Rozdział trzydziesty drugi

1.8K 313 12
                                    


Rebel

Dwa ostatnie dni były zaskakująco... nudne? Być może nie jest to odpowiednie określenie na życie w strachu, ale nie działo się zupełnie nic. Jedyną zmianą było pojawienie się żony najstarszego brata Seth'a, która okazała się wspaniałą kobietą. Naprawdę trudno było mi uwierzyć, że ktoś tak dobry wszedł do tak złej rodziny. A może wcale nie była taka zła? Zaczęłam się gubić i już sama nie wiedziałam, co myśleć o nich wszystkich. Pokazałam się z nią kilka razy na mieście, przechadzając się po ulicach, chodząc do kawiarni czy po prostu spacerując. Wszystko po to, by zainteresować człowieka, który chciał mnie zabić. Oczywiście wszyscy przeczuwali, że może wiedzieć, kim jest Maddy, ale to nie miało znaczenia. Musieliśmy dać mu jedynie okazję do ataku.

W piątkowy wieczór po raz pierwszy pojawiłam się w klubie. Weszłam specjalnym wejściem, by nie wpaść na żadną z dziewczyn. Wciąż pamiętałam, że połowa z nich mnie nienawidzi. W mojej sytuacji niechęć kilku barmanek nie była wielkim problemem, aczkolwiek wolałam nie dokładać sobie kolejnych myśli.

Usiadałam przed biurkiem, spojrzałam na dokumenty, których było naprawdę sporo i wzięłam się do pracy. Całe szczęście byłam już wystarczająco przeszkolona, by sobie z tym poradzić. Cieszyłam się, że mogłam czymś się zając, ale to nie trwało zbyt długo.

– Pasujesz tutaj.

Wyprostowałam się, słysząc głęboki głos Seth'a. Nawet nie zauważyłam, kiedy wszedł do środka.

– Czyżby? W ogóle tego nie czuję. – Uśmiechnęłam się nerwowo. – Przyszedłeś z Mad?

– Tak, siedzi przy barze i udaje, że zalewa się w trupa. – Podszedł do mnie, oparł ręce o biurko i pochylił się tak, że poczułam jego oddech na twarzy. – A ty naprawdę tu pasujesz.

– Być może. Zastanowię się nad tym, gdy tylko wszystko się uspokoi. O ile oczywiście przeżyję.

– Nic ci nie grozi – odparł od razu. – Jesteś pod moją ochroną.

– Wiem. Przepraszam. Po prostu jestem przerażona. Boję się o Maddy. Jeśli stanie jej się coś z mojego powodu...

– Vincent nauczył ją posługiwać się bronią. W samoobronie jest naprawdę niezła i dam sobie rękę uciąć, że trzyma przy sobie nóź. Wszystkie kobiety, które rodząc się czy też wchodzą do naszej rodziny, potrafią o siebie zadbać. Możesz być spokojna.

Mówił to tak, jakby naprawdę w to wierzył, więc rzeczywiście nieco się uspokoiłam, ale tylko nieco. Odwróciłam głowę w stronę szyby i spojrzałam w stronę baru, przy którym siedziała kobieta. Jeszcze godzina, może dwie i miała udać, że kłóci się z Vincentem, w razie gdyby morderca nas obserwował. Później miała wyjść i udać się prosto do parku, usiąść na jednej z ławek i czekać. Plan był aż zbyt prosty. Miałam wrażenie, że po raz kolejny nic się nie uda. Poprzednim razem zawiodło niemal wszystko.

– Mamy problem. – Angelo wtargnął do środka. – Jest tu ten gliniarz.

Spojrzałam na niezadowolonego Seth'a.

– Czego chce? – zapytał przyjaciela.

– Porozmawiać z Rebel w cztery oczy.

– Nie.

– Poczekaj, może to ważne – wtrąciłam. – On nie jest naszym zagrożeniem.

– Nie ufam mu i ty też nie powinnaś

– Nie ufasz mu dla zasady – westchnęłam. – Daj mi z nim porozmawiać.

Spojrzał na Angelo i trochę to trwało, zanim się odezwał.

Blakemore Family. Tom 6. SethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz