- A jak tam twoja mama?
- Słabo, ale jeszcze nie jest to stan, w którym potrzebna by była interwencja służb ratunkowych – odpowiada Alex. W tle słychać szybkie stukanie w klawiaturę komputera.
Wiedziałam, że chłopak na co dzień działa jako nielegalny informatyk, mówiąc prościej para się sztuką hackerską i ci którzy o tym wiedzą często piszą do niego zlecenie, które Berry wykonuje i zgarnia za to nawet niezłą kasę. Mógłby zarabiać więcej i naprawdę bardzo by chciał, ale nad wszystkim góruje zdrowy rozsądek i niechęć do wychylania się. Raz na jakiś czas większy skok, a potem osuwanie się w cień i prosta, szybka robota nie wymagająca wiele, ale za to gorzej płatna.
- Przekaż jej później pozdrowienia i powiedz, że za niedługo znów wpadnę z ciastkami herbacianymi.
- Oooo, a zrobisz też brownie? - zapytał z dziecięcą nadzieją. - To twoje jest sto razy lepsze niż to sklepowe.
- Zastanowię się - słysząc jego niezadowolenie zaśmiałam się cicho. - Ale wiem, jak możesz wpłynąć na moją decyzję.
- Tak?
- Carbonara a'la Alex Brerry powinna wystarczyć.
- Dobra, masz to jak w banku.
- Super.
Będę musiała się trochę wykosztować na czekoladę i już widziałam tą cenę do zapłacenia, ale czego się nie robi dla carbonary? Naprawdę, uwielbiam dania z makaronem, a carbonarę to już w szczególności. Poza tym uradowana twarz brata będzie wystarczającą nagrodą. Już widzę jak będzie mi kradł masę z miski, a potem jako pierwszy spałaszuje kilka (bo na jednym się nie skończy) kawałków kończąc z całą buzią usmarowaną czekoladą.
- To co, widzimy się potem?
- Tak, mam ogromną chęć na pączka oblanego różową czekoladą i posypką.
- Dobra, to do zobaczenia - odpowiedziałam rozbawiona jego łakomstwem. Miał słabość do pączków w różowej czekoladzie, ale kto by się mu dziwił, są takie ładne i jeszcze do tego dobre, że sama nabrałam ochoty na jednego.
- Pa pa.
Połączenie się urwało, a ja na spokojnie dokończyłam pakować torbę sportową dwa razy sprawdzając czy niczego mi nie brakuje. Ostatnim razem zapomniałam taśm i automatycznie straciła ochotę na trening. Cały pozostały dzień chodziłam naburmuszona i na każdego narzekała, więc podziękuję, ale tym razem wolę sprawdzić dwa razy niż mieć tylko nadzieję, że wszystko mam.
Przed wyjściem wzięłam jeszcze pustą butelkę i poszłam z nią do kuchni, żeby nalać wody. Przechodziłam akurat przez salon, kiedy w pół kroku zatrzymał mnie głos Sally Brown grającej samotnie w szachy. Sama ze sobą.
- Idziesz gdzieś?
- Emm, tak - odpowiedziałam lekko niepewnie nie wiedząc na co mam się przygotować. Kobieta zagadka lubi zaskakiwać w najmniej odpowiednich momentach.
Nie rozmawiałam z matką od świąt. Jedynie odpowiadałam na sporadyczne pytania lub mówiłam jej coś ważnego o czym musiała pamiętać, ale od tamtej nocy nie rozmawiałyśmy ze sobą tak naprawdę normalnie ani razu.
-Myślałam, że zechcesz ze mną zagrać. Już dawno nie ćwiczyłyśmy naszych umiejętności.
- Zapewniam cię, że moje umiejętności są w bardzo dobrej formie. Jestem najlepsze - unoszę wyżej podbródek pokazując pewność siebie, ale świdrujące, zielone oczy kobiety sprawiały, że czułam się jak balonik, z którego powoli upuszcza się powietrza.
CZYTASZ
The Snake poison (zawieszone)
Roman pour Adolescents[w trakcie poprawy (rozdziały co kilka dni)] Cleveland to miasteczko stanie Ohio całkowicie wyjęte z historii Stanów Zjednoczonych. Najbardziej przygnebiające miejsce słynące z wysokich podatków i korupcji. Jednym słowem dziura pełna ukrytych przekr...