod ekspres i włączyła urządzenie. Następnie przygotowała ciasto i zaczęła smażyć włoskie słodkie placuszki, które zazwyczaj podawała z ricottą i malinami. Było to ulubione śniadanie Dazio. Miała nadzieję, że Salvatore też posmakują. Nie usłyszała, gdy Pan Marchetti wszedł do kuchni rozbudzony aromatem świeżo zaparzonej arabiki. Spojrzał na Ginę próbując przyzwyczaić się do jej widoku w swojej kuchni.

– Dzień dobry – przywitała się gdy tylko zorientowała się, że Salvatore ją obserwuje.

– Dzień dobry – mężczyzna mruknął cicho siadając przy stole. 

Przyglądał się dziewczynie nakładającej ciepłe placuszki na talerz, z zaangażowaniem dekorującej je malinami. Wyglądały bardzo apetycznie. 

Chwilę później Gemmaa postawiła talerz ze śniadaniem przed Salvatore podchodząc blisko. Na tyle blisko, by znowu poczuł waniliowy zapach jej balsamu do ciała. Przymknął lekko oczy starając się wyryć ten zapach w swojej pamięci. Ulotnił się on jednak w momencie, gdy Gemma odsunęła się od niego wracając do swoich obowiązków. 

Jaka szkoda.

Wziął do ust to co przygotowała po czym stwierdził, że placki są bardzo dobre. W tamtym momencie docenił jej obecność w domu i pomoc. Chciał odwlec możliwie jak najbardziej jej powrót do domu Rizziego.

– Chciałam spytać... – Gina odezwała się patrząc w puste pozbawione blasku oczy Marchettiego – czy wie Pan jak trafiłam wczoraj do swojego łóżka. Wydawało mi się, że zasnęłam na kanapie.

– Zaniosłem panią – rzucił beznamiętnie Salvatore jakby to była najbardziej oczywista sprawa.

– Dziękuję. Nie musiał pan tego robić.

– Nie ma za co. Następnym razem proszę się bardziej skupić na pracy a mniej na oglądaniu telewizji.

Dziewczyna spojrzała na Salvatore zastanawiając się czy się nie przesłyszała. Że co kurwa? To ona na kolanach szorowała przez cztery jebane godziny jego marmury po to, by usłyszeć takie słowa? W głowie aż huczało jej od epitetów jakimi w tym momencie mogłaby uraczyć Salvatore. Nie wiedziała jednak, że mężczyzna zrobi wszystko by odgrodzić się od niej wielkim murem. Zbyt mocno zaczynała wpływać na jego nastrój. Przyłapywał się na tym, że coraz częściej myśli o blondynce krzątającej się po jego mieszkaniu zastanawiając się co właśnie w tym momencie robi. Był zaintrygowany nią na tyle, by zacząć obawiać się jej wpływu na swoje dotychczasowe życie.

– Zatem pozwoli pan, że wrócę do swoich obowiązków – rzuciła oschle i odeszła nie zaszczycając mężczyznę spojrzeniem.

Salvatore dokończył śniadanie, dopił zimną już kawę po czym wykonał trzy telefony. Męczyło go to, że nadal nic nie ruszyło się do przodu w sprawie Gabriela Messiny. Postanowił skorzystać dziś z domowej siłowni, mając jednocześnie na oku Gemmę. Godzinę później wychodził z siłowni a pot iskrzył się na jego plecach. Kropelki spływały po jego torsie i ramionach zaś puls powoli wracał do normy. Wziął szybki zimny prysznic zastanawiając się czy nie przesadził z tonem, jakim potraktował dziś swoją pracownicę. 

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz