Rozdział 1

12 0 0
                                    

                           

        jakiś czas wcześniej

Smacznie sobie spałam z myślą,że mój ojciec może
o mnie zapomni i nie będę musiała iść do tej szkoły jednak się myliłam bo jak już każdy wie mój ojciec
nie zapomina o niczym.


Leżałam aż w końcu ktoś zapukał do pokoju i zanim
zdążyłam odpowiedzieć drzwi się otworzyły,a moim oczom ukazała się sylwetka mojego ojca.

-Córciu wstawaj do szkoły bo się spóźnisz na
zakończenie, a tego raczej byś nie chciała.-Powiedział
chociaż dobrze wiedział że wcale mi się tam nie spieszy.

-Dobrze już wstaje ,możesz iść bo się do pracy spóźnisz ,
a ja pojadę autobusem.-Odrzekłam

-Dobrze leć się szykuj, do zobaczenia wieczorem.

Wstałam z łóżka i zerknełam na godzinę była już 7:30
a ja miałam na 8:00. 

-Japierdole już 7:30!-Wykrzyczałam bo widział że mojego ojca już nie ma w domu .

Szybko podeszłam do szafy i ubrałam zwykłą czarną
obcisłą sukienkę ,ubrałam  się w nią po czym podeszłam
do toaletki .Uczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż
po czym idałam się do wyjścia bo autobus miał być za
niecałe 3 minuty.

Biegłam ile miałam sił w nogach bo od mojego domu
do przystanku są 2km.

Dotarłam na przystanek i odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam ,że jestem przed czasem uśmiechnęłam się na widok małego czarnego pieska ,lecz mina mi od razu
zrzędła gdy zobaczyłam ,że na ławce siedział nikt inny jak Charles Roy.

-Co się tak gapisz Wilson?-Zapytał przez jego głos dostałam aż gęsiej skórki.Jego głos był ponury i zachrypnięty a jego akcent brzmiał jakby nie był z tego kraju.

-Bo mam oczy,a poza tym co cię to interesuje Roy?-
Nie no Olivia zajebisty pocisk-Pomyślałam.

-No chyba muszę zapytać aby czuć się bezpiecznie
bo wiesz  siedzę siebie spokojnie a tu jakaś laska
skanuje mnie wzrokiem od góry do dołu.-Debil-pomyślałam.

-Nie martw się w moim towarzystwie możesz czuć się bezpiecznie.W sensie ja wiem że ty się nawet własnego cienia boisz ale spokojnie uratuje cię w razie czego.-Parsknęłam cichym śmiechem.

-No wiesz to własnie przy tobie nie czuje się zbyt bezpiecznie bo jeszcze poskarzysz się komuś ,że z tobą gadam.No wiesz przecież jesteś taka grzeczna i najlepsza w szkole jak to nauczyciele mówią wspaniała
pani Wilson.

-Pierdol się Roy.-Może i mam dobre oceny ale żeby aż
nauczyciele tak o mnie mówili?- Pomyślałam.

-Chciałbym ale niestety nie mam z kim chyba ,że ty jesteś chętna więc wiesz to zmienia postać rzeczy.-Powiedział i uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób.

-Kretyn.-Powiedziałam szeptem.Na szczęście już dłużej nie musiałam tu z nim siedzieć bo podjechał autobus.

Wsiadłam do autobusu szukając mojej przyjaciółki
Madi ,jednak  nigdzie jej nie widziałam.Rozglądałam się po całym autobusie aż w końcu ją ujrzałam siedziała z jakimś chłopakiem mniej więcej w naszym wieku więc postanowiłam się mu przyjrzeć , jednak najpierw musiałam usiąść bo zdałam sobie sprawę że stoję na środku autobusu jak jakaś debilka.

Zajęłam mi miejsce i próbowałam przyjrzeć się twarzy chłopaka jednak coś nagle mi go zasłoniło , a był to oczywiście Roy.

-Możesz się przesunąć?-Zapytałam.

-Nie, a w ogóle tak tak się składa ,że nie ma już nigdzie wolnych miejsc więc usiądę z tobą.

-Co,no chyba nie ,nie możesz usiąść z jakimś swoim
kolegą?

-Tak się składa że mój kolega to ten na którego się
gapisz cały czas więc chyba wiesz ,że siedzi z jakąś
laską .

-Dobra siadaj.-Odparłam zrezygnowana bo autobus już ruszył.

Całą drogę przesiedzieliśmy w milczeniu w sumie to dobrze bo nie miałam ochoty z nim gadać , a on dobrze o tym wiedział.

a life made of liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz