Niebo i gwiazdy, czyli coś dla mnie

333 18 10
                                    

DZIĘKI ZA PONAD 700 WYŚWIETLEŃ JESTEŚCIE WIELKIE. NO I JESZCZE ZA KOMENTARZE I GŁOSY, TO DUŻO DLA MNIE ZNACZY.

Dan:

Basen nareszcie się skończył. Wszedłem do szatni razem ze Stanem. Wyglądał na wycieńczonego.

- Stary, Ciebie głowa też tak boli?- zapytał.

- Tak, jest gorzej niż było przed.- odpowiedziałem.- Wiesz co mnie zastanawia?- przyjaciel spojrzał na mnie jak na idiotę.- Dlaczego nas i Beth tak łepetyna boli, a Lolę nie?

- Może dlatego, że to jej żywioł.- powiedział Stan głupawo się uśmiechając. Wtedy mnie olśniło.

- Stan, jesteś geniuszem.- rzekłem uradowany. Mój przyjaciel spojrzał na mnie z lekkim zdziweniem.

- O co ci chodzi?- spytał.

- Ten głos w głowie, to głos żywiołu. Ogarniasz?- przecząco pokręcił głową.- To oznacza, że głowa nie przestanie boleć, póki nie uwolnimy mocy.- zakończyłem mowę.

Stan uśmiechnął się do mnie sarkastycznie. Nagle poczułem, że ból w głowie zniknął. Spojrzałem na mojego kumpla, ale jego tam nie było. Spojrzałem wokół siebie, i wtedy go zauważyłem. Tkwił w środku niewielkiego tornado, bezskutecznie próbując się z niego wydostać. Spojrzał na mnie z błaganiem w oczach. Wybuchnąłem śmiechem. Mój kumpel nie podzielał mojego entuzjazmu.

- Bardzo śmieszne.- mruknął.- Wyciągnij mnie stąd baranie!

Sekundę później Stan stał obok mnie. Uśmiechnąłem się do niego. Rozejrzałem się po szatni, oprócz Ziemistych i Wietrznych byli jeszcze Ogniści. Spojrzałem na Stana. Piorunował kogoś wzrokiem. Spojrzałem w tym samym kierunku, patrzył na Barta z niechęcią w oczach. Pociągnąłem przyjaciela w stronę naszych szafek. Niestety nie zrobiłem tego wystarczająco szybko. Szafka Barta nagle obrosła niezniszczalnym pnączem. Spojrzałam ze zdziwieniem na Stana i zapytałem:

- Stary, czemu to zrobiłeś?

- Przystawiał się do Beth.- odpowiedział prawie momentalnie. Był zazdrosny, oczywiste.

- Tak wogóle to skąd o tym wiesz?- dopytywałem.

- Widziałem ich- mówił lekko poirytowanym głosem.- Mam basen obok. Rozmawiali i ona się do niego uśmiechnęła. Powiedz mi szczerze- zwrócił się do mnie.- co on ma czego ja nie mam?

- Wyluzuj! Beth i tak będzie twoja.- słowa te uspokoiły mojego kompana.

Szybko wzięliśmy prysznic. Gdy byliśmy zwarci i gotowi ruszyliśmy w stronę drzwi. Kierując się do wyjścia mijaliśmy szafkę Barta. Była otwarta, a pnącza, które ją okalały były zwęglone. Odwróciłem wzrok. Wyszliśmy na korytarz. Dziewczyny już czekały. Przyjrzałem się Loli, wyglądała promiennie. Natomiast Beth miała lekko zwęglone włosy. Spojrzałem na Lol pytająco. Zrozumiała o co chodzi.

- Moja zacna przyjaciółka nadpaliła włosy, gdyż nie zapanowała nad mocą.- rzekła. - Odpowiadając na kolejne pytanie mamy astronomię w 128.

- Pierwsze piętro.- dodałem.- Żadnych schodów.

- No i dobrze.- powiedziała Beth.- Woda wyciągnęła ze mnie wszystkie siły. Jeszcze ten wypadek z ogniem, nie wiem co się stało.

- Ale my chyba wiemy.- szepnął dotąd milczący Stan. - Mogę?- spytał się mnie już normalnym głosem.

- Jasne.- przytaknąłem.

I wtedy Stan zaczął wszystko wyjaśniać. Gdy skończył Lola spojrzała na mnie z uznaniem. Czyli powiedział, że ja to wymyśliłem, a już się bałem...Idąc do klasy rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale w szczególności o natchodzącym balu otwarcia. Na którym witano pierwszorocznych. Obecność obowiązkowa. Nawet się nie zorientowałem kiedy stanęliśmy pod klasą. Prawie wszyscy już byli w środku. Sala była ogromna. Nie było stołów, krzeseł. Na ziemi leżały tylko pufy. W pomieszczeniu było ciemno. Sufit tworzyła gigantyczna kopuła oświetlona milionami małych światełek imitujących gwiazdy.

Usiedliśmy całą paczką. Patrzyłem na prowizoryczne niebo i powoli zaczynałem rozróżniać gwiazdozbiory. Po chwili do klasy wszedł łysy mężczyzna z długą siwą brodą . Usiadł tak jak my na podłodze i rzekł:

- Witajcie dzieci. Miło widzeć kilka nowych twarzy w tej szkole.- rozejrzał się po klasie. Jego wzrok zatrzymał się na mojej skromnej osobie.- Jak się nazywasz chłopcze?-spytał

- Dan ..-zacząłem, ale staruszek wszedł mi w słowo.

- Dorry.- spojrzałem na niego ze zdziwieniem.- Znałem twojego pradziadka i prababcię, al z niej była laska...

Ręka Sarah wystrzeliła w górę. Ratując moją sytuację.

- Panie profesorze, co będziemy robić u Pana na lekcjach?- spytała

- A co macie robić?- odpowiedział pytaniem na pytanie.- Uczyć się naturalnie! Będziecie się uczyć o urokach nieba, ale także o jego minusach, o gwiazdach, gwiazdozbiorach, o tym jak określić położenie za pomocą gwiazd....- słuchałem go jak zaczarowany.

Kątem oka zobaczyłem, że Beth oparła głowę na ramieniu Stana, który zaczął przysypiać. Lola położyła się na ziemię i patrzyła na sklepienie. Po chwili zrobiłem to samo.

- Połóżcie się na ziemi, aby widzieć nieboskłon.- powiedział nauczyciel.- Poznacie na lekcji dzisiejszej dwa gwiazdozbiory.

Tak minęła nam cała lekcja. Leżeliśmy i uczyliśmy się rozpoznawać gwiazdy. Gdy zadzwonił dzwonek skierowaliśmy się w stronę stołówki.

- Czas na obiad !- krzyknął uradowany Stan.

- Ciekawi mnie co będzie.- rzekła Beth.- W mojej szkole na Blik kucharka dawała nam jakieś papki. Nie potrafiła gotować.

- U mnie też jedzonko zbyt smaczne nie było.- powiedziałem krzywiąc się na samo wspomnienie. Widząc moją minę Lola wybuchnęła śmiechem.- No co?

- Nie rozumiem o co Wam chodzi. Jedzenie, to jedzenie.- wtrąciła z uśmiechem na ustach.

- Mówi to osoba, która na śniadania zjadła 2 bułki z szynką i rogala z dżemem.- mówiła Beth patrząc na Lolę. Na co ta pokazała przyjaciółce język.

- To idziemy ludzie, czy nie?- spytał Stan. Nagle usłyszeliśmy ten dźwięk. Brzmiał jak ryk niedźwiedzia.Obróciłem się do tyłu. Stan spojrzał przepraszająco i powiedział.- Sorrki, jestem strasznie głodny.

Mimowolnie wybuchnąłem śmiechem, moim śladem poszła reszta. Gdy byliśmy się już w stanie uspokoić weszliśmy do stołówki. Jejciu, jak tam pachniało, tego się słowami opisać nie da. Nasz wygłodniały wilk- Stan, jako pierwszy rzucił się na jedzenie. Na półmiskach leżały chyba z 4 rodzaje mięsa, napewno był kurczak, bo to on wylądował na moim talerzu. Oprócz mięsa była ryba, a także kasza, ryż, ziemniaki i chleb. Bez wielkiego zastanowienia wziąłem ziemniaki. A zapomniałbym, jeszcze był cały stolik przypraw, sosów i warzyw, a także owoców i deserów. Mniam. Nałożyłem sobie sporo kukurydzy, a także sałaty, marchewki i troszkę pomidora. Podszedłem do słodkiego i na osobny talerz wsadziłem 2 kawałki ciasta z czerwoną polewą. Po drodze do stolika zabrałem jeszcze kubek lemoniady. Usiadłem na moim stałym miejscu, reszta już siedziała i wcale nie miała mniejszych porcji ode mnie.

- No to smacznego!- powiedziałem i zaatakowałem kurczaka.

SORRKI, ŻE TAK DŁUGO, JESTEM CHORA I NIE MOGĘ NIC JEŚĆ OD 2 DNI, WIĘC WYBACZCIE KOŃCÒWKĘ.

Wyprawa w nieznaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz