Prolog

2K 144 153
                                    

CALEB

3 lata wcześniej

Przed naszym domem leżą zwłoki. Jeszcze kilka godzin temu parszywa twarz Matthiasa Harringtona uśmiechała się do mnie znad butelki miodowego piwa, a teraz zastygła w kompletnym bezruchu. Nie dra mu nawet powieka. Kąciki ust wykrzywione są w delikatnym grymasie, potęgując wrażenie zgrozy.

Matthias Harrington nie żyje.

Najlepszy przyjaciel mojego ojca leży martwy w naszym ogrodzie.

Zginam się wpół, a zawartość mojego żołądka ląduje na trawie. Nie przestaję wymiotować nawet wtedy, gdy jestem pewny, że nic w nim już nie zostało. Gardło pali mnie od targających mną torsji, a kwaśny odór drażni w nos.

Matthias Harrigton został zamordowany.

Kiedy patrzę na jego bezwładnie leżące na ziemi ciało, jestem pewny, że ten obraz wyryje mi się w głowie na zawsze. Wszędzie widzę zaschnięte, ciemnoczerwone plamy pokrywające jego podkoszulek, szyję, zgniłą od zwłok trawę... Nie mogę przestać gapić się na poderżnięte gardło, które jednocześnie napawa mnie wstrętem i chorą fascynacją. W tym widoku jest coś takiego, że chociaż wzbudza on we mnie obrzydzenie oraz strach, czuję silną potrzebę, aby dokładnie mu się przyjrzeć. Jakby ktoś mnie zahipnotyzował, a ja nie mógłbym odejść, dopóki nie przestudiowałbym każdego najdrobniejszego zadrapania na jego sztywnych dłoniach. Na gardle widnieje parę cięć, co może sugerować, że morderca wykonał kilka nieudolnych prób zabicia swojej ofiary, zanim zadał jej ostateczny cios. Rany na twarzy Matthiasa świadczą o tym, że spodziewał się zagrożenia i próbował się bronić. Jednak finalnie nie ma to i tak żadnego znaczenia, ponieważ poniósł straszliwą klęskę i nigdy już nie wstanie z ziemi, na którą upadł.

Kilka godzin temu siedzieliśmy przy jednym stole, oglądając baseball. Teksas wygrał z Florydą w imponującym stylu, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, kto jest prawdziwym królem boiska. W gramofonie kręciła się ulubiona płyta ojca z piosenką Should I Stay or Should I Go, a w powietrzu unosił zapach znad oceanu: rześki i odrobinę słonawy.

Teraz ja stoję na dworze, słońce uporczywie grzeje mnie w kark, a pot skapuje na ziemię, niemal zmuszając mnie do wskoczenia prosto w żelazne sidła Atlantyku. Natomiast Matthias Harrington jest już tylko trupem. Bezużyteczną skorupą pozbawioną życia, która nigdy nie wydusi z siebie żadnego słowa.

Kiedy to do mnie dociera, chcę uciec od niego jak najdalej. Tylko, że później dzieje się coś strasznego... Później okazuje się, że jego mordercą jest mój ojciec, a przed tym nigdy nie zdołam się ukryć.

***

15 lipca 2020 r.

Matthias Harrington nie żyje. Próbował się bronić, kiedy ostrze pierwszy raz dotknęło skóry na jego szyi, ale w rzeczywistości okazał się zbyt słaby, aby całkowicie mi się sprzeciwić. Wystarczyły trzy cięcia, żeby nóż wszedł odpowiednio głęboko w ciało, a krew pociekła na trawę, która w kilka sekund zmieniła swój kolor. Jego śmierć była prosta, niesatysfakcjonująca. Poddał się szybciej, niż należało.

Wydaje mi się, że nie miał odpowiedniej motywacji, aby pozostać na tym świecie. Na dodatek chyba już dawno przewidział swój koniec. Od kilku dni czekał, aż go stąd zabiorę. Może sam pragnął umrzeć, ale brakowało mu odwagi, aby do tego doprowadzić? Nie wiem. Zresztą to bez znaczenia. Odszedł i nie będzie już sprawiał problemów. Był zbyt ciekawski. Wkurzał mnie. Mógł wszystko zepsuć.

Na szczęście teraz leży głęboko zakopany pod ziemią.

AAAAAAA!!! Zaczynamy nowy etap - rozumiecie to? Jestem mega podekscytowana i od kilku tygodni myślę tylko o tym - o historii Caleba i Cassie. Mam nadzieję, że będziecie bawić się na niej tak samo dobrze, jak ja podczas pisania <3 Dajcie znać, co myślicie, jesteście zaintrygowani? Jak Wam się podoba prolog?

Do zobaczenia w piątek w pierwszym rozdziale!

Ocean straconych nadziei [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz