メ ᴜꜱᴌʏꜱᴢ ᴍóᴊ ᴋʀᴢʏᴋ! メ

189 8 112
                                    

- Boska Wiedza! - usłyszał krzyk.

Chciał krzyknąć "Joe! Usuń się mu z drogi! Nie wytrzymasz kolejnego strzału!" ale z jego gardła wydobył się jedynie charkot. Sam ledwie się trzymał.

Każdy centymetr jego ciała emanował bólem i był wyczerpany. Leżał bezwładnie na murawie, a ból głowy odcinał go już powoli od rozumu. Drżał z bólu i wycieńczenia, nie potrafił nic z siebie wydusić, a jedyne co mógł w tamtej chwili robić, to tylko obserwować, jak drużyna Liceum Zeusa zmiata Akademię Królewską w proch.

Żadne z nich nie wiedziało, że sprawy przybiorą tak fatalny obrót. Żaden z zawodników Akademii nie stał już na nogach. Wszyscy, podobnie jak Samford leżeli pokonani na murawie, skręcając się z bólu. Prócz Kinga, który wciąż uparcie trwał na bramce. Wyczerpanie bramkarza było widać nawet z drugiego końca boiska. Nie było szans na to, że uda mu się obronić ten strzał. Na trybunach zapadła grobowa cisza, ludzie z niedowierzaniem obserwowali porażkę Królewskich.

- Joe..! - zachrypnięty krzyk wydobył się z gardła herbacianookiego napastnika, gdy na boisku rozbłysnęło białe światło, a zza pleców Byron'a Love'a wyrosły majestatyczne białe skrzydła. Nadal nie potrafił pojąć, jak coś tak niesamowitego i pięknego mogło wyrządzić tak ogromne szkody. Długowłosy blondyn z Zeusa posłał piłkę w stronę Kinga. Na twarzy bramkarza błysnęło przerażenie, a potem błysnęło oślepiające światło, wszystkim zadzwoniło w uszach, potęgując ból głowy i Joseph leżał już bezwładnie w bramce.

Łzy cisnęły się do oczu cyjanowłosego napastnika. To koniec. Zostali pokonani. Samford poddał się i po prostu leżał bez władzy w ciele na murawie, czekając, aż to piekło się w końcu skończy. Ale minuty ciągnęły się niemiłosiernie.

A Sharp? Co robił Sharp? Nawet nie wszedł na boisko. David spoglądał na niego z wyrzutem w oku. Wyrzut zamienił się w obrzydzenie i złość, a napastnik powoli czuł, jak odpływa. Ból zawładnął całym jego ciałem i wykańczał go całkowicie. W głowie mu szumiało, przestawał słyszeć własne myśli, w których wyzywał kapitana, za to, że im nie pomógł, aż w końcu urwał mu się film.

メメメ

David posyłał spojrzenie pełne pogardy do Jude'a wychodzącego z sali szpitalnej. Sharp przyszedł tu zobaczyć jak się mają i obiecał, że weźmie odwet na szkole Zeusa.

Obiecanki cacanki - prychnął w myślach cyjanowłosy.

Dave wiedział, że Jude nie zrobił tego specjalnie. Sharp był kontuzjowany, chciał oszczędzać siły na kolejne mecze, doskonale o tym pamiętał. Herbacianooki rozmawiał z nim dzień przed meczem, zapewnił go, że dadzą radę. Kolejna pusta obietnica. Nie chciał mieć mu tego za złe, że im nie pomógł. Ale jakaś część niego, część, która powoli zjadała go od środka, była wściekła, że podczas gdy oni przegrywali i cierpieli, ich kapitan siedział sobie na ławeczce jak święty król i nie chciał im pomóc. A gdy już chciał wejść, było już za późno.

David był rozdarty w środku. Walczył sam ze sobą, kłócąc się w myślach i desperacko próbując uciszyć swoją mroczną stronę.

"Sharp wam nie pomógł"

"Jude nie wiedział, że tak się stanie. Chciał leczyć kontuzję kostki, by pomóc nam wygrywać następne mecze" - bronił go w myślach.

"Ale to przez niego przegraliście. Tchórzył, martwił się sam o siebie" - szeptał głos w głowie.

"Nie" - pomyślał stanowczo Dave - "To nieprawda. Jude taki nie jest!"

🎉 Zakończyłeś czytanie メ ᴜꜱᴌʏꜱᴢ ᴍóᴊ ᴋʀᴢʏᴋ! メ 𝔻𝕒𝕧𝕚𝕕 𝕊𝕒𝕞𝕗𝕠𝕣𝕕 メ 𝕆𝕟𝕖𝕤𝕙𝕠𝕥 メ 🎉
メ ᴜꜱᴌʏꜱᴢ ᴍóᴊ ᴋʀᴢʏᴋ! メ 𝔻𝕒𝕧𝕚𝕕 𝕊𝕒𝕞𝕗𝕠𝕣𝕕 メ 𝕆𝕟𝕖𝕤𝕙𝕠𝕥 メOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz