Shane (Cześć 1)

24 2 0
                                    

- To jak, po jutrzejszym meczu idziemy wyrywać panienki? - Szturchnął mnie Zack gdy szliśmy do szkolnego autobusu. Te "panienki" to zwyczajnie były dziewczyny z naszej szkoły, które szczerzyły się do niego jak muchy do miodu, gdy tylko go zauważyły. To była już nasza tradycja, Zack prezentował swoje umięśnione ciało by poderwać jak najwięcej dziewczyn a potem zaciągnąć jedną lub dwie do łóżka. Ja oczywiście również byłem umięśniony ale nie tak jak mój przyjaciel, nigdy mi to nie przeszkadzało a nawet cieszyłem się że nie kręci się przy mnie tyle lasek a później jak się z jakąś prześpię nie goni mnie ona z pretensjami oczekując czegoś więcej. Ja dla odmiany podrywałem dziewczyny na miłe słówka, komplementując je, zawsze mi się to sprawdzało, żeby nie mieć takiego problemu jak Zack informowałem je że to seks bez zobowiązań, przeważnie dziewczyny się zgadzały ale były też takie co mi odmawiały a nawet oblewały napojem. No cóż, mówi się trudno, taka rola kapitana i jego kolegi.
- Tylko nie przesadź znowu z dziewczynami Zack, bo będzie jak z Emily - zaczepiłem go gdy zajęliśmy tylnie siedzenia w autobusie, nawet śmiejąc się o wspomnienie tej dziewczyny
- Weź stary mi nawet o niej nie przypominaj
- No co, aż taka zła była? - śmiałem się dalej
- No w łóżku była dobra, tylko szkoda że później jej odjebało. Gdy chciała mnie wjebać w ciążę, myślałem że kurwa zejdę na zawał, nawet zacząłem zwracać uwagę czy aby na pewno mam gumkę na penisie.
- Ej ale, nie chciałabyś zostać tatusiem? - drwiłem dalej z niego nie mogąc się powstrzymać
- Nigdy kurwa. Jak zobaczyłem Ankę po tym jak urodziła tego bachora to matko, wyglądała jak menel. A pomyśleć że z niej taka fajna dupa była.
Gdy już ogarnąłem się po szkole, zabrałem się do nadrabiana zaległych zadań, przez teningi ostatnio nie przykładałem się nauki, wiadomo mecz ważniejszy. Ale nie chciałem zawalać reszty przedmiotów bo w końcu chciałem się dostać na jakiś sportowy college, motywowało mnie również to że rodzicie powiedzieli że jak się dostanę kupią mi mój wymarzony samochód, a wiadomo że gdybym sam zbierał na BMW M SERIES, zeszłoby mnie do starości.
- WYGRALIŚMY!!
- JEEST! MAMY TO!!
- JESTEŚMY ZAJEBIŚCI!
W szatni wszyscy wiwatowaliśmy z wygranego meczu z wrogiej nam szkoły, poza zapachem potu, dało się wyczuć euforię z powodu wieczornej imprezy która i mi się udzieliła
- Cholera nie mogę się doczekać tej imprezy - powiedziałem do Zacka gdy już staliśmy przy szafkach przebierając się
- Ja tak samo. Mam w sobie tyle energii że mam ochotę na więcej lasek
Prychnąłem śmiechem - Żebyś tylko nie wpadł
- Nigdy mi tego nie zapomnisz, co? - zapytał Zack z poirytowaniem
- Nie
Zaśmiałem się gdy zaczęliśmy wychodzić, na co Zack trzepnął mnie w tył głowy.
- Lepiej ty uważaj żebyś nie wpadł.
Wieczorem byliśmy już pod domem, naszego znajomego Maxa który mimo iż skończył szkołę rok temu, tradycja że robi najlepsze imprezy pomeczowe pozostała nie zmienna
- Max robisz najlepsze imprezy - zaczepiłem go gdy stał przy swoim barze na tarasie
- I zapamiętaj to - odpowiedział mi, na koniec rzucając cwaniacki uśmieszek - Chcesz?
- Pewnie - Przyjąłem od niego czerwony plastikowy kubeczek, upijając łyk
- Gdzie Zack? - zapytał
Popatrzyłem na niego z politowaniem - A gdzie on może być?
- No tak, głupie pytanie
- Widziałem jak gadał z jakimś laskami w kuchni
- Nie marnuje czasu - przyznał ze śmiechem Max
- Ja też nie zamierzam. Dzięki.
Wziąłem jeszcze jedną dolewkę napoju od Maxa i odeszłem rozejrzeć się za dziewczynami.
- Kto by pomyślał że taka piękna kobieta jest na tyle odważna by stać tutaj sama - Zagadnąłem do dziewczyny stojącej w krótkiej obcisłej fioletowej sukience na uboczu tarasu
- Jak długo myślałeś nad tym tekstem? - zapytała drwiąco. Jak ja uwielbiałem takie pewne siebie laski
- To pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy na widok tak zniewalającej wręcz kobiety która momentalnie utkwiła w mojej głowie
- Czaruś z ciebie, co?
- Gdzieżbym śmiał, konkurować z kobietą którą już mnie oczarowała swoim pięknem
Uśmiechnęła się szeroko, czyli powoli zaczynała mi ulegać
- Jestem Shane. A ty piękna niewiasto jakie nosisz imię?
- Niewiasto? - zaśmiała się, ale dostrzegłem że zarumieniła się - Maddy
- Równie piękne imię, jak kobieta która je nosi
- Przyjaciółka mnie wystawiła
- Hm? - zapytałem. Żeby kobieta ci uległa trzeba umieć ją wysłuchać a później działać, tak mi powiedział kiedyś tato.
- Miałam przyjść z przyjaciółką bo nigdy tutaj nie byłam, a co za tym idzie nie znam tu nikogo.
- To więc dlaczego się wystawiła?
- Przez chłopaka, jak zwykle był ważniejszy
- Złość piękności szkodzi, nie przejmuje się - Zrobiłem delikatny krok w jej stronę tak że teraz bardziej patrzyliśmy sobie w oczy - Twoja uroda na szczęście jest na tyle zniewalająca że nic jej nie zaszkodzi
Chyba mój urok osobisty zadziałał bo na jej policzkach pojawiły się bardziej widoczne rumieńce
- Chodź, przedstawię cię gospodarzowi. I przy okazji czegoś się napijemy.
Zaproponowałem Maddy, na co ona się zgodziła, oczywiście dalej nie wychodziłem z roli szarmanckiego przystojniaka i puściłem ją przodem.
Wypiłyśmy razem parę drinków i dobrze się przy tym bawiliśmy. Maddy po nich nabrała więcej luzu, była bardziej fajna i otwarta, początkowy lęk który dało się od niej wcześniej wyczuć zniknął na tyle że w przerwach widziałem jak chyba się zaprzyjaźnia z innymi dziewczynami.
Uznałem że to już czas spróbować zaproponować jej seks, widziałem że już trochę się upiła i chciałem jej przerwać. Ja miałem mocną głowę do alkkocholu ale nie kręciło mnie pójście do łóżka z pijaną laską, wolałem żeby dziewczyna była bardziej świadoma tego co jej proponuje, zawsze tak robiłem
- Widzę że świetnie się bawisz - Zagadnąłem do niej gdy odeszła od grupy dziewczyn z którą rozmawiała
- Tak, w sumie to dzięki tobie. Kto wie ile bym tam stała gdybyś do mnie nie zgadał.
- Gdyby nie ja, to na pewno ktoś inny podszedłby do tak pięknej kobiety
Zauważyłem że zmierzyła mnie wzrokiem, potem nagle zbliżyła się do mnie i szepnęła do ucha
- Ta piękna kobieta chce żebyś poszedł z nią na górę
Poczułem że serce zaczyna mi bić mocniej, wrzałem z podniecenia
- Na górę? - zapytałem doskonale wiedząc o co jej chodzi ale chciałem jeszcze chwilę się z nią podrażnić
- Do sypialni, zrobić coś naprawdę szalonego
Odsuneła się ode mnie i ruszyła przodem, figlarnie spoglądając czy podąrze za nią. Oczywiście że to zrobiłem, miała tak zgrabny tyłek że jak najszybciej chciałem zdjąć z niej tą sukienkę. Dom Maxa był duży i nie brakowało w nim sypialni i dlatego z łatwością znaleźliśmy wolną, zamknęliśmy się na klucz by nikt nam nie przeszkodził i od razu rzuciliśmy się na podwójne duże łóżko.
Maddy leżała na plecach a ja górowałem nad nią całując ją, najbardziej podobało jej się gdy całowałem ją po szyji bo wydała z siebie parę cichych jęków a nawet przeczesała moje włosy swoją dłonią.
Ściągnąłem cienkie ramiączka jej sukienki delikatnie odsłaniając jej biust i wsiadając jej dłoń pod sukienkę. Byłem mega napalony czułem jak w spodniach robi mi się ciasno, odsunąłem się od niej by ściągnąć swoj t-shirt tym samym odsłaniając swój umięśniony brzuch.
Gdy nachyliłem się by zdjąć z niej sukienkę nagle położyła mi dłoń na klatce piersiowej i odepchnęła co mnie mocno ździwiło
- Co się dzieje? - zapytałem zdezorientowany
- Masz prezerwatywy?
Zacząłem przeglądać kieszenie swoich spodenek będąc pewnien że napewno je mam jak się okazało nie mam. Wzdechnałem ciężko, jak mogłem o nich zapomnieć? I to akurat w takiej chwili. Kurwa
- Nie masz? - zapytał teraz ona zdziwona, chyba i nawet moją głupotą
- Zapomniałem, normalnie je mam przy sobie. Zaraz znajdę.
Odsunąłem się od Maddy i wstałem z łóżka przeglądając stojące obok szafki noce mając nadzieję że tam będą
- Cholera. Pójdę do łazienki, zaczekaj
- Pośpiesz się ogierze
Uśmiechnęła się i puściła mi oczko gdy przekręcałem klucz po czym tak zachęcony aż wybiegłem z pokoju do łazienki nie przejmując się nawet tym że nie mam t-shirtu.
Ocknąłem się bo poczułem jak coś kłuje mnie w plecy, zamrugałem parę razy by przypomnieć sobie co się stało.
Gdy otworzyłem oczy dostrzegłem gołe niebie, świtało. Momentalnie się podniosłem i rozejrzałem byłem w lesie. Co ja robię w lesie? Co się wczoraj wydarzyło?
Zadawałem sobie to pytanie pocierając dłonią o czoło. Byłem na imprezie u Maxa z Zackiem, bawiłem się piłem alkohol, poznałem dziewczynę, Maddy, mieliśmy uprawiać sex, wyszłem za czymś. To były tylko strzępy tego co się wczoraj chyba wydarzyło ale to nie tłumaczyło jak się tutaj znalazłem. Podniosłem się i obejrzałem nie miałem na sobie t-shirtu, dlaczego? Może zdjąłem go gdy byłem z Maddy?
Otrzepałem się, robiąc to niechcący musnąłem dłonią kark, coś mnie zapiekło, dotknąłem jeszcze raz, znowu ale mocniej. Skrzywiłem się za ostatnim razem, świetnie, pomyślałem, jeszcze sobie coś w kark zrobiłem.
Ruszyłem nie pewnym krokiem przed siebie, nie wiedziałem kompletnie co mam robić. Wyjąłem z kieszeni telefon by sprawdzić gdzie dokładnie się znajduje ale jak na złość nie miałem zasięgu i internetu.
- Zajebiście - powiedziałem do siebie chowając telefon
Szedłem tam chyba z 20 minut, znów postanowiłem sprawdzić czy mam zasięg i internet, miałem. Szybko wszedłem w Mapy by sprawdzić gdzie dokładnie jestem, nie musiałem daleko przesuwać Mapy by zobaczyć że już niedaleko jest dom Maxa, co za ulga.
Mimo iż było po dziesiątej godzinie w domu był jeszcze bałagan po wczorajszej imprezie i gdzieniegdzie spali jak zapewne, skacowani imprezowicze a niektórzy zbierali się do wyjścia.
Wyszedłem przez taras do środka, chciałem sprawdzić czy Zack jeszcze tutaj jest bo telefonu nieodbierał. W międzyczasie postanowiłem wejść do łazienki i się obejrzeć. Szczerze, myślałem że będzie gorzej ale wyglądałem w miarę dobrze jak na osobę która obudziła się w lesie. Poprawiłem sobie moje brązowe włosy bo były trochę zmierzwione i postanowiłem jakoś dojrzeć co zrobiłem sobie w kark. Mocno się zdziwiłem gdy odkryłem że nic już tam nie ma, nie boli mnie, kompletnie nic
- Co jest do chuja - powiedziałem do siebie gdy udało mi się chociaż trochę dojrzeć miejsce które mnie wcześniej bolało.
Oparłem się dłońmi o umywalkę i spojrzałem w lustro. Analizowałem wczorajszą imprezę, próbując zrozumieć jak znalazłem się w lesie, co się stało. Wyglądałem tak samo, ale czułem się inaczej.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk kilku chwytów za klamkę, ktoś chciał się do niej dostać. Wziąłem kilka wdechów, przekręciłem klucz i nacisnąłem klamkę
- Zack? - zapytałem widząc za drzwiami mojego chyba przytomnego przyjaciela
- O Shane, siema
- Dzwoniłem do ciebie, nie odbierałeś
Zack włożył dłoń do jednej to do drugiej kieszeni spodenek i wyciągnął z niej telefon
- Sory, wyłączyłem go wczoraj. Jedziesz już do domu?
- Tak, właśnie miałem dzwonić po taksówkę, a co?
- Zaczekaj na mnie, ogarnę się i pojedziemy razem
- Okej, tylko się pośpiesz.
- Gdzie posiałeś t-shirt? - zapytał Zack gdy już jechaliśmy taksówką
- Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, ale wiedziałem że muszę coś dodać bo Zack będzie drążyć temat, znał mnie od podstawówki i wiedział kiedy kłamie, musiałem być wiarygodny - Zabawiałem się z jakąś laską, tak mnie poniosło że go rozerwałem
- O to musiałabyć niezła, skoro tak cię rozpaliła - Szturchnął mnie - Ja poszłem do łóżka z dwiema koleżankami, kurwa ale były zajebiste, chociaż tą ruda była lepsza
- Rude zawsze są zajebiste w łóżku
- Święta prawda mój drogi przyjacielu
Zack zawsze umiał sprawić że zapominałem na chwilę o moich zmartwieniach za to uwielbiałem go najbardziej. Współczułem tylko kierowcy taksówki który musiał wysłuchiwać naszych przygód łóżkowych.
- O to nowość że oprócz godności wróciłeś też bez t-shirtu - przywitała mnie jak zwykle miło, moja starsza siostra Betty gdy musiała mi otworzyć drzwi do domu
- Spadaj - Przesunąłem ją w drzwiach i poszedłem do kuchni nalać sobie szklanki wody
- Znowu byłeś na imprezie z Zackiem? Kiedy wy się ogarniecie, jesteście w ostatniej klasie nim się obejrzycie będziecie musieli wybrać college
- Jezu znowu mi trujesz? Dobrze wiesz że gdybym zawalał naukę rodzicie nie puścili by mnie na tą imprezę
- Ta, uczysz się tylko dlatego że obiecali ci samochód
- I co z tego, motywacja do nauki zawsze się przyda - puściłem jej oczko doskonale wiedząc że ją irytuje
- Boże ale jesteś idotą
- A co zazdrościsz mi?
- Niby czego - prychnęła - Napinania męsni i ruchania każdej laski która na to poleci?
- Tego że mi od tak kupią samochód a ty musiałaś przez dwa lata gnieść się w akademiku zanim kupili ci mieszkanie? - Jak ja uwielbiałem ją denerwować
- Co, nie?! Chciałam im udowodnić że uczę się dla siebie a nie dla przyjemności
- Tak tak. Przyznaj że jesteś zwyczajnie zazdrosna - przekomarzałem się z nią dalej w miedzy czasie wkładając szklankę do zmywarki
- Nie jestem!
- Zazdrośnica - rzuciłem na odchodne gdy wszedłem na schody by udać się do swojego pokoju
- Uhh. Kretyn!
Późnym popołudniem zabrałem się do odrabiania lekcji później chciałem się pouczyć ale jak nigdy na niczym nie mogłem się skupić. Moje myśli cały czas krążyły w okół tego co się stało wieczorem na imprezie, czemu byłem w lesie i czemu nic nie pamiętam, mimo iż aż tyle nie wypiłem. Siedziałem nad książkami do wieczora, finalnie niczego się nie nauczyłem, zamknąłem je i udałem się na kolację.
- Shane! Shane kochanie obudź się!
Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojąca nademną mamę z przejętym wyrazem twarzy
- Co...co się dzieje - zapytałem zaspanym głosem
- Szłam do kuchni i usłyszałam jakieś dziwne dźwięki dobiegające z twojego pokoju, pukałam ale nie otwierałeś. Weszłam i zobaczyłam jak kręciłeś się po łóżku i byłeś cały spocony. Kochanie wszystko w porządku?
Popatrzyłem zaskoczony na mamę a potem na zegarek na ścianie, był środek nocy. Obejrzałem się i faktycznie, byłem cały mokry.
- Tak, po prostu miałem koszmar - Poniekąd słamałem mamie. Nie czułem się dobrze. Odkąd obudziłem się w lesie, przez ostatnie dwa dni miałem koszmary, ale ten był inny jakby silniejszy. Poza tym, nie chciałem jej nic mówić była naprawdę przestraszona, z resztą sam nie wiem co miałbym jej powiedzieć z resztą z tego co wiedziałem miała dużo na głowie w pracy.
Podniosłem się z łóżka by udać się do łazienki, chciałem się przemyć
- Mamo możesz już iść, poradzę sobie
- Napewno? - zapytała z troską
- Tak, mamo - uśmiechnąłem się do niej by ją przekonać że wszystko jest już w porządku
Mama podeszła do mnie i położyła dłoń na moim policzku - Gdyby coś się jeszcze działo, przyjdź do mnie
- Dobrze mamo
- Dobranoc kochanie - mama zabrała dłoń z mojego policzka po czym uśmiechając się wyszła z mojego pokoju.
A ja udałem się pod prysznic.
W łazience oparłem się rękami o kabinę, myślałem nad tym co mi się śniło. Co to było do cholery? Jakieś kolorowe rzeźby na kolumnach? I piramidy. Czemu mi się to śniło, dlaczego to było takie realistyczne?
Zawsze po tym koszmarze analizuje każdy jego szczegół i za każdym razem nic nie rozumiem. W końcu wyszedłem z pod prysznica, przebrałem się w suchą piżamę i spróbowałem zasnąć co znowu nie było takie łatwe.
- Kurde to naprawdę pojebane - Skomentował Zack moje sny o których mu opowiedziałem, gdy siedzieliśmy na ławce przed szkołą podczas przerwy
- Wiem. Zack jest jeszcze coś - Nie wiedziałem czy chcę mu mówić o tym co wydarzyło się po imprezie. W sumie był to mój przyjaciel którego znałem od praktycznie dziecka - Po imprezie nim przyszłem do domu Maxa, obudziłem się w lesie
- Lesie? - Żadko kiedy Zack był tak poważny jak teraz - Jak?
- Nie wiem, naprawdę tego nie wiem Zack. Mam dziurę w pamięci, pamiętam że miałem uprawiać sex z jaką Maddy, wyszłem po coś do łazienki i koniec, tyle pamiętam.
- Może ktoś ci czegoś dosypał do napoju, jakaś pigułka gwałtu czy coś, chodźby nawet ta cała Maddy
- Nie wydaje mi się. Nie wypiłem za dużo a poza tym wtedy w sypialni nie mieliśmy ze sobą żadnych napojów
- To nie wiem - Zack oparł się bardziej o ławkę jakby nad czymś się zastanawiał - A może zapytaj tej Maddy co się stało
Odwróciłem się w jego stronę
- Niby jak? Nie pytałem jej o personalia. Znam tylko jej imię
- No to chujowo
- Z całego jej wyglądu oprócz sukienki w której wyglądała zajebiście na ramieniu miała tauaż z czerwonym feniksem
- Czerwonym feniksem? - powtórzył po mnie Zack
- No tak, a co?
- Może to zbieg okoliczności ale przyjaciółka mojej młodszej siostry też ma taki tatuaż i nazywa się Maddy Brown
- Myślisz że to, ta sama Maddy? - Miałem ogromną nadzieję że to będzie ta dziewczyna z imprezy i może ona będzie coś wiedziała na temat tego jak znalazłem się w lesie
- Nie wiem ale warto to sprawdzić - Zack chwycił swój plecak i podniosl się z ławki - Chodź
Też podniosłem swój i pobiegłem za przyjacielem w stronę szkoły gdzie akurat rozległ się dźwięk dzwonka wzywającego na lekcje
- Rose - Zagadnął Zack do niskiej brunetki która akurat zamykała swoją szafkę
- Czego chcesz? - zapytała z irytacją. Czyli nie tylko ja miałem tak uroczą relację z siostrą
- Grzeczniej trochę. Gdzie jest ta twoja Maddy?
Rose zrobiła zdziwoną minę
- Maddy? Po co ci ona?
- Muszę się jej coś zapytać, właściwe to Shane musi - Stałem obok Zacka i tylko uśmiechnąłem się przelotnie do Rose która na mnie spojrzała
- Shane? - Usłyszałem znajomy głos, to była ona, dziewczyna z imprezy. Akurat podeszła do Rose - Czego chcesz? Ponabijać się że wystawiłeś mnie w sypialni, praktycznie rozebraną?
- Zaraz, to z nim miałaś się zamiar pieprzyć? - wtrąciła Rose. Czyli o wszystkim wiedziała.
- Wystawiłem? - zapytał zdziwony
- Nie udawaj teraz głupka. Wyszłeś z pokoju i już nie wróciłeś chyba z godzinę na ciebie czekałam
- Nie wróciłem?
- No chyba jasno mówię. Nie wróciłeś. Chodź Rose, nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
Maddy odeszła a Rose mnie i brata spiorunowała spojrzeniem
- Czyli dalej nic nie wiemy - powiedział Zack, a ja ciężko wzdechnałem
- Dobra chodź na lekcję
- Co teraz mamy?
- Historię
Ruszyliśmy z Zackiem do klasy w której mieliśmy lekcje. Byłem zawiedziony, sądziłem że Maddy będzie coś wiedziała na temat tamtejszego wieczoru, jak się jednak okazało znowu byłem w punkcie wyjścia.
Jak to zawsze bywało z Zackiem zajęliśmy tylnie ławki bo gdy nudziliśmy się na lekcjach, większości na historii uwielbialiśmy się wygłupiać za co Pan Hansen, często nas upominał
- Hamdy, Wilson. Uspokójcie się albo tak samo jak ostatnim razem dostaniecie wypracowanie - upomniał nas nauczyciel gdy robiliśmy to samo co zwykle na historii. A propos wypracowania, było długie ale napisałem je, nie chcąc zawalić sobie możliwości dostania wymarzonego samochodu ależ podczas jego pisania zwyzywałem Hansena - A pragnę przypomnieć Panie Wilson że nie dostałem jeszcze poprzedniego
- Tak panie profesorze, napisze je - oparł z niechęcią Zack
- Masz czas do końca tygodnia a jak nie to grozi ci zagrożenie z historii. A teraz proszę żebyście uważali.
Zack jedynie ciężko wzdechnał a ja nic więcej nie powiedziałem. Jeśli Zack, tak jak mówił Hansen, wystawi mu zagrożenie, będzie to jego czwarte a jemu jakoś nie śpieszyło się do nadrabiana materiału, chodź często mu o tym wspominałem.
- A teraz wróćmy do omawiana wierzeń starożytnych egipcjan - Od niechcenia zwróciłem uwagę na temat dzisiejszej lekcji i na slajdny wyświetlane przez nauczyciela. Na jednym z nich a w zasadzie na wielu były symbole z moich snów. Jeden slajd szczególnie przyciągnął moją uwagę - Jeden z najważniejszych Bogów egipskich. Bóg Ra, patron słońca, stwórca świata, i Pan ładu we wszechświecie. Egipcjanie uważali go za najważniejszego Boga z pośród innych, przedstawiany z głową sokoła bądź jastrzębia z obeliskiem zwanym oko Ra.
Słuchałem jak zaczarowany, to właśnie ten symbol śnił mi się najczęściej. Poczułem nagłą potrzebę dowiedzenia się więcej o Bóstwach egipskich a zwłaszcza o tym konkretnym, Ra. Więc gdy tylko zabrzmiał dzwonek wybiegłem z klasy jak poparzony w stronę biblioteki, słyszałem nawet jak Zack mnie woła ale zignorowałem to.
Przez cztery lata mojej nauki w tym liceum byłem tylko raz w bibliotece więc nie ździwiłbym się gdyby bibliotekarka pomyślała że zgubiłem się i przypadkiem tutaj wszedłem. Weszłem i stanąłem przy drzwiach, kompletnie nie wiedziałem gdzie mam szukać więc postanowiłem podejść do bibliotekarki za biurkiem
- Dzień dobry. Gdzie znajdę książki o starożytnym Egipcie?
Starsza kobieta spojrzała na mie wymownie. Nie dziwiłem jej się, pewnie tak samo bym spojrzał na typowego osiłka grającego w futboll który wszedł tutaj i pyta o książki
- W tamtym regale - odpowiedziała mi a ja podeszlem do regału przez nią wskazany.
Wziąłem z regału chyba wszystkie książki o tematyce Egiptu więc gdy położyłem prawie stosk książek na biurku bibliotekarki, wybałuszyła oczy ze zdziwienia
- Chciałbym wypożyczyć te książki - powiedziałem wyłaniając się zza stosu
- Oczywiście, masz kartę biblioteczną?
- Yy, długo mnie tutaj nie było więc nie wiem czy ona dalej obowiązuje?
- Podaj mi swoje imię i nazwisko
- Shane Hamdy
Kobieta wstukała coś na klawiaturze komputera a potem spojrzała w moją stronę
- Ostatni raz byłeś tutaj prawie cztery lata temu więc ona nie obowiązuje. Za to wyrobimy ci nową.
Po założeniu nowej karty i wypożyczeniu książek, udałem się do wyjścia. Idąc przez korytarz do autobusu czułem jakbym niósł w plecaku kamienie na dodatek jedna mi się nie zmieniła i musiałem nieść ją w rękach.
- Gdzie ty byłeś? I dlaczego wybiegłeś z klasy jak poparzony - Zapytał mnie przyjaciel gdy już zająłem miejsce obok niego w autobusie - Zaraz, moment. Byłeś w bibliotece?
- Byłem, i co z tego - Nie chciałem się tłumaczyć Zackowi po co mi tyle książek. Uznałem że gdy powiemu mu o moich, nie wiem, kaprysach to stwierdzi że oszalałem zwłaszcza że powiedział żebym się nie przejmował tymi koszmarami bo to głupie
- Ty chyba raz w życiu tam byłeś. Co się tak nagle wzięło? I to na czytanie o Egipcie?
- Em, chce się podciągnąć z historii! Rodzice powiedzieli żebym nad nią popracował bo inaczej samochodu nie dostanę.
- Ah no tak, samochód. Będziesz teraz zgrywał kujona? - Zack szturchnął mnie w ramię i zaśmiał się
- Bardzo kurwa śmieszne. Z resztą sam byś się wziął za naukę, chcesz tutaj zostać?
- E tam, od razu zostać. Poradzę sobie.
Nie chciałem przynudzać Zackowi żeby wziął się do nauki, po prostu chciałem zejść z tematu moich wypożyczonych książek. Z resztą jak zwykle, Zack miał to w dupie że może nie zdać.
Pożegnałem się z przyjacielem, przypomniał mi też o jutrzejszym treningu o którym zapomniałem i udałem się do pustego domu.
Rodzicie mieli służbowy wyjazd a Betty była u swojego chłopaka więc dom miałem dla siebie, zwykle zapraszałem Zacka do siebie na noc ale nie dzisiaj. Dzisiaj chciałem dowiedzieć się czegoś z książek na temat znaczenia moich snów.

Gdzie są te cholerne prezerwatywy. Przeglądałem szafki w łazience na piętrze jak najszybciej chciałem wrócić do Maddy, kurwa ale byłem na nią napalony
- Kurwa nie ma - powiedziałem do siebie z hukiem zamykając szafkę.
Wybiegłem z łazienki udając się do kolejnej znajdującej się na parterze. Rzuciłem się na szufladę pod umywalką z nadzieją że będą tutaj, gdy miałem otworzyć drugą, wtedy pobierznie spojrzałem na lustro. I spojrzałem na nie jeszcze raz, coś się w nim odbijało oprócz mojej twarzy. Zza okna tarasowego znajdującego się tutaj dobiegło jasne złote światło, odworciłem się w stronę okna i patrzyłem na nie, nagle poczułem że muszę iść w jego stronę. Otworzyłem okno i wyszłem na taras, światło dobiegało z lasu udałem się tam jakbym był zahipnotyzowany. Nagle światło zgasło a ja stanąłem w miejscu, nagle otoczyły mnie cztery postacie w czerwonych szatach. Nie bałem się, a gdy mężczyzna w szacie kazał mi uklęknąć zrobiłem to, zaszedł mnie od tyłu spuścił mi głowę a potem poczułem ogromny ból na karku.

Cholera to był wieczór imprezy ten o którym zapomniałem. Zerwałem się z nad książek nad którymi zasnąłem. Właśnie przypomniałem sobie ten wieczór i jak znalazłem się w lesie, ale kurwa co to byli za ludzie. Odruchowo złapałem się za miejsce na karku w którym czułem ból, ale nic nie poczułem.
Wzdechnałem i spojrzałem na zegar, dochodziła dwudziestadruga. Spojrzałem na książkę nad którą zasnąłem by ją zamknąć ale wtedy zobaczyłem zdjęcie starożytnej budowli. Wielki Sfinks z Gizy w Egipcie.
Przez dłużą chwilę patrzyłem na zdjęcie i poczułem nieodpartą myśl że muszę się tam znaleźć w Gizie.
Natychmiast chwyciłem za laptopa i wyszukałem najbliższy lot do Egiptu. Miałem szczęście, lot z Jacksonville do Gizy był za godzinę, więc szybko kupiłem bilet. Spakowałem się do jednej walizki, wziąłem paszport i w międzyczasie zamówiłem taksówkę na lotnisko.

MŁODZI BOGOWIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz