Rodział I Część 3

81 4 2
                                    

— Przynajmniej wiemy, że czytają moje artykuły. Ten pojawił się dopiero wczoraj wieczorem. — Rzuciłam z ironicznym uśmiechem, odkładając groźbę na biurko.

— Nila, nie bądź zabawna! Jesteś na ich celowniku! Wycofaj się, póki masz jeszcze szansę! — Matheo podniósł głos, jego twarz zdradzała coraz większy niepokój.

Spojrzałam na niego spokojnie i wzruszyłam ramionami.

— Gdyby poważnie myśleli o zabiciu mnie, już by to zrobili. Myślą, że ucieknę jak przerażona dziewczynka. Nie znają mnie. — Rzuciłam list na biurko z wyraźną pogardą.

Matheo przysunął się bliżej, próbując mnie przekonać.

— Chcę, żebyś na chwilę się zatrzymała, Nila. Odłóż na później Cosa Nostrę. Te sprawy są zbyt niebezpieczne. Skoro już ci grożą, to znaczy, że ich cierpliwość się kończy.

— Nie rozumiesz? — Westchnęłam, niecierpliwie potrząsając głową. — Skoro zadają sobie tyle trudu, żeby pisać do mnie listy, to znaczy, że jestem już blisko. Blisko czegoś, czego nie chcą, bym odkryła.

— Znasz to miasto, ten kraj. Cosa Nostra są wszędzie. Mają ludzi w policji, w sądach, a nawet w redakcjach. Mogą cię dopaść gdziekolwiek i kiedykolwiek chcą. Nigdzie nie jesteś bezpieczna. — Mówił coraz bardziej poważnym tonem.

— Nie martw się o mnie. Wiem, co robię. — Odpowiedziałam stanowczo, zamykając plecak. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. — Przez kilka lat chodziłam na zajęcia z samoobrony i sztuk walki. Nie jestem bezbronna. Zero zmartwień.

— Wiem, że jesteś twardą kobietą, ale... — Skrzyżował ramiona, ale nie wyglądał na przekonanego.

— Mogę pokonać każdą osobę w tym pokoju. — Przerwałam mu, posyłając mu pewny siebie uśmiech. Matheo rozejrzał się wokół, patrząc na kolegów z redakcji, po czym parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.

— Może i masz rację, ale to nie zmienia faktu, że wciąż będę się martwił, nieważne, co powiesz. Jesteś dla mnie jak córka, której nigdy nie mogłem mieć, Nila. Nie mogę po prostu przestać się o ciebie troszczyć. — Dodał cicho, spuszczając wzrok.

Jego słowa dotknęły mnie głębiej, niż się spodziewałam. Był dla mnie nie tylko redaktorem, ale również mentorem i przyjacielem. Zawsze mogłam na niego liczyć, nawet w najtrudniejszych chwilach.

— Dziękuję. To naprawdę miłe, co mówisz. — Poczułam ciepło w sercu. Podeszłam do niego i przytuliłam go krótko, ale mocno, żeby dodać mu otuchy. — Będę ostrożna, obiecuję.

— Mam nadzieję. — Odpowiedział, chociaż jego twarz zdradzała, że nie do końca w to wierzy.

Odsunęłam się i założyłam plecak na ramię, gotowa do wyjścia. Dzisiejsza noc w porcie miała być kluczowa, a ja nie mogłam sobie pozwolić na zwątpienie.

— Wrócę późno, ale postaram się przesłać ci raport przed północą. — Rzuciłam na odchodnym. Skinął głową, obserwując mnie z mieszanką troski i dumy.

Wyszłam z biura zdenerwowana, ale nie tym, co miało nadejść, tylko tym, jak potoczyła się rozmowa z Matheo. On tego nie rozumie. Nie robię tego dlatego, że mój ojciec był pieprzonym narkomanem. Robię to, bo nienawidzę tego, co narkotyki robią z ludźmi. Niszczą życie, szczególnie tym, którzy są zbyt słabi, by się im oprzeć. Staczają ich na dno, z którego ciężko się podnieść. Nie mogę się wycofać, nie teraz. Muszę dokończyć to, co zaczęłam.

☘︎

Przejechałam sto kilometrów do portu, podekscytowana, ale też trochę przestraszona. Ta mieszanka emocji zawsze motywowała mnie do dawania z siebie wszystkiego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Feather and Blood +18 [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz