Niespodziewane wieści

241 12 4
                                    

Oto jubileuszowy 30 rozdział. Kocham was!!! Dziękuję za 2700 odczytów, komentarze i głosy, za to że dzielnie trwacie w czytaniu mojej książki.

~~~~ W poprzednim rozdziale~~~~

- Don, a co ty tu w ogóle robisz?- zapytała Lola.

- Papierkowa robota.- odpowiedział, wymuszając uśmiech. - W końcu ktoś musi dbać o administrację tej szkoły. - dopowiedział i poprowadził nas do dyrektorki. Starsza kobieta siedziała na wysokim, czerwonym fotelu. Nie wyglądała groźnnie, wręcz przeciwnie uśmiechała się przyjaźnie.

- Siadajcie.-oznajmiła dyrektorka i wtem ni z tego ni z owego pojawiły się 4 krzesła.

~ Lola:

Zrobiliśmy jak chciała. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Czyżby dyrektorka wiedziała o naszym wybryku z loulą? O złamaniu zasad? Miałam cichą nadzieję, że nie.

- Mam wam coś do oznajmienia moi kochani.- rzekła .- Jutro wracacie do domów, dlatego proszę was o spakowanie.

- Ale jak pani dyrektor?- zapytałam zdziwiona.- A treningi?

- Spokojnie Lola.- powiedziała.- Jedziecie tam na tydzień, aby pożegnać się z bliskimi. Następnie przyjeżdżacie spowrotem do szkoły i jesteście przez 2 miesiące szkoleni. A potem...

- Zostajemy wyrzuceni na Morze Śmierci, jak mniemam.- wtrąciła się Beth. Dyrektorka spiorunowała ją wzrokiem i pokiwała głową w ramach potwierdzenia.

- A musi to być Morze Śmierci? Nie może być na przykład Nadziei, albo przynajmniej Niespokojne?- zapytał Dan, patrząc na dyrektorkę swymi niebieskimi oczami.

- Przykro mi Dan, ale nie.- powiedziała .

- A dlaczego Pani Dyrektor?- spytał Stan.

- Ponieważ co roku musimy wypływać na inne morze, ze względu na bóstwa nimi rządzące.

- A co jeśli byśmy wypłynęli nie na to morze?- zapytała Be.

- Beth, błagam Cię nie kombinuj.- jęknęła dyrektorka.

- Ale co by się wydarzyło?- kontynuowała moja przyjaciółka.

- Bóstwa by się zbuntowały i zalały archipelag.- odpowiedziałam jej.

- Oj to nie fajnie.- mruknęła.

- Jeszcze jakieś pytania?- spytała dyrka.

- Ja mam jedno.- powiedział Dan.- Jak dostaniemy się do domów i jak wrócimy potem do szkoły?

- Nie przejmuj się Dan. Wszystko już załatwione. Rodzice po was przyjadą jutro.- na te słowa mój chłopak nie zrobił zadowolonej miny. - I przywiozą spowrotem do szkoły. Możecie iść. - potraktowaliśmy to jak rozkaz i udaliśmy się w stronę drzwi, po drodze uśmiechając się na pożegnanie do Dona.

Poszliśmy do naszego pokoju, to znaczy mojego i Beth. Zazwyczaj to u nas siedzieliśmy. Gdy tylko przekroczyłam próg rzuciłam się na łóżko. Nic mi się nie chciało. Jedyną rzeczą na jaką miałam ochotę był sen. Niestety nie było mi to dane. Musieliśmy się spakować. Zwlekłam się z miekkiego materaca i ruszyłam w kierunku szafy.

- Dan, czy byłbyś tak kochany i ściągnął moje rzeczy z ostatniej półki?- zapytałam. Blondyn podniósł na mnie wzrok i wysoko podniósł rękę, nie ruszając się z fotela. Po sekundzie wszystkie ubrania nienagannie złożone leżały na moim tapczanie. Spojrzałam na niego anielskim wzrokiem i zatrzepotałam rzęsami.- A z reszą teź byś tak mógł?- spytałam. On tylko pokiwał głową i po chwili cała zawartość mojej szafy znalazła się ładnie ułożona na łóżku. - Założę się skarbie, że nie jesteś w stanie włożyć w tak idealnym stanie do mojej walizki.- powiedziałam prowokująco.

Wyprawa w nieznaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz