chapter one

240 19 2
                                    

Ugh.. Znowu ten cholerny budzik. Sięgnęłam z szafki telefon, przy okazji wyłączając ten denerwujący alarm, była 7:30.

-Ok, już po mnie... - Powiedziałam sama do siebie i skierowałam się szafy po ubrania. Wybrałam białą bluzkę, czarne rurki i niebieską marynarke , wziełam rzeczy i poszłam do łazienki. Przebrałam się i lekko pomalowałam. Wychodząc z pokoju chwyciłam moją czarną torbę i skierowałam się w stronę schodów. Weszłam do kuchni gdzie siedział już mój tata i pił kawę.

- Hej tato. - przywitalam sie z nim.

- Dzień dobry, a ty przypadkiem nie powinnaś już być w drodze do szkoły?- spojarzał na mnie pytająco.

-Mhm. - wymamrotałam, zalożylam czarne conversy chwyciłam telefon i wyszlam z domu. Szłam w kierunku mojego Ronge Rovera i wsiadłam, położyłam torbę obok na siedzenie i wyjeżdzając z garażu zderzyłam się z Bieberem.

-Zapowiada się niesamowity dzień - Pomyślałam i wysiadłam z auta by ocenić skutki zderzenia, kątem oka zauważyłam jak Bieber wychodzi z samochodu wściekły. Opanuj się dziewczyno nie może Cię przecież zabić obok własnego domu.

-Czy Cię do reszty pojebało Jenner?! Jak nie umiesz jeżdzić to kurwa nie dotykaj samochodu! -Powiedział zdenerwowany. - Pytam się, pojebało Cię?

-To ty się czaiłeś tym gruchotem zamiast poczekać jak wyjade idioto. - Powiedziałam.

-Gruchotem? Ten samochód kosztował więcej niż ty wydałaś w całym swoim życiu.

-Cokolwiek. - Wymamrotałam i ruszyłam spowrotem w kierunku mojego samochodu, gdy poczułam uścisk na nadgarsku odrazu się odwróciłam. - Bieber to boli.

-Wisisz mi za naprawe.

-Nic Ci nie wisze, to ty nie umiesz posługiwać się lusterkami wystarczyło spojrzeć a nie wyjeżdzać jak jakiś debil. - Powiedziałam stanowczo, wyrawałam się z uścisku i weszłam do auta.

Po 15 minutach dojechałam do szkoły, chwyciłam torbę z siedzenia i ruszyłam w stronę szkoły. Nikogo nie było na zewnątrz co oznaczało ze lekcje się zaczeły, super nie dość że Bieber to jeszcze się spóżniłam. Weszłam do klasy i wszystkie oczy był skierowane na mnie.

-Dzień Dobry i przepraszam za spóżnienie.

- Siadaj. - Westcheła pani Smith. Sierowałam się w stronę mojej stałej ławki pod oknem na samym końcu sali. Wyjełam zeszyt i długopis. Pani zadała jakieś zadania, ale nie bardzo nimi się przejmowałam bo jeśli Bieber mnie zabije albo coś innego, chociaż co może być gorszego od śmierci? Patrzyłam na parking skolny przez okno i zobaczyłam Biebera i Becky. Przyglądałam im się przez dłuższą chwilę, gdy z rozmyśleń wyrwała mnie nauczycielka.

-Jenner co tak bardzo interesującego jest za oknem, że nie rozwiązujesz zadań? – spojrzała na mnie spod okularów.

-Nic.

Do końca lekcji rozwiązywałam zadania które zadała klasie pani Smith. Po zajęciach udałam się na stołówkę. Wzięłam frytki i cole. Idąc do pustego stolika na końcu sali ktoś mnię popchnął i frytki wylądowały na moich ubraniach. Zdezorientowana popatrzyłam na osobę która to zrobiła, tą osoba była oczywiście szkolna laleczka – Becky.

-Uważaj jak łazisz.– powiedziałam.

-Słucham?

-Słyszałaś. – westchnęłam. Gdy próbowałam ją ominąć dostałam mokrą cieczą w twarz. Wszyscy w stołówce zaczeli rzucać się jedzeniem. Usłyszałam tylko głośne trzaśnięcie drzwami i od razu wiedziałam że ten dzień już nie może być gorszy.

-Jenner. Ventura Do mnie do gabinetu. Teraz! – od razu poznałam po głosie samego dyrektora.

Wszyscy na sali ucichli. Ominęłam Becky i kierowałam się w stronę gabinetu, na holu nie było nikogo oprócz paru osób którzy siedzieli pod salami i uczyli się na lekcje. Gdy doszłam do gabinetu od razu zapukałam, gdy usłyszałam że można wejść otworzyłam drzwi. Weszłam razem z Becky do gabinetu.

-Mogę wiedzieć kto zaczął to wszystko?! – wrzasnął pan Brown.

-To ona! – powiedziałyśmy jednocześnie.

-Czyli się nie dowiem, tak?- Nic nie odpowiedziałyśmy. – Dobrze, może z rodzicami się będzie lepiej rozmawiało.

-Z rodzicami?- powiedziałam.

-Tak, z rodzicami. Zaczekajcie za drzwiami. Dziękuje. – Wyszłyśmy za drzwi i czekałyśmy na naszych rodziców. Gdy się pojawili od razu skierowali się do dyrektora. Mój tata wyszedł i od razu do mnie poszedł.

-Tato, przepraszam. – Spojrzałam na niego.

-Porozmawiamy w domu, chodź.

Gdy dojechaliśmy do domu, skierowałam się do kuchni gdzie mój tata od razu poszedł. Usiadłam naprzeciwko niego i zaczełam

-Przepraszam, ok? – powiedziałam.

-Dobrze. Musimy poważnie porozmawiać.

-Zawiesili mnie?!- przez moment przestałam oddychać.

-Nie. Tu nie chodzi o szkołę, chodzi o moją prace.

-Nie rozumiem tato, co z nią nie tak?

-Muszę wyjechać na dwa miesiące do innego miasta i pomyślałem że nie możesz być całe dnie sama w domu wiec spytałem Jerrego czy jego syn Justin, kojarzysz prawda? – spytał.

-Tak, tak. Kontynuuj.

-Czy Justin nie mógł by przychodzić od czasu do czasu sprawdzać czy dom stoi na swoim miejscu, no wiesz. No i oczywiście dla twojego bezpieczeństwa. – spojrzał na mnie.

-Justin? Nie ma kogoś inneg w pobliżu? – spytałam.

-Kendall, Justin mieszka naprzeciwko nie widze w tym problemu żeby przychodził i sprawdzał czy wszystko ok. - Gdyby wiedział kim on jest, nie zostawił by mnie z nim.

-Ok,cokolwiek. Kiedy wyjeżdżasz ?

-Jutro rano. – odpowiedział, pokiwałam głową. Pożegnałam się z tatą i poszłam do swojego pokoju.

yes, we could.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz