Sypialnia skąpana była w połowicznym mroku. Przez nie do końca zasłonięte, długie zasłony do samej ziemi, do pokoju wkradał się blask księżyca.
W powietrzu unosił się zapach drzewa sandałowego wymieszanego z zapachem kawy. Cisza była zakłócana jedynie miarowymi oddechami dwójki mężczyzn, leżących w satynowej pościeli.
Ułożeni byli na tak zwaną "łyżeczkę". Jeden z nich, pokryty runami, ciasno trzymał drugiego, przytulając się do jego pleców, a twarz miał wtuloną w jego włosy. Opatulony ramionami, miał ręce ułożone pod głową.
Niestety sielankowy sen został przerwany.
Mężczyzna, bez run na ciele, zaczął ciężej oddychać. Marszczył nos, a ręce wyciągał przed siebie szarpiąc nimi za prześcieradło. Po chwili, po jego policzkach potoczyły się łzy, mocząc poduszkę, a z gardła wyrwał się szloch.
Drugi zaalarmowany niespokojnym snem osoby w jego ramionach otworzył oczy, by następnie w zawrotnym tempie podnieść się do siadu. Nie czekając ani chwili, zgarnął w swoje ramiona płaczącego próbując go obudzić.
- Magnus? - szepnął lecz to nic nie dało. - Magnus! - powtórzył głośniej i wtedy kocie, mokre oczy spojrzały w te jego, niebieskie jak najpiękniejsze niebo. Mężczyzna nic nie powiedział.
Wyciągnął ręce i dotknął twarzy ukochanego, jakby potrzebował potwierdzenia, że ten naprawdę na niego patrzy i jest tuż obok. Gdy już się upewnił, znów wybuchł płaczem i rzucił się mu na szyję, przy okazji mocząc mu koszulkę.
- Alec.. - wychrypiał wplątując dłoń w jego włosy i bardziej przylgnął do jego torsu szukając ukojenia.
Niebieskooki zaczął nimi kołysac, i w tym samym momencie gładził Magnusa po plecach. To był pierwszy raz, gdy kociooki miał koszmar. Mimo tych kilku lat razem, czarownik sypiał zawsze spokojnie, dlatego Alexander był wystraszony nie na żarty. Prędzej to łowce nawiedzały nieprzyjemności podczas snu.
Gdy Magnus trochę się uspokoił, Alec okrył go szczelnie kocem, wziął na ręce i wyniósł do salonu, by posadzić starszego na kanapie. Następnie poszedł do kuchni zrobić herbatę i wrócił z nią do kociookiego. Bane popatrzył na niego z nadal mokrymi oczami i przyjął kubek.
Lightwood usiadł obok niego i pozwolił, by czarownik ponownie się w niego wtulił, przyciągając w tym samym momencie kolana do swojej klatki piersiowej.
Po kilku minutach oddech czarownika się unormował, a bicie serca wróciło do regularnego, spokojnego rytmu.
Siedzieli w ciszy, przerywanej jedynie siorbaniem herbaty z kubka. Alec nie miał zamiaru się odzywać. Wiedział, że Bane musi na spokojnie wszystko poukładać w głowie i jeśli będzie chciał, to na pewno opowie mu swój koszmar. Znał to. Tak samo zachowywał się Magnus w stosunku do niego, gdy ten budził się od czasu do czasu z krzykiem, spowodowanym aż za bardzo realistycznymi snami.
- Straciłem Cię. - szepnął Magnus. Alexander automatycznie przytulił go mocniej. - Leżałeś... cały we krwi, a ja nic nie mogłem zrobić. - Bane odnalazł rękę niebieskookiego by spleść ich palce razem.
Znów zapadła cisza przerywana jedynie oddechem i cykaniem zegara. Przez oszklone drzwi tarasu do salonu wkradał się księżyc, otulając ich swoim blaskiem.
- Nie wiem gdzie byliśmy. - zaczął ponownie szeptem Magnus zaciskając i wyprostowując palce ich złączonych dłoni. - Wszędzie był ogień, niszczący drzewa i krzewy. Było też jasno mimo, iż jestem przekonany, że była to noc. - Czarownik zmarszczył brwi. - Na około mnie leżały trupy: nocnych łowców, wilkołaków, wampirów i czasowników. Najgorsze było to, że na wprost mnie leżałeś ty. - szepnął, a Alec pogładził kciukiem wierzch jego dłoni. - Byłeś cały zakrwawiony. Chciałem do Ciebie podbiec ale nie mogłem się ruszyć. Zacząłem krzyczeć ale to też nic nie dawało. - mówił. - Ta bezsilność, którą czułem... Tego nie da się opisać Alexandrze. Słyszałem jak twoje serce przestaje bić, jak twoje płuca biorą ostatni oddech... Tak bardzo się bałem.
Lightwood zabrał kubek z herbatą, z drugiej dłoni ukochanego, by odstawić go na stół. Szybko wrócił do poprzedniej pozycji wciągając na swoje kolana Magnusa. Ten usiadł na nim okrakiem, by następnie schować twarz w zagłębieniu szyii niebieskookiego. Łowca objął go i począł jeździć uspokajająco rękami po jego plecach owiniętych w koc.
- Skarbie. - powiedział Aleksander. - Czujesz moje ciepło?
Bana pokiwał głową twierdząco. Nefilim lekko go od siebie odsunął i przyłożył rękę ukochanego do miejsca gdzie było jego serce. Kociooki podążał oczami za jego ruchami z zaciekawieniem.
- A to. Czujesz? - spytał ponownie Alec.
- Czuję. - odpowiedział Magnus, wyczuwając pod palcami spokojne bicie narządu. Przymknął oczy i wsłuchał się w nie.
- Dobrze skarbie. - powiedział niebieskooki rozumiejąc czyny ukochanego. - Bije cały czas tym samym rytmem. Delikatnie i spokojnie. - mówił. - I wiesz co? - spytał. - Bije dla Ciebie kochanie, teraz i w przyszłości. To co zobaczyłeś to tylko zły sen, koszmar, który nigdy się nie wydarzy, a ja jestem tutaj, cały i zdrowy. Jestem koło Ciebie i nigdzie się nie wybieram, bo moje serce należy do Ciebie i dopóki bije będzie blisko twojej osoby.
Skończył i w tym samym momencie Magnus otworzył oczy, by spojrzeć w te, które tak uwielbiał. Zobaczył w nich pewność i czystą miłość. Uśmiechnął się delikatnie i złożył na ustach łowcy motyli pocałunek. Był już całkowicie spokojny i jedyne o czym w tej chwili myślał był Alexander i jego słowa.
- Kocham Cię. - szepnął, opierając ich czoła o siebie. - Nad życie. - dodał.
- Ja Ciebie też. - usłyszał w odpowiedzi. Chwilę później poczuł jak Alec wstaje z kanapy i kieruję się w stronę sypialni. Przeszedł miękko przez drzwi i ułożył go na łóżku przodem do siebie. Czarownik wykorzystał to, by ponownie wtulić się w ukochanego.
Łowca przykrył ich szczelnie kołdrą, a palce jednej z dłoni wplótł we włosy kociookiego. Zaczął nimi gładzić skórę głowy i wiedział, że Magnus zaraz zaśnie. Oddech Bane'a był miarowy, a serce biło rytmicznie.
- Nigdy Cię nie opuszczę. - usłyszał jeszcze zanim odpłynął do krainy Morfeusza. - Przenigdy.
CZYTASZ
Nightmare - Malec/OneShot
FanfictionMagnus doświadcza najgorszego w życiu koszmaru, a Alec uważnie go słucha by następnie ukoić ukochanego. 03.04.2024r.