Rozdział 1

1K 203 61
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Amelia

Byłam w podróży od trzech tygodni. Przemierzałam Zachodnią Wirginię, chłonąc i zachwycając się jej pięknem.

Zwiedzałam i w międzyczasie gasiłam pożary w firmie.

Okazało się bowiem, że byłam niezastąpiona i żaden projekt, który nie wyszedł spod mojej ręki, zwyczajnie nie przechodził. Klienci je odrzucali, żądając powrotu poprzedniego grafika.

Miałam odpoczywać, a w konsekwencji byłam chyba jeszcze bardziej zmęczona, bo często nadrabiałam pracę nocami. Wszystko wskazywało na to, że byłam najlepsza, a tak bardzo niedoceniana. Po powrocie planowałam poprosić o odpowiednią podwyżkę.

Zatrzymałam kampera na przydrożnym parkingu, który świecił pustkami i poszłam zwiedzać okolicę. Tego dnia wybrałam krótki spacer, by zbyt mocno się nie przemęczać.

Kochałam tę dzikość, pustkę i to, że byłam tu absolutnie sama, ale tęskniłam też za miastem i jego wygodami. To był mój plan na zbliżający się tydzień. Wynająć pokój w hotelu i leżeć plackiem, by nabrać sił na nowe przygody.

Szłam, przed siebie z upchniętym w plecaku laptopem. Nosiłam go wszędzie, bo w każdej chwili mógł zadzwonić mój szef, by poprawić jakiś ważny projekt.

Nie, nie byłam pracoholikiem. Byłam zwyczajną kretynką, która pozwoliła sobie wejść na głowę. Nie lubiłam też zawodzić klientów, którzy czekali i nie było ich winą, że nie odpoczywałam od trzech lat.

Kiedy więc rozdzwonił się mój telefon, dosłownie się wzdrygnęłam. Na szczęście, była to tylko moja przyjaciółka, która mieszkała na drugim końcu miasta, przez co widywałyśmy się naprawdę rzadko, bo dojazdy i korki dosłownie pochłonęły by większość naszego czasu.

Jak już się widywałyśmy, to na cały weekend. Kupowałyśmy wino, zamawiałyśmy sushi i oglądałyśmy filmy romantyczne, obiecując sobie, że to kiedyś będziemy my.

Dwa Kopciuszki szukające swojego księcia z bajki.

Marzyły nam się śluby, białe suknie i wszystkie te romantyczne bzdury, które u innych wywoływały cukrzycę, a w nas miłosne uniesienia i trzepot motyli w brzuchu.

– Żyjesz... – Odetchnęła z ulgą, gdy tylko odebrałam.

– Myślisz, że tylko ja podróżuję samotnie po świecie? – Zaśmiałam się, przysiadając pod jakimś drzewem.

Słońce dawało się we znaki, zmęczenie również. Miałam przespać tę noc tutaj i ruszyć do jakiegoś większego miasta. Obecnie znajdowałam się w okolicach Summersville.

– Myślę, że postradałaś zmysły, a ja umieram ze strachu o ciebie. Będziesz płaciła za mojego psychiatrę i gastrolog, kiedy nabawię się wrzodów. – Jęczała mi do słuchawki.

Zatańcz ze mną ☑️ Zostanie wydane!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz