Rozdział 2

21 3 0
                                    

Stałam pod wierzbą już 22 minuty, a Soyeon nadal nie było. Miała mi pomóc pogodzić się z Miyeon. A tak zapomniałam. Soy potrafi spóźnić się dużo bardziej niż Min. Widocznie będę tu czekać. Zadzwoniłam do niej. Nie odebrała. Spróbowałam drugi raz. Też nie odebrała. Poczekałam chwilę i pomyślałam. Co by zrobiła Min? No jasne! Muszę szybko iść do niej.

**************************************

Stałam pod domem Miyeon. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mi pani Park.

- Witaj Kiyomi co cię do nas sprowadza?
- Dzień dobry pani Park, czy jest Miyeon?
- Tak, jest w swoim pokoju.
- Dziękuję!

Stałam przed pokojem Min i nie otwierałam. Wiedziałam, że robię coś czego nie powinnam robić. Ale trudno. Weszłam. Miyeon, cała we łzach leżała na biurku. Najwidoczniej zasnęła przy rysowaniu. Przykryłam ją kocem i i czekałam aż się obudzi. W międzyczasie przeglądałam jej rysunki. Były róże, stokrotki i.. czaszki? O czymkolwiek ona myślała nie pozwolę jej tego zrobić. Co ja narobiłam? Najwidoczniej zatłoczona złymi myślami zasnęłam. Obudziłam się na kanapie w salonie.

- Min gdzie jestem? - powiedziałam niewyraźnie
- Kimi ty zemdlałaś! - powiedziała zaniepokojona Miyeon
- Na-naprawdę?
- Tak.

Czyli Miyeon nie była śmiertelnie obrażona. Gdy poczułam się lepiej podziękowałam i poszłam do siebie. Gdy przechodziłam obok wierzby zobaczyłam Soyeon. Zapomniałam o tym spotkaniu. Chciałam się schować, ale na próżno, bo Soy mnie zobaczyła.

- Kimi dlaczego nie przyszłaś? Czekałam na ciebie dwie godziny!
- Soy nie gniewaj się zapomniałam!
- Myślisz, że tak łatwo odpuszczę?
- Tak wiesz?

Bałam się. Soyeon chodziła na lekcje karate. Czego się spodziewałam? Zaczęłam biec. Może ktoś zobaczy, że potrzebuję pomocy? Nadzieje była nikła, ale nie wykluczona. Dlaczego ją sprowokowałam? Teraz muszę przygotować na najgorsze. Soy nie zamierzała odpuścić. Ale cóż to? Drzwi na ulicy? Otworzyłam je poczym pośpiesznie zamknęłam. Zobaczyłam przed sobą wielki gmach, zbudowany z beżowych cegiełek. Porastały go czerwone róże oraz bluszcz, a okna emanowały dziwną niebieską poświatę. Zastanowiłam się chwilę. Gdzie ja do jasnej ciasnej jestem?! Rozejrzałam się. Czyżby to legendarna Roses Academy? Przecież to nie jest możliwe. Z Seulu do Paryża w kilka sekund? Napewno to tylko sen i zaraz się obudzę. Zobaczyłam jakiegoś mężczyznę.

- Czy mógłby mnie Pan uszczypnąć?

Nie odpowiedział. Podeszłam do małej dziewczynki, która za nim stała, i spytałam o to samo. Dziewczynka jakkolwiek to brzmi posłusznie wykonała prośbę. Poczułam ból. To nie sen. Tylko jak to się miało stać? Nagle zza pleców usłyszałam głos.

- Kiyomi, obserwują cię.

Obróciłam się, żeby zobaczyć kto to był.  Nikogo nie było. Ale co mogły znaczyć jego słowa? Nigdy się nie dowiem. Poczułam podmuch wiatru. W mgnieniu oka zrobiło się zimno. Słyszałam jeszcze różne głosy, niewyraźnie do rozszyfrowania słowa, jakby to wiatr jęczał i bawił się że mną..

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Roses academyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz