Rozdział 1

6 0 2
                                    

Wszystko dzieje się po coś - To słowa, które cały czas sobie powtarzam.
Na słuchawkach leci moja ulubiona playlista, a ja oglądam właśnie wschód słońca. Duma mnie rozpiera że ja, Rosaline Sinclarie wstałam o 6 rano żeby obejrzeć głupi wschód słońca. Nie oglądam go jednak sama, towarzyszy mi przy tym mój wierny kot. Leży na łóżku brzuchem do góry i się rozciąga a światło słoneczne, które coraz bardziej się ukazuje, wpada przez szybę do mojego pokoju i rozświetla Amber.
   Amber to prześliczny kotek, czarny z dużymi niebieskimi oczami i przesłodkim noskiem, jest puchaty ale jego sierść go nie pogrubia. Po prostu kot moich marzeń.
    Drapie Amber po brzuszku kiedy na słuchawkach odpala mi się piosenka "summertime sandess" Lany Del Rey. Ta piosenka zagościła na mojej playliście przypadkiem a teraz jest jedną z moich ulubionych, ciekawe i za razem przerażające jest to że w życiu coś co pojawiło się totalnym przypadkiem może stać się dla nas tak ważne, że traktujemy to jako coś ulubionego. Tak naprawdę bez żadnej przyczyny, jesteśmy w stanie zakochać się, zaprzyjaźnić czy znienawidzić emocje niby tak normalne a jednak czasem przerażające jest to jaką mogą mieć siłę. Zamyśliłam się patrząc przez okno, wraz z zakończeniem się piosenki wschód słońca dobiegł końca. Kolejny lipcowy poranek, zero stresu, zero nauki, tylko ja i Amber.
    Odpalam telefon na którym widnieje powiadomienie: *PRZYPOMNIENIE*
   Dziś zaczynam biegać.

Kompletnie zapomniałam o moim jakże genialnym postanowieniu "Te wakacje będą moją przemianą". Wymyśliłam to teraz mam. Wstałam z łóżka wzięłam z szafy strój specjalnie kupiony na ten czas, strój do biegania, tak szczerze to tak naprawdę nie wiem jak taki strój powinien wyglądać ale chciałam zabrzmieć jakbym się znała. Więc "mój strój do biegania" składał się z: Kolarek do kolan z kieszeniami i sportowej bluzki. Mówiąc sportowa bluzka mam na myśli bardziej przyległą do ciała bluzkę z adidasa. Zerkam na siebie w lustrze, ujdzie. Włosy przeczesuje i spinam w luźnego kucyka wsuwam na nogi sportowe buty, oczywiście również z adidasa. Ostatni raz zerknęłam na łóżko z łamiącym mi się sercem, mądra Amber się wyleguje a kretynka Rosaline wymyśliła sobie bieganie. Rodzice jeszcze śpią więc po cichu wychodzę z mieszkania i zamykam je na klucz, który zaraz potem wsuwam do kieszeni. Ten kto wymyślił kolarki z kieszeniami, jest cudotwórcą. Zakładam słuchawki bezprzewodowe do uszu puszczam playlistę, którą zrobiłam specjalnie do biegania, jestem wspaniałomyślna.
Właśnie zaczynam swoją przygodę z bieganiem, pierwszy bieg na liście odchaczony. Wiem że bieganie jest zdrowe, ale chce zatracić się w tym, chcę podczas bieganiu czyścić głowę z nie potrzebnych myśli, które czasem zbyt bardzo przytłaczają. Chcę radzić sobie z tym sama, mieć własną darmową terapię, to jest największy cel mojego biegania. Bo kiedy w bieganiu będę potrafiła zatopić swój ból, cierpienie, czy najzwyklej w świecie poukładać sobie myśli, będę robić to nie na siłę ja faktycznie będę chciała biegać. Co będzie miało same zalety, a tak bynajmniej myślę. Czas zmienić tempo, przyspieszam a do głowy wlatuje mi myśl: Kiedyś sobie za to podziękuję.
Na co automatycznie włożyłam całą swoją energię w bieg.

(Nie) Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz