Anna
Odsunęłam się od maski samochodu i od niego opierając się o boczne drzwi. Mimo zimy i późnej pory zrobiło mi się duszno. Będąc na zewnątrz czuje, że brak mi tchu.
Jego słowa odbijają się w mojej głowie. Nie mogę uwierzyć, że to powiedział.
Takie rzeczy nie biorą się znikąd. Musiał tak myśleć i w końcu to uwolnił.Opieram dłonie na podkurczonych kolanach i opuszczam głowę łapiąc płytkie oddechy.
Nie czuje się aż tak źle, ale potrzebuje chwili by to przyswoić.
Tak początkowo byłam zła i miałam podejrzenie, że to on podebrał nam szansę na wyższe miejsce, ale teraz bardziej boli mnie, to że dowiedziałam się co mój mąż o mnie myśli.
Kątem oka dostrzegam, że Tommy się zbliża, ale wystawiam dłoń by go zatrzymać.
-Nie.-zerkam na niego-Nie podchodź do mnie.
-Annie.-staje po mojej lewej-Posłuchaj.
-Ja już się nasłuchałam!-prostuje się czując rosnący gniew.
-Nie miałem tego na myśli.-odpowiada spokojnie.
-To ciekawe skąd wzięło się w twoich ustach?-przekrzywiam lekko głowę.
-Wiesz o co mi chodzi-wzdycha jakbym to znów ja robiła z igły widły.Odsuwam się od samochodu i staje centralnie przed nim.
-Nie jestem żałosna.-mówię.
Staram się brzmieć pewnie, ale mam wrażenie, że głos mi się załamuje. Co w tej sytuacji może brzmieć żałośnie.
-Oczywiście, że nie.-Tommy kiwa nagle głową.
-Nie jestem beznadziejna czy żałosna!-powtarzam-Jestem twoją żoną i matką twojego dziecka, ty dupku.
Wygląda jakby miał się roześmiać, ale zaciska usta i nie nie mówi.
-I bardzo to cenie.-odpowiada po chwili.
-Gdy zaczęliśmy się spotykać powiedziałam ci, że chce związku, ale chce też coś osiągnąć.-dźgam go palcem w pierś.-I zrobiłam to, założyłam własną firmę z jakiej jestem dumna. Nie zrobisz ze mnie kury domowej.Mruży na mnie oczy i przez chwilę się sobie przyglądamy. Może nie jestem tak dobra jak on. Ba, oczywiście, że nie jestem. Tommy ma wręcz naturalny talent w zarządzaniu ludźmi, byciu liderem czy po prostu ma głowę do biznesów.
Ale to nie znaczy, że ja jestem beznadziejna. Przyznaję, że zaniedbałam firmę, ale byłam na macierzyńskim. Coś do czego przyczyniliśmy się oboje.
Więc nie ma prawa mi zarzucać, że się nie nadaję. Tak naprawdę nigdy nawet nie przykładał wagi do tego co robię, jedynie ciągle dopytywał czy mi pomóc. Jakby z góry zakładał, że sobie nie radzę. Co właściwie teraz ma sens.Czuję jak Tommy mi się przygląda i znów muszę się od niego odsunąć bo mam tego dość. Głowa mnie rozbolała i zbyt wiele się wydarzyło w ciągu tego jednego dnia.
Chce go minąć bo nie mam już ochoty być w pobliżu niego.
Tommy jednak musi być Tommym i łapie mnie za łokieć.
-Nawet nie dajesz mi dojść do słowa- przyciąga mnie do siebie.
-Na ten moment powiedziałeś nawet za dużo.-próbuje się odsunąć, ale nadal mocno mnie trzyma.
-Annie...
-Kłócicie się?-rozlega się głosik obok nas.
Oboje zerkamy w jego stronę. Vivian stoi na przeciwko nas marszcząc brwi.
-Oczywiście, że nie.-uśmiecham się do niej.
-Dlaczego wyszłaś sama z fotelika?-pyta ją.
-Co robisz tato?-wskazuje na jego rękę trzymającą moją.
Szybko się wyrywam i przed nią kucam.
-To nic takiego.-całuje jej czółko-Ale nie możesz sama opuszczać samochodu, okej?
-Mhm..-kiwa główką, ale nadal zdaje się niepewna.
-Chodź, jedziemy do babci.-łapie ją za dłoń-Tata prowadzi.Patrzę na Tommyego wymownie, zaciska usta, ale nic więcej nie mówi. Sadzam Vivian w jej krzesełku, zapinam jej pas i siadam obok niej.
Tommy zajmuje miejsce kierowcy i po chwili ruszamy. Na szczęście nie zostało nam dużo trasy.
Vivian wyciągnęła z plecaka książeczkę i oglądamy obrazki.
Czuje wyrzut, że pozwoliliśmy sobie na tą całą akcję na stacji. Zwłaszcza, że właśnie Vivian jest z nami w aucie.
Po drodze Tommy zadaje mi pytania odnośnie tego wycieku planu mojej firmy, na co mu odpowiadam. Ale mówiąc szczerze nie mam teraz do tego głowy.
Docieramy w końcu na obrzeża do wakacyjnego domku Polly. Nie jest on duży, ale idealnie mieści rodzinę Shelby.
No i przede wszystkim jest to inne otoczenie niż miasto, coś co na pewno dobrze wpływa na człowieka.

CZYTASZ
Ever After
Romance"If happy ever after did exist.." Szczęśliwe zakończenie-małżeństwo, dziecko. Tak kończy się każda bajka, każda książka. Nikt nie zastanawia się co jest później. A później jest tylko gorzej. Bo szczęście trzeba utrzymać, trzeba pogodzić wiele spraw...