Jay:
Wszedłem do kuchni, w której przesiadywał aktualnie Cole. Brunet akurat robił sobie herbatę i czekał, aż woda w naszym czajniku się zagotuje. Gdy Czarny Ninja usłyszał jak wchodzę do pomieszczenia, spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się uroczo.
Uwielbiałem ten sposób w jaki na mnie patrzył, sposób w jaki mówił... Każdy jego gest, żart, których było mało - nie to co z mojej strony - sprawiał, że podobał mi się jeszcze bardziej.
Praktycznie od początku naszej znajomości znaleźliśmy wspólny język, a nawet zainteresowania (czyli gdy wideo i filmy akcji). Teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mogę stwierdzić, że jeśli gdzieś iść to praktycznie prawie zawsze ramię w ramię.
Odwzajemniłem uśmiech i podszedłem do blatu.
- Czegóż tu szukasz? - zapytał żartobliwie, wyjmując kubek z szafki.
- Myślałem, że dobierasz się do ciasta albo innych słodkości i przyszedłem cię powstrzymać - oznajmiłem, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- A nie wiedziałem, że Zane się postarał - powiedział Cole, otwierając lodówkę i schylając się, by przyjrzeć się zawartości.
Ja w tym czasie usiadłem na blacie. Oczywiście, musiałem uderzyć się o wisząca półkę, na co brunet zaśmiał się cicho, zerkając w moją stronę, po czym rzucił szybkie, aczkolwiek całkiem troskliwe "uważaj na siebie", które swoją drogą słyszałem z jego ust na każdej misji.
Chwilę później Cole wyjął talerz z ciastem czekoladowym, a na jego twarzy dostrzegłem szeroki uśmiech.
- Chcesz trochę? - zapytał, zerkając na mnie wzrokiem, którego nie mogłem opisać.
- Nie, dzięki - oznajmiłem, przyglądając się temu, jak kroi ciasto.
- Bardzo dobrze. I tak bym ci nie dał - zaśmiał się.
- Ej! - zawołałem. - Osz ty. To teraz już chcę! - zaśmiałem się.
Wyciągnąłem rękę po talerz, jednak brunet był nieco szybszy i zdążył go odsunąć.
- Ale ty jesteś okropny - mruknąłem.
"Ale i tak cię uwielbiam" - przeszło mi przez myśl.
- Preferuję "zajebisty, a inni nie potrafią tego docenić" - oznajmił Cole, chowając resztę ciasta. - Chcesz coś do picia? - zapytał, zmieniając temat, gdy woda zaczęła się gotować.
- Raczej nie.
Zerknąłem na okno w kuchni. Co prawda byliśmy w Klasztorze, więc mało zobaczyłem, jednak lubię niebo i wszystko co niebieskie (oraz Mistrza Ziemi do tego), więc czułem się jak zahipnotyzowany, widząc te widoki.
Czułem się, jakby między mną, a brunetem zapadła niezręczna cisza. Nigdy się tak nie czułem przy Cole'u. Zawsze znaleźliśmy jakiś temat do rozmowy albo coś głupiego do odwalania, żeby Lloyd czy Wu byli zdenerwowani.
- Trapi cię coś? - zapytał brunet, opierając się o blat tuż obok mnie.
- Nie - skłamałem. - Dlaczego miałoby? - zerknąłem na niego.
- Wydajesz się mieć mniej energii niż wcześniej - oznajmił. - Niż kiedykolwiek - poprawił się.
- Jest jeszcze wcześnie. Daj mi się rozkręcić - zaśmiałem się, trącając go lekko w ramię.
Brunet uśmiechnął się lekko, jednak chwilę później natychmiastowo spoważniał.
- Nie chodziło mi o to. Widzę, że od jakiegoś czasu chodzisz nieco przybity - oznajmił, na co ja aż zdziwiłem się tym, że Cole widzi tak wiele. Ale co się dziwić. Mieszkamy przecież już w Klasztorze długo.
![](https://img.wattpad.com/cover/320411966-288-k32776.jpg)