Rozdzial 3. Poznanie

80 6 2
                                    

Otwierając drzwi pierwsze co zauważyłam to była wkurzona twarz mojej matki i dłonie zaciśnięte w pieść.

- Zabije go! Zabije tego drania obiecuje kurwa! - kobieta, wchodząc do mojego pokoju zaczęła tłumaczyć swój powód podenerwowania 𝑐𝑖𝑒𝑘𝑎𝑤𝑒 𝑜 𝑘𝑜𝑔𝑜 𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑜 𝑡𝑦𝑚 𝑟𝑎𝑧𝑒𝑚 𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑎ż𝑛𝑒, 𝑤𝑎ż𝑛𝑒 𝑡𝑜 𝑧𝑒 𝑡𝑒𝑛 𝑘𝑡𝑜ś 𝑚𝑎 𝑗𝑢ż 𝑛𝑎 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑗𝑒𝑏𝑎𝑛𝑒.

- O kogo chodzi? - zaczęłam ledwo powstrzymując chęć roześmiana się - No oczywiście, że o twojego ojca, a o kogo niby, zaczęłam gotować jedzenie na dzisiejszą kolację, a ten debil niby nie chcący zwalił z blatu garnek kremu dyniowego! - mama zaczęła sapać, bo jak zwykle wypowiedziała wszystko na jednym wdechu.

Ale Ja już wiedziałam, że ojciec ma przejebane. Krem dyniowy to było popisowe danie Joseline zastanawiałam się przez chwile, w jaki sposób mogę udobruchać kobietę, aż wpadłam na jeden pomysł i zaczęłam od razu go omawiać.

- To zróbmy może, tak że po prostu zrobimy wszystko od początku - kobieta patrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem - I wiesz ja tobie pomogę i każdy będzie zadowolony - brunetka uśmiechnęła się ukazując swojego dołeczki

- Ale kochanie jesteś pewnie zmęczona po szkole i nie chce byś później na kolacji była ledwo żywa - opowiadała z troska, a ja z ciekawością słuchałam, aż w końcu pozwolono dojść mi do głosu.

- Mamo na prawdę chce Ci pomoc, bo wiem, ile dla ciebie i ojca znaczy ta kolacja i tez chce dobrze wypaść przed tym typem spod latarni - kobieta spojrzała na mnie spod byka.

- Jaki typ spod latarni! Veronico wysławiaj się po imieniu, mówiąc o wspólnikach ojca i gdyby Rychardowi na prawdę zależało nie wylał by zupy - i już wiem, że powróciła moja prawdziwa mama silna, nie zależna kobieta, która była dla mnie inspiracja w dzieciństwie.

- Ale, skoro chcesz pomoc, to zapraszam do kuchni - kobieta, kończąc swoją wypowiedz wyszła z pokoju,pewnie schodząc do kuchni dać kolejny ochrzan ojcu.

Po kilku godzinach spędzeniu przy garach matka kazała pójść mi się ogarnąć, bo była już siódma, całe szczęście sukienkę wybrałam już sobie wcześniej była to zwykła czarna kiecka, sięgając przed kolano dobrałam do tego dodatkowo czarne buty na dość sporym obcasie - Jak ja wytrzymam w tych szpilkach - powiedziałam do siebie.

Tak jak zwykle na kolacje zrobiłam mocniejszy makijaż i nim się obróciłam było za dwadzieścia ósma, schodząc po schodach do jadalni usłyszałam kolejna kłótnie wśród moich rodziców.

- No nakryj do stołu człowieku, a nie siedzisz na dupie cały czas - usłyszałam wyraźniej głos mojej matki kuchnia była połączona z jadalnia wiec, wchodząc do pomieszczenia, gdzie cały dzień robiła się kolacja zauważyłam moją mamę ubrana w turkusową sukienkę ciągnąca się po ziemi z nacięciem na udzie.

- No no no kobitko, ale z ciebie laska - odezwałam się ze śmiechem do Joseline, a ona spojrzała na mnie, obracając głowę w bok - No ty nie lepiej wyglądasz córuś - kobieta tak jak ja odezwała się ze śmiechem.

- I jak tam z tym kremem? Zgaduje, że wyszedł.
Pyszny - nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo nagle odezwał się mój ojciec - Ver wyszedł bardzo smaczny i dziękuje, że pomogłeś tej babie zwanej moja żona - mężczyzna uśmiechnął się perfidnie w naszym kierunku 𝒖𝒈𝒉 𝒎ó𝒘𝒊ł𝒂𝒎 𝒌𝒊𝒆𝒅𝒚ś 𝒛𝒆 𝒎𝒂𝒎 𝒐𝒄𝒉𝒐𝒕ę 𝒘𝒚𝒋𝒆𝒃𝒂𝒄 𝒕𝒆𝒎𝒖 𝒄𝒛ł𝒐𝒘𝒊𝒆𝒌𝒐𝒘𝒊? 𝒏𝒊𝒆? 𝒕𝒐 𝒕𝒆𝒓𝒂𝒛 𝒕𝒐 𝒎ó𝒘𝒊ę.

Nikt nic nie zdążył powiedzieć, bo po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi - Pójdę i otworze Theodorowi - powiedziałam i poszłam w kierunku drzwi wejściowych otworzyłam drzwi i ukazał mi się wysoki mężczyzna na oko koło 25-lat ubrany w czarny garnitur idealnie dopasowany do jego sylwetki i nie powiem jak na swój wiek był dosyć przystojny - Veronica Sinclar córka Rycharda i Joseline miło mi Pana poznać - wyciągnęłam rękę w kierunku mężczyzny, a on ja wziął i pocałował. 𝑎𝑙𝑒 𝑠𝑧𝑎𝑟𝑚𝑎𝑛𝑐𝑘𝑖.

- Mi tez miło Ciebie poznać, Theodor Walker - od razu, gdy mi się przedstawił otworzyłam szerzej drzwi by mógł wejść mężczyzna od razu przeszedł do jadalni, gdzie uścisnął rękę mojemu ojcu i tak jak mi wcześniej pocałował rękę mojej matki.

- Bardzo dziękuje za zaproszenie na kolacje dla mnie to wielki zaszczyt - Theodor uśmiechnął się pokazując swojego śnieżno białe zęby. - Cała przyjemność stoi po mojej stronie dziękujemy za przybycie - odezwał się Rychard, jedząc jakąś potrawkę warzywna.

- Theodorze może opowiesz nam co robisz w Nowym Yorku? - odezwała się z ciekawością Joseline- MHM praktycznie całe życie tu mieszkam - zaczął mężczyzna swój wywód nigdy nie lubiłam takich opowieści zawsze mnie męczyły cały czas tylko się uśmiechać lub śmiać z płaskich żartów tych mężczyzn, ale w Theodorze było coś innego coś, co słuchacza, aż przyciągało i aż chciało się słuchać.

- Odkąd pamiętam chciałem iść na prawo i zostać prawnikiem, kto wie może kiedyś założę własna kancelarie - Od razu po skończeniu swojej przemowy wziął łyk wina ze swojego kieliszka - Veronico a mam pytanie - I już wiedziałam, że umarłam nie lubiłam uczestniczyć w ten sposób w tych dętych kolacjach, lecz wiem, co one znaczą Dla moich rodziców wiec, nie przeciągając postanowiłam się odezwać.

- Tak słucham? - powiedziałam z lekka chrypka w głosie

- Czy ty przypadkiem nie chodzisz do High School liceum? Bo zdaje mi się, że chodzisz na Ang z moim bratem -.

I jeszcze tego zabrakło chodziłam z jego bratem do szkoły, i to jeszcze na ten sam przedmiot myślałam, że zapadnę się pod siebie
- Masz na myśli Issaca Walkera? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, a mężczyzna na to tylko przytaknął i mruknął coś pod nosem

- Issac jest dość specyficznym osobnikiem.

- Tak z tym się zgodzę wczoraj palnął taką głupotę do nauczyciela, że aż mi się wstyd zrobiło - nie wiem, czemu nadal prowadziłam konwersacje z tym mężczyzna, ale nie mogłam przestać tak samo jak on nie mógł przestać taksować mnie wzrokiem.

- No cóż, w takim razie przepraszam za to

- Spoko, spoko stary nic się nie dzieje - boże co ja powiedziałam zawsze rodzice kazali mi się kulturalnie odzywać, a tu nagle coś takiego walnęłam nie ja już nie żyje, aż nagle każdy wybuchł śmiechem, a ja cała poczerwieniałam ze stresu.

- Interesującego słownictwo używasz córko - odezwał się mój ojciec, a ja utkwiłam wzrok w swoim talerzu od tamtej pory mało co się odzywałam i w taki owak sposób minęło już dość sporo czasu.

I nagle Theodor się odezwał
- Niestety muszę już Państwa przeprosić, ale muszę już wracać do domu moja psina ma cieczkę i wole jej nie zostawiać na dłuższy okres.

- Och dobrze w takim razie dziękujemy za twoje przybycie Theodorze - odezwała się matka

- Pozwól, że odprowadzimy cię do wyjścia - tym razem powiedział to ojciec, a ja myślałam, że jebnę zawsze ludzie sami potrafili dojść do drzwi, a tym razem okazało się, że ten jest jakimś obłąkańcem co sam wyjść nie potrafi to znaczy nie mam nic do Theodora myślę, że nawet go polubiłam.

Ale do drzwi chyba umie sam dojść tak jak reszta wstałam ze swojego miejsca i ruszyliśmy do drzwi wejściowych, gdy już przy nich staliśmy Theodor podal ojcu rękę tak samo jak mojej matce dodatkowo dziękując jej za tak dobre jedzenie i nadszedł czas na mnie, mnie jako jedyna przytulił, dziękując za miłe spędzony czas ostatni raz obczaił mnie wzrokiem i wyszedł z domu.

- Widzę, że komuś tutaj się spodobałaś ulalala - powiedział tata, a ja go tylko obdarowałam wzrokiem pełnym grozy i nagle coś ciekawego nasunęło mi się na język.

- Ile on ma lat? - wypaliłam, nie zważając co takiego dokładnie powiedziałam.

Moi rodzice obdarowali mnie wzrokiem pełnym zdziwnia, aż nagle matka powiedziała.

- Trzydzieści skarbie.

𝘪 𝘫𝘶ż 𝘸𝘪𝘦𝘥𝘻𝘪𝘢ł𝘢𝘮 𝘻𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘱𝘰 𝘮𝘯𝘪𝘦.

The First and The Last TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz