Rozdział 1

5 0 0
                                    


Pamiętam jakby to było wczoraj...

Obudziłam się o szóstej, byłam bardzo podekscytowana. Miałam jechać na dwa tygodnie do moich dziadków. Lubiłam odwiedzać babcie i dziadka, ale niestety przebywałam tam bardzo rzadko, bo ja mieszkałam w Kalifornii a dziadkowie w Karolinie północnej. Mieliśmy wyjechać o ósmej, czekała nas długa podróż.

Ubrałam się i zjadłam śniadanie, strasznie się cieszyłam i nie mogłam się doczekać. Wyszliśmy z domu o 7:55 wsiadając do samochodu o mało nie piszczałam ze szczęścia. Całą drogę rozmawialiśmy i śpiewaliśmy piosenki lecące w radiu. Po drodze zatrzymywaliśmy się w dwóch hotelach, ale w końcu po kilkudziesięciu godzinach jazdy z głównej ulicy zjechaliśmy w wąską, polną drogę. Ciągnęła się ona przez ponad dwadzieścia minut.

W końcu moim oczą ukazał się dosyć duży, piętrowy, drewniany dom. Na przeciwko niego rozciągał się ogromny las. Po lewej stronie domu dziadków znajdował się mniejszy, należący do 35-letniego sąsiada, który mieszkał ze swoją żoną. Byli bardzo mili i dziadkowie nigdy na nich nie narzekali. Były to jedyne dwa domy znajdujące się w promieniu dwudziestu kilometrów. Niestety zasięg był bardzo słaby albo wogóle go nie było.

W drzwiach czekali już na mnie babcia i dziadek. Pożegnałam się z rodzicami, którzy niestety nie mogli zostać z nami, bo mieli zarezerwowane wakacje we Włoszech. Wysiadłam z samochodu i pobiegłam przywitać się z dziadkami.

-Hejka-powiedziałam z szerokim uśmiechem.

-Cześć kochanie-babcia bardzo mocno mnie przytuliła.

Weszliśmy do kuchni a moim oczom ukazała się blacha z moim ulubionym ciastem. Umyłam ręce i zjedliśmy kolację przygotowaną przez babcię.

-Smakowała ci kolacja Kelly?-zapytał z uśmiechem dziadek kiedy odkładałam widelec.

-Była pyszna-przyznałam szczerze, wszystko co gotowała moja babcia zawsze było najlepsze.

Po jedzeniu wszyscy usiedliśmy na kanapie w salonie i jak zwykle przeglądaliśmy albumy że zdjęciami, których mieli chyba z dziesięć. Długo słuchałam historii z młodości dziadków, jak wyglądało ich wesele, jak wymykali się z domu, żeby się ze sobą spotkać i o tym jak się poznali. Tą ostatnią znałam na pamięć, ale mimo to chętnie słuchałam jej kolejny raz, bo była po prostu wspaniała.

-Chyba już czas spać-powiedziała babcia zdejmując okulary.

-Faktycznie już pora-przytaknął jej dziadek-jutro długi dzień.

-Dobranoc-przytuliłam ich i skierowałam się do mojego pokoju.

-Kelly!-krzyknął dziadek, gdy stawiałam pierwsze kroki na schodach-na szafce obok łóżka leżą zatyczki do uszu, włóż je jak będziesz się kładła i zasłoń roletę w oknie.

-Okej, a dlaczego?-cofnęłam się parę kroków, ponieważ byłam bardzo zaciekawiona iż nigdy wcześnie nie musiała czegoś takiego robić.

-Wiesz, jakiś czas temu w tym lesie obok pojawiło się stado wilków-odezwała się tym razem babcia-strasznie wyją w nocy i jest to nie do zniesienia a z zatyczkami nie będzie tego słychać. My z dziadkiem też mamy takie zatyczki.

-No dobrze-odpowiedziałam i kontynuowałam drogę na górę.

Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Nie był jakiś duży, ale mi w zupełności wystarczał. Na szafce faktycznie leżały dwie białe zatyczki, które od razu włożyłam do uszu, zasłoniłam okno, zgasiłam światło i położyłam się do łóżka, a już po pięciu minutach zasnęłam.

WendigoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz