Rozdział 3

8 2 6
                                    

Siedziałam na podłodze, opierając się plecami o zimną ścianę. Przebrałam się w ogromną bluzkę z logiem jakiegoś zespołu i krótkie spodenki. Odrazu na wejściu zmazałam makijaż i związałam włosy. Godzinę temu przyjechał nasz kurier z chińskim jedzeniem. Byłam tak głodna że nie sądziłam że zwykły ryż i puszysta, dobrze przypieczona panierka wraz z kulką mięsa mogą mi tak smakować. 

- Nie sądziłam że skończymy rozpakowywać sypialnie i pół salonu. - Przerwa ciszę Layla. 

- Sama dała byś radę. - Nabiera jedzenie na widelec. - Po prostu jesteś niezorganizowana. Co wczoraj ogarnęła? 

- Ciuchy i łazienkę. - Wskazuje na mnie widelcem. - A jak twoje rozmowa? Bo odrazu zabrałaś się do pracy. - Podnosi szklaną butelkę Coli. 

- Była... niesforna. - Wywracam oczami. - Na szczęście więcej szczegółów miałam w mejlu. Rozmawiałam z synem szefa. 

- Przystojny? - Uśmiecha się. 

- Cholernie. - Chichoczę. Nabieram na widelca ostatnią kulkę. - Blondyn z brązowymi oczami. - Biorę gryz. 

- W twoim typie. W sumie neutralny. - Wzrusza ramionami. Podziwem ją że zbada cała porcje, jeszcze do tego na ostro. Nienawidzę ostrych rzeczy. - Jak ma na imię?

- Alex. - Wywracam oczami. Na co przyjaciółka wybucha śmiechem. - Kolejny.

- Z Idą będziecie mieć facetów o tym samym imieniu. - Wstaję z podłogi. Kieruję się ku kuchni i wyrzuca styropianowe pudełko. 

- Po pierwsze nie, a po drugie romanse w pracy są zazwyczaj zabronione. - Nabieram resztki ryżu. Nienawidzę zostawiać takich okruchów na talerzu. 

- Głupie zasady wymyślone przez żonatych typów. - Macha dłonią. - W ogóle jestem zła że nie mogę przyjść na tą parapetówkę Idy. 

- Bardziej jesteś zła że tam nie możesz przyjść. - Robi tą samą czynność co Layla. - Czy bardziej że nie poznasz zespołu? - Podchodzę do niej przylizując widelec. 

- I to, i to. - Podnosi na mnie wzrok. - Bardziej to drugie.

- Jeszcze będziesz mieć okazje. - Wrzucam pojemnik. Kieruję się do zlewu aby umyć ręce. Nienawidzę mieć brudnych rąk, szczególnie jak dotknęłam jakiegoś mokrego jedzenia. 

- Mam nadzieje. - Wzdycha. - Może zakręć się obok któregoś? - Podnoszę na nią zdziwiony wzrok. 

- Kogo? - Przyjaciółka udaje zamyślona powoli kierując się w stronę lodówki. 

- Hmm, Matt jest jedyny wolny. - Podaje mi szklaną butelkę piwa. - Bezalkoholowe owocowe jak lubisz.  - Nic nie odpowiadam zabieram. Szybko odkręcam. 

- Kto? 

- Perkusista. - Wyjmuje piwo dla siebie. - Zazdroszczę Idce że trafił jej się Alex. Napewno teraz ją nieźle rżnie. - Kiwa głową z zamglonym wzrokiem. 

- Layla! - Nawet nie wiem czy się zaśmiać czy zrzygać. - To moja siostra i nie obchodzi mnie co oni robią.

- Ale no weź powiedz że Alex nie jest cholerną hotówą. - Upija spory łyk. 

- Jest przystojny ale nie w moim typie. I cieszę się że są razem. - Odwracam się do niej. - Ida zasłużyła na tego faceta jak on. 

- No to zakręć się obok jego przyjaciela. - Obchodzi mnie gestykulując podekscytowana. Kładzie piwo na stoliku i sięga karton. 

- Ale czemu? 

- Kasa. 

- Yhymm, a może ty to zrobisz? 

- Mnie tam nie będzie. To twoje zadanie. Uwieść go. 

- Przestań pieprzyć głupoty. - Odstawiam napój i podchodzę kartonu. - Skończmy rozkładać twoje rzeczy. 


*** 

Nakładałam na blade policzki odrobine różu. Teraz będę musiała malować się do pracy. Przez całe studia od czasu do czasu nałożyłam korektor z tuszem i tyle, a teraz muszę wyglądać na wymalowaną. 

Wstałam dziś późno jakoś miałam lenia żeby wstać, więc poleżałam z pół godziny. W tym czasie napisała do mnie siostra żebym wzięła rzeczy na zebranie bo chce abym u niej spała. Postanowiłam dziś założyć mała, czarną i do tego buty na obcasie. Muszę po wypłacie iść na zakupy. Jak Ida pojechał do Aleksa to od niej często pożyczałam bluzki i bluzy. W spodnie bym nie weszła przez duże biodra. 

Gdy już byłam wyszykowana postanowiłam że oszczędzić i pojadę komunikacją. Jedynie przyjechać trzy przystanki metrem. Nie jest źle, a później piechotą. 


***

Moja oszczędność okazała się być tak jakby trochę utrudniona. Po wyjściu z metra zgubiłam się. Na szczęście nie padało i nie wywaliłam kwiatka. Dostałam na miejsce piętnaście minut później niż planowałam. Da się wybaczyć, zazwyczaj dojeżdżałyśmy tu autem. Na wejście powitałam nowego portiera i weszłam do windy. Kilka minut później byłam już pod drzwiami. Odrazu dało się usłyszeć głosy. Dzwonek będzie lepiej słychać. Po chwili drzwi się otwierają. Ida. Wygląda tak cudownie. Uśmiech nie znika mi z twarzy.

- Cześć.

- Cześć. - Odwzajemnia mój gest. Jej wzrok spada na kwiatka. - Czy ty kupiłaś mi tego kwiatka samobójcę. 

- Wiem że go nie lubisz. - Ale za to jest przepiękny. Wchodzę do środka i podaję go siostrze. - Na lepszy początek. 

- Dzięki. - Odkłada go na szafkę. - Myślałam że będziesz wcześniej.

- Nie ogarniam tu jeszcze komunikacji. - Zdejmuje kurtkę i odkładam hmm... każdy zajęty. Odłożę na kurtkę siostry. Odwracam się do siostry, która prowadzi mnie do salonu gdzie są już wszyscy. Czuję się dziwnie bo znam tylko ją i wokalistę. 

- Poznajcie moją młodszą siostrę. - Pokazuje na mnie. Każde wzrok spada na mnie. Zaraz ją uduszę ale wiem że to zemsta za kwiatka. 

- Cześć wszystkim. Jestem Athena. 

- To może zjedzmy coś. - Proponuje. Ma szczęście jestem strasznie głodna. Nie opuszczę jej przez cała imprezę albo wypije trochę i zakoleguję się z kimś. 

- Cześć młoda. - Alex obejmuje mnie ramieniem. - Byłaś na rozmowie? 

- Byłam. - Podnoszę na niego wzrok. - Dobrze że dostałam informacje na mejla bo gość robił po raz pierwszy rekrutacje. 

- Spytał cię jak zrobiłaś ze mną wywiad? - Kiwam głową. - Skłamałaś? - Śmieje się.

- Nie, powiedziałam że to było u nas na chacie. - Również wybucham śmiechem. - Bardzo ci dziękuję że załatwiłeś mi to w sumie nie musiałeś. 

- Dla rodziny wszystko. 

- Jeszcze nią nie jesteśmy ale. - Podchodzę do stołu. Zabierając koreczek. - Może za jakiś czas. 

- Chcesz coś do picia? - Podchodzi za mnie łapiąc za ramiona. - Bo strasznie spięta jesteś.

- Mały drink. 

- Słyszałem że śpisz dziś u nas, więc możesz zaszaleć. 

- W poniedziałek zaczynam pracę. - Odwracam się do niego szturchając w ramie. 

- Dobra, dobra. Siadaj do stołu, a ja coś przyszykuje. 



Helders = God.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz