PROLOG

60 4 0
                                    

14.12.1999

      -Jednak wolałbym zamówić jakąś taksówkę niż tędy chodzić...- Odezwał się jako pierwszy chłopak.
      -Przecież nic nam nie będzie.- Uspokoiła go kobieta.
      Jest już późna noc, a ta dwójka młodych ludzi wraca dopiero z imprezy urodzinowej wspólnej znajomej. Mężczyzna początkowo się upierał, by wrócili transportem, ale kobieta wolała się przejść. Oboje mają po dwadzieścia dwa lata więc pozwalają sobie na lekką imprezę podczas studiów.
      Przemieszczali się po ulicach ciemnej Atlanty. Był grudzień, więc zimno dawało o sobie znać. Kobieta była w swojej puchowej żółtej kurtce, a osoba obok niej, miała swój ulubiony płaszcz.
      -Jesteś pijana, Brook.- Stwierdził, idąc przy niej. -Bezpieczniej było by wrócić samochodem.
      Kobieta przewróciła oczami nie zatrzymując się nawet przez chwilę, mimo, że lekko się chwiała, bo alkohol płynął w jej krwi.
      -Ale się opiekuńczy zrobiłeś, Garden.- Zaśmiała się.
      On również się uśmiechnął, ale po chwili do niego dotarły jej słowa.
      -Garden?- Powtórzył z niedowierzaniem. -Co ja mam wspólnego z ogródkiem?
      -Kojarzy mi się z twoim imieniem.- Wyjaśniła.
      Przez chwilę szli w ciszy. Nie była to za to niezręczna cisza, a wręcz przyjemna. Kobieta postanowiła przerwać ją i mężczyzna zauważył, że zwolniła, dlatego on zrobił to samo.
      -Każdy myśli, że mam idealne życie...
      -Nikt tak nie myśli, Brook.- Przerwał jej.
      Ona w zamian uderzyła go w ramie przez co z jego ust wydobył się szczery śmiech.
      -Daj spokój.- Powiedziała już poważniejszym tonem. -Nie chciałabym skończyć jak moi rodzice.
      Chłopak spoważniał i zerknął na nią kątem oka. Pragnął poznać ją bliżej, jako przyjaciółkę. Wiedział, że kobieta jest w związku z innym mężczyzną, dlatego też nigdy nie spojrzał na nią inaczej, niż jak na przyjaciółkę.
      -Jeżeli chcesz, możesz mi o wszystkim powiedzieć, przecież wiesz.- Przypomniał, przyglądając się jej twarzy.
      Na jej twarzy pojawił się mały grymas, gdy przypomniała sobie te wszystkie przykre chwile z jej dzieciństwa. Marzyła tylko o tym, by jej dziecko, o ile będzie je miała w przyszłości, miało o wiele lepsze wspomnienia. Chciałaby dać z siebie wszystko.
      -Gdy byłam młodsza widziałam na własne oczy jak moi rodzice ćpają. Zataczali się na samo dno. Na szczęście wyszli z tego, ale wspomnienia pozostają.- Wyznała.
      Mężczyzna się skrzywił. Nie rozumiał jak można tak zrobić dziecku. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona nie rozumiała co się dzieje, dlaczego oni tak się zachowują po wzięciu pewnej nieznanej jej substancji. Co by było gdyby również chciała tego spróbować? Chłopak objął ją jedną ręką dając w ten sposób jej otuchy. Nie mógł powiedzieć, że wie co czuje, bo on wychował się sam. Nigdy nie poznał swoich biologicznych rodziców, ani nikogo z jego rodziny.
      -Okropna rzecz.- Podsumował, nie wiedząc co mógł innego powiedzieć.
      -Mam nadzieję, że to ja będę tą lepszą matką. Zrobię wszystko, by zapewnić idealne życie dziecku.
      -Razem z Arthurem.- Dodał, puszczając ją.
      -Razem z Arthurem...- Powtórzyła. -Ale jestem pewna, że tobie też życie się ułoży.-Uśmiechnęła się do niego. -Tylko musisz w to uwierzyć.
      -Nie mówię, że nie wierze w dobre zakończenie, ale zastanawia mnie kiedy ktoś spojrzy na mnie inaczej, niż jak na biedaka z sierocińca. Wiele osób myśli, że takie osoby jak ja nie mają przyszłości.
      -To pokaż im, że się mylą.
      Chłopak się uśmiechnął i zaczęli iść dalej. Po chwili postanowił znowu się odezwać, bo jedna rzecz go śmieszyła.
      -Wiesz Brook... Jak na pijaną osobę jesteś dziś dość...- Odwrócił się w jej stronę, ale na ich nieszczęście zobaczył, że ktoś ją trzyma i jest nieprzytomna. Zanim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, poczuł mocny ból głowy i w ciągu chwili upadł na chłodny chodnik. Ten wieczór nie mógł się gorzej skończyć dla tej dwójki.

Memories remainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz