Phoenix

15 0 0
                                    

- Hej ty! Leszczu!
Usłyszałem za sobą krzyk. Wiedziałem że to Jackson i jak zwykle będzie coś ode mnie chciał, przy okazji upokarzając mnie przed swoimi znajomymi. Przyśpieszyłem kroku mając nadzieję że mu ucieknę ale jak zwykle mi się nie udało bo mnie zatrzymał.
- Nie słyszałeś jak cię wołam? - Zapytał nie przyjemnie gdy mnie chwycił za ramię
- Nie - odparłem mu spuszczając głowę
- Nie dość że ślepy to głuchy - drwił ze mnie co jak zwykle rozbawiło jego idiotycznych koleszków którzy chodzili za nim jak psy za panem.
- Mam nadzieję że masz dla mnie wypracowanie - Nic się nie odezwałem - Głuchy jesteś?
Trzepnął mnie palcami w ucho. Tak bardzo chciałem mu się sprzeciwić ale zawsze brakowało mi odwagi. Spojrzałem na niego a następnie sięgnąłem do torby.
- O jednak nie jesteś głuchy - powiedział zerkając na wypracowanie - Rozumiem że tym razem się postarałeś i nie zrobiłeś błędu jak ostatnim razem? Jeśli tak znów będziesz oglądał muszlę z bliska.
- Nie musisz się martwić, tym razem nie będziesz miał błędu.
- Oby.
Odwrócił się ode mnie i włożył wypracowanie do plecaka. Nim odszedł zmierzył mnie wzrokiem.
- Przy okazji, zmień te okulary bo są paskudne
Nie zdążyłem zareagować gdy chwycił za nie strącając je z mojego nosa. Następnie już tylko patrzyłem jak upadają na ziemię, całkowicie się tłukąc.
Jackson odszedł w akompaniamencie śmiechów swoich znajomych, rozbawionych tym jak mnie upokorzył, po raz kolejny. Podniosłem je i schowałem do torby. Nie dość że mój dzień tak paskudnie się zaczął to jeszcze będę musiał uważać żeby nie poobijać się o szkolne ściany.
Zawsze gdy Jackson do mnie podchodził, gotowała się we mnie złość. Tak bardzo go nienawidziłem za wszystko co robił mi w szkole a jednocześnie wiedziałem że nic nie mogę na to poradzić bo nie miałem w sobie dość odwagi żeby mu się przeciwstawić. To mnie dodatkowo tylko dobijało. Jedynie co przyszło mi do głowy jak mógłbym się na nim odegrać to, to żeby zrobić z niego idiotę na forum klasy. Miał opisać postać historyczną ktora jego zdaniem jest godna podziwu a następnie przedstawić to na lekcji historii. Oczywiście to zadanie ja za niego napisałem i celowo zrobiłem w nim błędy. Klasa, go wyśmiała a pani wstawiła jedynkę. Miałem z tego ubaw ale nie przewidziałem tego że Jackson się na mnie zemści. Po lekcjach wraz ze znajomymi zabrał mnie do męskiej toalety i wsadził głowę do kibla. Później musiałem tłumaczyć rodzicą że w szkole była awaria rury.
Moi rodzice byli kochającymi ludźmi, mieszkającymi na farmie. Kochałem ich i dlatego nie mówiłem że dręczą mnie w szkole. Naciskali by na mnie by to złościć ale nawet gdybym odważył się to zrobić on by wyszedł z tego bez szwanku bo jego ojciec był prawnikiem a w tedy cała sytuacja mogłaby obrucić się przeciwko mnie. A tego nie chciałem. Jedynie pocieszał mnie fakt że za rok skończę szkołę i będę mógł z tąd wyjechać na wymarzone studia na Harvar a dokładniej na medycynę. Marzyłem żeby zostać lekarzem jak mój dziadek, tylko on był weterynarzem a ja chciałem specjalizować się w kardiologii. Wybrałem akurat tą specjalizacje bo mój kochany dziadek zmarł na zawał. Obiecałem sobie wtedy że będę ratował ludzi przed takim losem.
Do domu wróciłem przygnębiony dzisiejszym dniem a czekało mnie jeszcze okłamać rodziców
- Cześć skarbie - przywitała mnie mama stojąc przy kuchence
- Hej - odparłem jej ponuro
- Co się stało? - zapytał tata spoglądając na mnie z troską
Nic się nie odezwałem. Usiłowałem się zebrać w sobie na kolejne kłamstwo a obawiałem się również tego że mogą być na mnie źli. Mama wyłączyła palnik i podeszła do stołu przy którym stałem a tata siedział.
- Synku?
- W szkole, zdjąłem okulary by je przeczyścić. Gdy z nimi stałem ktoś tracił mnie w ramię i stało się to - wynajem z torby potłuczone okulary odstawiając je na blat - Przepraszam
- Oj tam - machnęła ręką mama podchodząc do mnie - To nie twoja wina, to tylko okulary. Kupimy nowe
- Naprawdę?
- Tak
Uśmiechnąłem się i przytuliłem mamę.
- Dziękuję
- Nie ma sprawy - powiedziała pokrzepiająco odsuwając się - Siadaj zaraz będzie obiad
Odłożyłem torbę na ziemię i zasiadłem do stołu, w miedzy czasie przyszedł do nas mój starszy brat Tomy.
- I jak, naprawiłeś tą maszynę czy musimy oddać ją do serwisu?- zapytał go tata
- Naprawiłem. Będzie działać.
- O Tomy, ty jutro z rana jedziesz do miasta prawda? - Wtrąciła się mama rozstawiając talerze przed nami
- No tak
- Weźmiesz ze sobą Phoenix'a? Musi kupić nowe okulary.
- No pewnie
Lubiłem Tomy'ego, był jednym z tych najlepszych starszych braci, nie to co nasza siostra Kendall.
Kendall była wredna i zarozumiała, zawsze uważała że wie wszystko najlepiej. Tylko ona w przeciwieństwie do mnie poza nauką miała swoje życie towarzyskie. Zawsze podziwiałem to że potrafiła pogodzić naukę z imprezowaniem. Pewnego dnia po skończeniu szkoły z dnia na dzień poinformowała nas że wyjeżdża do Tokio. Niezła wyszła z tego awantura między nią a rodzicami.
Finalnie postawiła na swoim i wyjechała. Tomy się na nią obraził że tak po prostu zostawiła rodziców.
Po skończonym obiedzie, wszyscy udaliśmy się na taras żeby odpocząć.
- A tak w ogóle - zaczął mój brat- Kiedy Kendall przyjeżdża.
- Pojutrze
- Z tym swoim, gachem? - zaśmiał się.
Tak, moja siostra miała narzeczonego. Po rozpoczęciu pierwszego roku studiów w Tokio zaszła w ciążę ze swoim ówczesnym chłopakiem. Skończyło się na tym że urodziła a studia porzuciła i pozwalała się utrzymywać rodzine swojego bogatego chłopaka.
Ależ rodzice byli na nią wściekli.
- Tomy - westchnęła mama - On ma na imię Haruto
- Niech ma na imię jak chce. I tak go nie lubie.
- Ja tam, nic do niego nie mam - odezwałem się na co mój brat spiorunował mnie wzorkiem.
Lubiłem Haruto, co prawda był u nas tylko dwa razy ale jest naprawdę fajny. Skończył architekturę co mi imponowało bo to wcale nie jest łatwy kierunek. Mimo iż interesowały nas inne dziedziny nauki, zawsze potrafiliśmy się dogadać. Kendall była z tego zadowolona że jako jedyny z rodziny umiem z nim normalnie porozmawiać. Oczywiście kochałem też bawić się z moją siostrzenicą Mayumi, była przeurocza i jak na pięciolatkę bystra.
Jako iż dogadywałem się z rodziną Kendall, za oferowała mi kiedyś żebym przyleciał studiować do nich, do Tokio. Schlebiała mi tą propozycją ale odmówiłem jej bo Harvard to było moje marzenie.
Odpowiedziała mi wówczas że gdybym się nie dostał to jej propozycja będzie cały czas aktualna. Cała ona, wierzyła we mnie ale pozostawała obiektywna.
Po skończonej nawet zabawnej rozmowie udałem się do swojego pokoju odrobić lekcje. Po ich skończeniu wziąłem prysznic i położyłem się spać.
Otworzyłem nieprzytomnie oczy, było mi jakoś niewygodnie na łóżku i chciałem się poprawić. Wtedy oprzytomniałem i zrozumiałem że wcale nie leżę na łóżku, tylko na gołej ziemi pośród farmy owsu mojej rodziny. Wstałem i się otrzepałem, byłem w samej piżamie, skołowany rozglądałem się, bo nie wiedziałem co tutaj robię. Rozglądając się, poczułem dziwne pieczenie na karku, gdy się tam dotknąłem, syknąłem z bólu
- Ała
Dotknąłem jeszcze raz i znów zabolało. Pomyślałem że może jakoś nie wiem, upadłem na jakiś kamień czy coś. Udałem się w stronę domu próbując sobie przypomnieć jak się tutaj dostałem, idąc zauważyłem że drzwi tarasowe oraz furtka są otwarte, a nie powinny. Pewne tędy przeszłem ale po co?
Musiałem się jeszcze raz umyć a przez kolejne minuty próbowałem rozwiązać po co i dlaczego udałem się na zewnątrz w środku nocy.
Rano wstałem nie wyspany jak i zaszokowany, bo zauważyłem że moja sylwetka się zmieniła, była umięśniona a nigdy nie chodziłem na siłownię. Czułem że coś jest nie tak.
Na dodatek miałem koszmar, jakieś piramidy i ciemne miejsce. Piramidy były z Egiptu tego byłem pewien ale to ciemne miejsce było dla mnie zagadką. Tak jak było ustalone pojechałem z Tomym do miasta on do jakiegoś sklepu z częściami a ja do okulisty.
Idąc, spojrzałem w dal na logo sklepu, niby nic w tym dziwnego być nie powinno. Ale z moją wadą wzroku nie powiennem go aż tak dobrze widzieć. Poczułem że coś się we mnie zmieniło.
- Dzień dobry - przywitałem się podchodząc do recepcji - Przyszłem do doktor Brown
- Dzień dobry. Imię i nazwisko mogę prosić?
- Phoenix Mousa
- A tak. Pani doktor już pana oczekuję
- Dobrze, dziękuję.
Udałem się w stronę drzwi gabinetu, zapukałem a gdy usłyszałem zaproszenie wszedłem.
- Witaj Phoenix - przywitała mnie miłym głosem. Do doktor Brown chodziłem od dziecka więc bardzo dobrze mnie znała - Przygotowałam już dla ciebie okulary.
Kobieta podsunęła mi etui a gdy je otworzyłem zobaczyłem w nich okulary oprawione w czarny metal.
- Przymierz.
Ubrałem je ale nic przez nie, nie widziałem jakby były za mocne.
- Są za mocne - powiedziałem odkładając a pani doktor spojrzała na mnie zaskoczona
- Jak to za mocne?
- Nic przez nie nie widzę
- Jesteś pewnien? Szkła takie jak zawsze.
- No tak.
Pani Brown podała mi jeszcze parę innych okularów ale i przez nie nic nie widziałem. W końcu kazała mi usiąść przed aparatem by sprawdzić czy moja wada się zmieniła.
- Dziwne - powiedziała spoglądając w aparat - Możesz już się odsunąć.
- I jak zobaczyła coś pani?
- Twoja wada Phoenix całkowicie się cofnęła
- Jak to cofnęła? - byłem w szoku - Coś takiego jest w ogóle możliwe?
- Teoretycznie nie.
- A praktycznie?
- Powiem ci Phoenix że w praktyce nie wiem czy coś takiego jest możliwe. Nigdy się nie spotkałam z takim przypadkiem.
Byłem tam samo zaskoczony tym faktem jak pani doktor. Przez siedemnaście lat mojego życia miałem jedną z największych wad a teraz nagle jej nie ma. Nie wiedziałem czy mam się cieszyć z tego że teraz będę widział normalnie czy zamartwiać się o swoje zdrowie.
- Phoenix będę chciała skonsultować cię ze specjalistą. Czy moglibyśmy się umówić na wizytę tak za trzy dni?
- Oczywiście
- Termin może się jeszcze zmienić o jeden dzień ale czy tak będzie, dam ci znać. Dobrze?
- Dobrze
- W takim razie z mojej strony to wszystko. Do widzenia.
- Do widzenia, miłego dnia - pożegnałem się i wyszlem z gabinetu.
W samochodzie na parkingu czekał na mnie już Tomy, ździwił się że wróciłem bez okularów.
- Gdzie masz okulary? - zapytał gdy wsiadłem
- Nie mam, i chyba już nie będę miał.
- Jak to nie będziesz?
- Pani Brown powiedziała że moja wada wzorku całkowicie się cofnęła
- Jak to, cofnęła?
- No cofnęła- powtórzyłem- nie ma jej
- Coś takiego jest możliwe?
- Ona mówi że nie wie bo pierwszy raz ma z czymś takim do czynienia. Kazała mi tu wrócić za trzy dni, w tedy skonsultuje mnie ze specjalistą.
- No to nieźle - Skomentował - Ale popatrz na to z drugiej strony, nie będziesz już musiał wydawać kasy na nowe okulary
Zażartował a ja spojrzałem na niego, kręcąc głową.
Dzień w szkole mijał mi wyjątkowo dobrze, jako iż Jackon miał treningi przez cały dzień w związku z jutrzejszym meczem, miałem spokój. Oczywiście do czasu. Szedłem do autobusu po skończonych zajęciach gdy zobaczyłem że stoją oparci o jeden z nich
- Patrz jak łaźisz - powiedział Jackson specjalnie zachodząc mi drogę - A no tak, bez tych swoich okularków jesteś ślepy jak kret.
Oczywiście dla podkręcenia swojego żartu, pomachał mi dłonią przed twarzą na co jego znajomy wybuchli śmiechem.
W tym momencie coś we mnie wezbrało. Chwyciłem Jackona za rękę którą machał mi przed twarzą a następnie mocno uderzyłem go w twarz łokciem.
Dyszałem ze wściekłości, zerkając na jego znajomych czy któryś przypadkiem w odwecie nie będzie chciał się rzucić na mnie ale wszyscy się odsuneli. Uspokoiłem się dopiero wtedy gdy spojrzałem na leżącego na ziemi Jacksona, widząc jak z jego nosa leci krew. Nie wiedzieć czemu ten widok sprawił mi przyjemność.
- Co tutaj się dzieje? - zapytał nagle jeden z nauczycieli który z nikąd do nas podszedł - Jackson?
Nauczyciel ukucnął obok niego a następnie pomógł mu wstać
- Kto ci to zrobił?
Jackson wskazał palcem na mnie
Nauczyciel spojrzał na mnie zaskoczony moim wyczynem
- Phoenix?
Nagle ocknąłem się z transu, widząc co zrobiłem. Byłem zaskoczony bo nigdy nie byłem agresywny.
Zostałem zaprowadzony do dyrektora gdzie o całym zajściu zostali powiadomieni moi rodzice oraz Jacksona. Zdałem sobie właśnie sprawę że czekają mnie poważne kłopoty.
- No więc - zwrócił się do mnie dyrektor - Phoenix dlaczego uderzyłeś Jacksona?
- Bo sobie na to zasłużył - odparłem opryskliwie
- Phoenix - upomniała mnie mama
- Nic mu nie zrobiłem - powiedział Jackson, to było do przewidzenia że będzie zgrywał niewiniątko
Prychnąłem
- Nic? Serio Jackson? - Znowu byłem wściekły - Miła byś chociaż tutaj jaja i się przyznał że należało Ci się za to jak mnie dręczyłeś
- Jackson o czym on mówi? Dręczyłeś go? - zapytał jego ojciec
- Nie tato! On kłamie!
- Nie dość że jest agresywny to jeszcze kłamie. Co za brak wychowania.
Nie wierzyłem w to co usłyszałem tak samo jak moja mama. Akurat teraz miałem ochotę walnąć jego ojca
- Pan jest bezczelny! - Krzyknęła mama - Raczej proszę zwrócić uwagę na wychowanie syna, skoro dręczyły naszego.
- Ależ proszę państwa. Uspokójmy się - odezwał się dyrektor - Słowne przepychanki nam w niczym nie pomogą.
W gabinecie zapadła cisza.
- Phoenix - zwrócił się do mnie ponownie - Skoro jak twierdzisz, Jackson cię dręczyły to dlaczego nie przyszłeś z tym do nas?
- Bo on powiedział że jeśli powiadomię o tym któregokolwiek z nauczycieli to on wszystkiego się wyprze i będę miał do czynienia z jego ojcem który sprawi że wyrzucą mnie ze szkoły i nie dostanę się na Harvard. W drugiej klasie zaproponował mi że jeśli będę pisał za niego zadania domowe to nie będzie mnie aż tak ośmieszał. Raz gdy chciałem z niego zakpić, popełniłem specjalnie błąd w wypracowaniu które napisałem a które miał przeczytać na lekcji historii. Gdy cała klasa go wyśmiała, po lekcji siłą zaciągnął mnie do toalety i włożył głowę do muszli. Rodzicą w tedy powiedziałem że w szkole była awaria rury. Wczoraj dla żartu stłukł mi okulary.
- Phoenix, powiedziałeś przecież że ktoś przez przypadek cię trącił.
Słyszałem w głosie mamy żal, nie do mnie a do siebie. Pewnie wyrzucała sobie że niczego nie zauważyła.
- Więc specjalnie zrobiłeś ten błąd! - rzucił nagle wściekle Jackson. Szybko się jednak opamiętał bo tymi słowami przypadkiem przyznał się do wszystkiego.
- Jackson jak mogłeś! - Wrzasnął na niego ojciec.
Byłem zadowolony że prawda wyszła na jaw jak i z tego że Jackson będzie miał nie tylko kłopoty w szkole jak i w domu. Ojciec nie daruje mu tego że go upokorzył.
- Panie dyrektorze, teraz to zmienia postać rzeczy - powiedziała mama
Dyrektor się nie odezwał.
- Zmienia się jedynie to że nie tylko Phoenix poniesie karę ale Jackson również. Mimo wszystko Phoenix zastosował agresję w obec innego ucznia co w statucie szkoły jest zabronione więc jedynie zostanie mu obniżona ocena ze sprawowania. A ty Jackson zostajesz zawieszony, o twoim dlaszym losie zdecydujemy na radzie pedagogicznej.
- Ale...Tato zrób coś - Jackson zwrócił się desperacko do niego
- Nic nie zrobię. Poniesiesz konsekwencje tego co zrobiłeś nie tylko tutaj ale też w domu - odpowiedział mu złowrogo.
Ależ poczułem satysfakcję.
- Pani Mousa - Odezwał się ojciec Jacksona - Chciałbym przeprosić za to co powiedziałem jak i za zachowanie mojego syna.
Mama kiwnęła głową nic nie mówiąc.
Wszyscy wyszliśmy z gabinetu ja chyba jako jedyny byłem szczęśliwy z tego powodu że Jackson wreszcie mi odpuści.
- Synku - powiedziała mama gdy zatrzymaliśmy się przy samochodzie - Tak bardzo cię przepraszam
W jej oczach pojawiły się łzy
- Ale za co?
- Za to że nic nie zauważyłam. Powinnam była zauważyć że coś się dzieje, przepraszam.
Przytuliłem ją mocno gdy już całkiem się rozpłakała
- Mamo ale to nie jest twoja wina. Tylko i wyłącznie Jacksona. Nic nie zauważyłaś bo ja niepotrzebnie was okłamywałem, to ja przepraszam.
Staliśmy w uścisku płacząc, może to dla innych wyglądało dziwnie ale miałem to gdzieś. Nareszcie wyrzuciłem z siebie te wszystkie negatywne emocje.
W domu opowiedzieliśmy wszystko tacie i Tomy'emu. Obydwoje byli wściekli na Jacksona i jego ojca wnet byli gotowi żeby do nich jechać i pobić ale na szczęście z mamą udało nam się ich powstrzymać. Ale dostałem od nich pochwałę za to że uderzyłem Jacksona, oczywiście mama nie była tym zachwycona że pochwalają mnie za agresję więc tylko trzepła tatę w głowę.
W końcu nastała sobota, dzisiaj miała przyjechać Kendall z rodziną. Wszystkich zaskoczyło to gdy Kendall zadzwoniła i oznajmiła że dzisiaj przylecą. Zwykle musiała być jakaś ważna okazja żeby tutaj przylecieli ale dzisiaj nie było żadnej. Podejrzewałem jednak że chcą nam coś powiedzieć.
Niby mogłoby się wydawać że wszystko w moim życiu zmierza w dobrym kierunku ale dalej dręczył mnie ten koszmar i myśl jak się tam znalazłem i jak moja wada wzroku nagle się cofnęła to było takie nierealne.
Po południu siostra wraz z rodziną byli już u nas w domu, oczywiście czule ich przywitaliśmy.
- Hej Mayumi - przywitałem się z nią jako pierwszą gdy tylko siostra odstawiła ją na podłogę
- Może najpierw przywitał byś się z siostrą - Powiedziała, następnie przyciągając mnie do siebie i przytulając - Cześć młody
- Cześć stara - zawsze się tak witaliśmy i zawsze gdy używałem tego zwrotu Kendall biła mnie w ramię
- Tyle raz mówiłam żebyś mnie tak nie nazywał - powiedziała udając oburzoną
- Cześć Phoenix - przywitał się Haruto
- Hej. Słyszę że już potrafisz wymówić moje imię w pełni zrozumiale.
Haruto miał problemy z wymówieniem go bo pomimo iż naszym językiem był angielski my używaliśmy tutaj australiskiego akcentu co powodowało że nie wszystkie słowa dobrze interpretował.
- Kendall wysłała mnie na kurs - pożalił się
- I dobrze zrobiłam - Duma pobrzmiewała w jej głosie jak zawsze gdy postawiła na swoim - Nie mogłam już słuchać jak kaleczysz nasz akcent.
- No dobrze, usiądźmy upiekłam placka i parę ciasteczek - zaproponowała nam mama.
- Słuchajcie, mamy z Haruto wam coś do przekazania - Kendall nagle zmieniła temat rozmowy i chwyciła narzeczonego za rękę
- Ja i Haruto spodziewamy się kolejnego dziecka i za pół roku bierzemy ślub.
Wszyscy w szoku zamilkliśmy. Czyli jednak moje podejrzenia że chcą coś ważnego powiedzieć były słuszne.
- To cudownie! - Krzyknęła mama z radości, wstając ze swojego miejsca i podbiegając do Kendall
- Gratulacje!
- No gratuluję!
Po kolacji, udaliśmy się na taras by odpocząć. W miedzy czasie na prośbę Kednall poszedłem sprawdzić czy Mayumi dalej się bawi
- Co robisz Mayumi? - zapytałem ją gdy wszedłem do salonu
- Oglądam bajkę - odpowiedziała mi siedząc na kanapie
- Dobrze to oglądaj
Miałem już odchodzić gdy zobaczyłem w bajce mojej siostrzenicy symbol z moich snów.
Było to Berło Heka. Byłem tym zaskoczony dlaczego śnił mi się egipski symbol.
- I jak, co robi? - nagle w salonie pojawiła się Kendall wyrywajac mnie z zamyśleń
- Em, ogląda bajkę
- Oho ale widzę że oczka ci się kleją - powiedziała podchodząc do córki która widoczne robiła się już senna - Chodź skarbie.
- Ty też idź już spać. Wyglądasz jak zombie - rzuciła, przechodząc obok mnie.
Nic jej nie dopowiedziałem.

Przewróciłem się na drugi bok łóżka żeby było mi wygodniej wtedy w odbiciu lustra stojącego obok mojej szafy zobaczyłem dziwne światło. Podniosłem się na łóżku i spojrzałem w stronę okna z którego ono dochodziło, zapatrzyłem się na nie. Nagle poczułem że muszę iść w jego stronę. Nie zakładając nawet kapci, opuściłem pokój, zeszłem na dół, wyszedłem na taras i otworzyłem furkę udając się w głąb farmy owsu. Dotarłem na miejsce, wtedy światło zniknęło a zamiast niego pojawiło się czterech zakapturzonych mężczyzn. Jeden z nich polecił mi uklęknąć co zrobiłem bez oportu, następnie zaszedł mnie od tyłu, przyłożył dłoń do karku z którego poczułem ogromny ból.

Zerwałem się na łóżku. Właśnie przypomniałem sobie co robiłem na polu owsu. Co to byli za mężczyźni i czego ode mnie chcieli. Odruchowo złapałem się za miejsce na karku w którym poczułem wtedy ból ale nic tam nie było. Westchnąłem, i przetarłem oczy. Spojrzałem na zegar, dochodziła dwudziesta trzecia, chciałem zamknąć książkę z którą zasnąłem, była ona o tematyce Egiptu, myślałem że coś się tam dowiem ale szybko zasnąłem. Spojrzałem na stronę która była otwarta, zobaczyłem starożytną budowle Sfinksa z Gizy. Poczułem że muszę się tam jak najszybciej znaleźć. Wziąłem do ręki telefon i odnazłem lot z Milduri do Gizy, na szczęście miałbyć on za godzinę. Szybko, spakowałem swoje rzeczy do torby, do plecaka włożyłem paszport i inne rzeczy które muszę mieć pod ręką. Nie chciałem nikogo z moich bliskich prosić o podwózkę na lotnisko bo w tedy zadawaliby zbędne pytania na które nie miałem czasu. Dlatego do miasta udałem się rowerem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 2 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MŁODZI BOGOWIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz