Rozdział 20. Kiedy los każe zdjąć klapki z oczu

715 23 17
                                    

- Muszę przyznać, że ogród prezentuje się teraz wspaniale. Nie mogę oderwać wzroku. Pięknie go zaaranżowałaś. - z uznaniem patrzył na rozpościerający się przed nami widok.

Był piękny, słoneczny dzień. Wreszcie potrafiłam dostrzec i cieszyć się tak, z pozoru drobną rzeczą, jaką była pogoda. Razem z Zachariasem siedzieliśmy na tarasie i jedliśmy wspólne śniadanie.

Od pogrzebu babci minęły dwa tygodnie. Przez pierwsze trzy dni od ceremonii pożegnalnej zaszyłam się w sypialni i nie wychodziłam z łóżka. Potrzebowałam pobyć sama ze sobą i oswoić się z nową rzeczywistością. Zacharias bardzo pomógł mi wrócić do żywych. Któregoś dnia do domu przyjechała ciężarówka wypełniona po brzegi roślinami ogrodowymi. Mężczyzna uznał, że skoro sadzenie kwiatów sprawia mi radość, powinnam poświęcić temu całą swoją uwagę.

Od tamtej pory całe dnie spędzałam samotnie w ogrodzie. Niestety, jak się okazało, większość wieczorów, ku mojemu niezadowoleniu, także spędzałam w samotności. Zacharias bardzo dużo pracował. Zwłaszcza przez ostatnie dni. Miałam wrażenie, że pomimo wspólnego mieszkania - mijamy się.

Mężczyzna praktycznie całymi dniami przesiadywał w biurze. Zdarzało się, że widzieliśmy się tylko na śniadaniu. Zauważyłam, że jego zachowanie się zmieniło. Nie potrafiłam rozszyfrować, dlaczego. Często wracał do domu w środku nocy, ale nigdy nie widziałam, żeby spał. Niekiedy po prostu siedział na skórzanym fotelu i wpatrywał się we mnie. Był pewny, że śpię, ale ja także go obserwowałam. Praktycznie zawsze, w dłoni trzymał szklankę z alkoholem. Obracał nią w ręce obserwując, jak trunek porusza się po ściankach kruchego naczynia. Nawet, kiedy kładł się obok, wciąż nie spał. Całą noc czuwał. Myślał, że tego nie zauważam, ale wybudzałam się za każdym razem, kiedy materac uginał się pod jego ciężarem. Czasami wtulałam się w jego tors, a on obejmował mnie ramieniem i czule gładził po plecach. Lubiłam te momenty. Napawałam się każdą minutą jego bliskości.

Kiedy nie mogłam spać, rozmyślałam o naszej przyszłości. Czułam się coraz lepiej w tym wielkim domu. Zacharias dbał, aby niczego mi nie brakowało i żebym traktowała to miejsce również jako swój dom. Przebywając tutaj kilka tygodni, rzeczywiście zdążyłam się już trochę zaaklimatyzować. Choć muszę przyznać, nadal odczuwam lekki dyskomfort, na myśl o tym, że jestem obserwowana dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Gdzie wczoraj byłeś? - postanowiłam w końcu poruszyć temat jego wieczornych nieobecności.

- Nie rozumiem. - odłożył kubek z kawą i spojrzał na mnie.

- Wieczorem. Nie było cię w domu, kiedy kładłam się spać. Znowu. - ostatnie słowo wypowiedziałam na tyle cicho, że tylko ja mogłam je usłyszeć.

- Miałem spotkanie.

- Przy alkoholu? - w odpowiedzi na moje pytanie mężczyzna wyprostował się i wyraźnie spiął. - Przebudziłam się w nocy. Czułam od ciebie alkohol.

- Napiłem się szklanki whisky na rozluźnienie. Co w tym złego?

- Nie byłoby w tym nic złego, gdyby tak nie wyglądały prawie wszystkie twoje powroty. Coś się dzieje? Masz jakieś problemy w pracy? - naprawdę zaczynałam się o niego martwić.

- Ostatnio dużo się dzieje. Podpisałem kontrakty z nowymi klientami zagranicznymi i muszę nadzorować, aby wszystkie transporty były wysyłane o czasie. Kosztuje mnie to trochę stresu, dlatego czasem sięgam po whisky.

- Ucieczka w alkohol nie jest dobrym rozwiązaniem.

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale nie masz się czym przejmować. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Za tydzień, max dwa, uporam się z większością spraw i w końcu będę mógł poświęcić ci więcej czasu. - przysunął się bliżej mnie i złożył na wargach czuły pocałunek.

Ruby's heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz