Ulotność!

359 42 24
                                    

SCENA I
Listopad roku 1900. Późny wieczór, w chacie bronowickiej bawi się towarzystwo, gra głośna muzyka, słychać śpiewy. Z tyłu domu, na dworzu, stoi chochoł samotnie pośród kilku gołych jabłoni. Niebo bezchmurne, do czasu.

CHOCHOŁ
Och, zanudzić się można w ten dzień weselny!
Radujmy się, miłujmy się, bawmy do rana!
Ja sam, samotny… Nudno tu, ten mróz cholerny
Przecież mi, och, magiczna moc została dana!
O północy weselników zbiorę, między nich
Wejdę, potańczę, może samemu zabawię!
Nie będę sam, nie będę! Urodziwą damę
Znajdę! Do białego rana się z nią pobawię!

CHMURA
nadlatuje
Słuch mnie nie myli, sterta słomy przemawia, ha!
Co się drzesz, czego wzdychasz? Co za plany masz?
Na wesele chcesz iść? A po co się tam pchasz?
Nie pasujesz w towarzystwo, tak ci mówię ja.

CHOCHOŁ
Licz się ze słowami, chmuro! Ja mam plan, więc leć,
Nie psuj mi humoru swoim gderaniem, bo ty
Z innej epoki zupełnie przyleciałaś, a
Mnie, chochoła, chcesz umoralniać, ty nieznośna!

CHMURA
Ja nieznośna? Przyjacielu, sekret ci sprzedam —
Osiemdziesiąt lat już fruwam, byłam tu i tam.
Świata trochę widziałam, z wieloma gadałam,
Ale tak dziwnego chochoła nie spotkałam.

CHOCHOŁ
Szkoda, że oczu mi brak, bo bym nimi przewrócił.
Mówisz od rzeczy, zanudzasz mnie okropnie!
Północ się zbliża, a już się-m nadto nagadał.
Leć, mnie zostaw, daj działać po swojemu.

CHMURA
A idź, ja poczekam, nigdzie mi się nie spieszy.
A ciekawiś, chochoł, bardzo żeś mnie zaciekawił.

CHOCHOŁ
To czekaj, ale nie myśl, że wrócę prędko — może
Nie wrócę wcale, tam znajdę lepsze towarzystwo…?
odchodzi

SCENA II
Chochoł wraca dopiero o świcie, ze swoimi skrzypcami z patyków. Weselnicy w chacie wciąż tańczą, choć nie mają muzyki. Chmura, w nieco innym kształcie, cieszy się na widok chochoła.

CHMURA
Bez ciebie, muszę przyznać, smutno mi tu było!
Czy mnie oczy zwodzą? Rozhulałeś weselicho!
Sami dekadenci, już się bałam, że się oni
Nie ogarną, a wystarczyło im zagrać ładnie.

CHOCHOŁ
zaskoczony
Dalej tu jesteś! Myślałem, że wyruszyłaś
W drogę dalej, że ciebie już nie spotkam tu.
Miła niespodzianka, nie powiem, a miła…
Chociaż wolałbym, żebyś już wyruszyła.

CHMURA
przygnębiona
Tyś niemiły! Niewdzięczny! Specjalnie czekałam,
Przez szyby do tej śmiesznej chaty zaglądałam!
Widziałam, jak się z nimi bawiłeś, jak inne
Duchy, zjawy i stwory sprowadziłeś do nich!
Teraz gardzisz moim poświęceniem, okrutny!

CHOCHOŁ
Dajże spokój! Ktoś ci kazał tu zawisnąć?
Lepszych zmartwień nie masz? Chmuro, my się znamy
Ledwie chwilę, a rozmawiasz ze mną jak kochanka.

CHMURA
Może to przez moje romantyczne pochodzenie?
Wiesz, ja w czasach Słowackiego urodzona,
Więc romantyczne we mnie idee się kryją.
Tyś nie czytał, wiem to, słomy nie czytają,
Ale dawniej jednego Kordiana z góry do
Warszawy przyniosłam, bo miał plan zajebisty.

CHOCHOŁ
Czekaj, czekaj, nie poniosło cię troszeńkę, co?
Co to za język, co to za słowa? Skąd ty się
Urwałaś? I wmówić mi chcesz, że Mickiewicza,
Tego wieszcza, albo Słowackiego znałaś?

CHMURA
Nie czepiaj się słówek, mój drogi, sam nie lepszy
Jesteś w tej kwestii, bo niby twoja epoka
Z mojej czerpie, a do działania to niechętni.

Ulotność! (Chmura z "Kordiana" x Chochoł z "Wesela")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz