Rozdział 1 - Zielone Porsche

11 4 2
                                    

Okazało się, że to wcale nie był kostium upiornej pokojówki czy zakonnicy, lecz cosplay współczesnej wersji Wednesday. Zapytana skąd pomysł na dodanie krzyża, Ana odpowiedziała, że chciała urozmaicić swoje zbliżenie z Lukiem. No cóż, na pewno dziewczyna nie miała problemu z opowiadaniem o swoim życiu miłosnym, o czym zdążyłam się przekonać podczas minionego miesiąca. Na szczęście nie natknęłam się już na żadne podobne sceny.

Halloween nadeszło szybciej niż myślałam. Po raz pierwszy byłam zbyt skupiona na pierwszych zajęciach, spotkaniach integracyjnych i poszukiwaniu pracy, żeby odliczać dni do ulubionego święta. Co nie oznaczało, że nie przygotowałam sobie odpowiedniego kostiumu. W tym roku postawiłam na postać bajkową, możliwe że zostałam do tego zainspirowana przez Ane.

Roznosząc cv po okolicznych kawiarniach, wpadłam na niewielki sklep z rzeczami vintage, wciśnięty pomiędzy salon fryzjerski dla psów i aptekę. Znalazłam tam idealne dzwony, pokryte błyszczącym materiałem układającym się we wzór w rybie łuski, a ekspedientka machnęła ręką i pozwoliła mi je kupić za jedynie 5 funtów. Sprawiała wrażenie niezainteresowanej zyskiem ze sprzedaży.

Nie potrafiłam ukryć podekscytowania, które mnie ogarniało, kiedy wracałam do akademika, mając w głowie piękną wizją tegorocznego przebrania. Wiedziałam, że pozostałe elementy zdołam wygrzebać spośród rzeczy przywiezionych z domu rodzinnego, a Ana obiecała pożyczyć mi kolczyki w kształcie muszelek, idealnie pasujące do mojej wizji. Sama postanowiła zrezygnować z przebrania za Wednesday, tłumacząc mi, że zaczął jej się źle kojarzyć. Wolałam nie dopytywać, ale poparłam jej nowy pomysł jakim był kostium Britney Spears.

Dni mijały, a ja coraz lepiej poznawałam campus. Zwiedziłam większą jego część i znalazłam strefę nauki, gdzie lubiłam chodzić po zajęciach. Na piątym piętrze biblioteki rozłożono kolorowe pufy i podwieszone ławeczki,  z głośników sączyły się spokojne dźwięki jazzowe. Nigdy nie spotkałam tam tłumów.

Raz nawet dołączyła do mnie Ana. Wpadła do mnie po klucze, których tamtego dnia zapomniała zabrać ze sobą i przyniosła mi późny lunch.

Było naprawdę miło.

Miałyśmy kilka wspólnych zajęć, na które chodziłyśmy razem. Całkiem dobrze mi się z nią współpracowało, kiedy zostałyśmy przydzielone do wspólnego projektu. Każda znała swój zakres obowiązków i się z nich sumiennie wywiązywała.

Tego dnia wbiegłam prawie spóźniona na ćwiczenia z psychologii społecznej. Zajęłam jedno z ostatnich miejsc w sali, ze zdziwieniem orientując się, że Any na nich nie było. Zmarszczyłam brwi ukradkiem zerkając na ekran telefonu, ale nie znalazłam żadnych nieodczytanych powiadomień.

Dziwne, pomyślałam, dziewczyna odpuściła akademik jak zwykle sporo przede mną tłumacząc się chęcią wypicia kawy ze swojej ulubionej kawiarni sporo oddalonej od kampusu. Trochę tego nie rozumiałam, bo w okolicy naszego akademika mieliśmy sporo lokali. Ja sama miałam już swój ulubiony oferujący francuskie wypieki, które lubiłam brać na drugie śniadanie. Ana upierała się jednak przy swojej kawiarni mówiąc, że nigdzie indziej nie piła tak dobrej matchy.

Wykładowca wszedł do sali zamykając za sobą drzwi. Postanowiłam nie przejmować się nieobecnością współlokatorki i wyciągnęłam swój tablet, na którym przywykłam robić notatki.

- Prosiłbym państwa o pełną uwagę, jako że przybliżę dzisiaj warunki waszego zaliczenia.

Siedzące przede mną dwie dziewczyny westchnęły głośno i zaczęły do siebie szeptać. Kojarzyłam je z widzenia, zajmowały pokój na tym samym piętrze co ja i Ana. Chyba nawet minęłam się z nimi kiedyś w kuchni.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Świt Zakazanej MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz