Rodział 9 ,,Listonosz"

10 1 1
                                    

Olek

Bolała mnie głowa, a ciało miałem przywiązane do siedzenia auta. Zacząłem się szarpać. Węzły były bardzo mocne zaciśnięte.
- Spokojnie. - Powiedział do mnie głos nieznajomego kierowcy. - Nic nie osiągniesz rzucaniem się na boki jak ryba wyciągnięta z wody. Nie ułatwiasz mi sprawy. Wiem, jak to wszystko wygląda, ale niczego nie będę ci teraz wyjaśniał. Dowiesz się wszystkiego na miejscu.
Znałem ten głos...tylko z kąt?
Mózg mi pulsował od zbyt intensywnego myślenia. W tym stanie na pewno nie będę mógł sobie przypomnieć. Przed oczami świat stopniowo coraz bardziej mi się rozmywał. W zasadzie nie miałem żadnego wyboru. Wtedy odpuściłem. Więcej już nic nie pamiętam.

🌠🌠🌠

Obudziłem się na kanapie w nieznanym mi miejscu.
- Chyba za dużo dodałem chloroformu na chusteczkę. - Mężczyzną podał mi jakiś napój. Z wahaniem wziąłem go do ręki.
- Pij. - Powiedział. Chcąc nie chcąc wziąłem łyk. Napój był zimny i orzeźwiający. Od razu poczułem się nieco lepiej. Teraz już rozpoznałem ten głos - wiedziałem, kim jest mężczyzna.
- Ja cię znam. - Klocki powoli zaczęły się układać w całość. - Jesteś moim listonoszem!
- Zgadłeś, brawo! - Mój listonosz wstał z krzesła, na którym siedział. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu.
- Wybacz, że nie posprzątane. Nie miałem czasu. Szczerze mówiąc, nie często mnie kto odwiedza.
- Czemu mnie porwałeś? - Inaczej się chyba tego nie dało nazwać.
- Nie porwałem cię, tylko uratowałem życie. - Odpowiedział ze spokojem.
Co? Przed czym niby on miał mi ratować życie? Po chwili wspomnienia uderzyły mnie jak mocna fala. Jak mogłem, chociaż na chwilę o tym zapomnieć! Musiałem zadać najważniejsze pytanie.
- Gdzie jest Olga?
- Kto? Chodzi ci o taką ładną dziewczynę o blond włosach?
-Tak! Gdzie ona jest?
- Została porwana przez mężczyznę, który was gonił. Naraziliście się bardzo niebezpiecznym ludziom.
- Co? Z kąt o tym wiesz?!
- Widziałem.
- To dlaczego jej nie pomogłeś!!! - Zerwałem się z kanapy pod wpływem emocji, żeby mu przywalić, jednak moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i upadłem na podłogę.
- Po co wstałeś? - Mężczyzna próbował pomóc mi wstać. Nieudolnie zamachnąłem się, ale spudłowałem i trafiłem w powietrze. - Coś ty, kurwa, chłopie pił? - Listonosz zażartował, próbując rozładować napiętą atmosferę. Jeszcze nigdy nie słyszałem tak chujowego sucharu. Usiadłem z pomocą listonosza na kanapie.
- Nie jest aż tak źle. Napij się jeszcze, a będziesz mógł chodzić.
Posłuchałem się i podziałało.

🌠🌠🌠

Niedaleko starej szopy było jezioro. Tamtego dnia było wyjątkowo ciepło. Lato dawało o sobie znać jak nigdy dotąd. Szczerze mówiąc, zwykle go tu w ogóle nie było. Siedziałem na molo, rzucając kamienie do wody.
- Hej! Co tam robisz? - Listonosz podszedł do mnie.
- Rzucam kaczki. - Burknąłem.
Mężczyzna usiadł obok mnie i zaczął wpatrywać się w jezioro.
- Słuchaj, głupio wyszło. Może byśmy tak zaczęli od początku? Nie przedstawiłem ci się. Mam na imię Dimitri.
- Spoko, Olek. - Powiedziałem, chociaż w rzeczywistości nic nie było ,,spoko".
- Obiecałem ci, że wszystko wyjaśnię, jak dotrzemy na miejsce.
- Ja nadal czekam. - Odparłem, nie patrząc się w stronę Dimitriego. Mężczyzna chrząknęła i zaczął swoją opowieść.
- Jesteśmy w dużym niebezpieczeństwie. To, co odkryliście, chce nas zabić. Narobiliście sobie niebezpiecznych wrogów. Dokładnie tak jak ja. - Uśmiechnął się kwaśno. Jak to my? Moje wszystkie pytania miałem zamiar zachować na ostatnią chwilę.
Pewnie wyczuł moje niezrozumienie, bo powiedział:
- A zagrożenie jest naprawdę wielkie. Czarny diament, tak się przynajmniej oni sami siebie nazywają.
- Jacy oni? - (jakoś długo nie wytrzymałem).
- Niebezpieczna grupa przestępcza. Mało kto o tym słyszał, ale my, no cóż - tu westchnął - siedzimy w tym bagnie po uszy.
- Poczekaj, poczekaj. Ja o żadnej grupie Czarny Diament nigdy nic nie słyszałem i nie zamierzam słyszeć. Mnie w to proszę nie mieszać.
- Gdybyś nie był w to zamieszany, to byś nie prowadził tego śledztwa. I tak w końcu dotarłbyś do tego. Byłeś bardzo blisko, bo wystarczyło przeczytać akta, które znaleźliście w domu Viktora Burkowa.
- Sorry, nie pomyślałem o tym, gdy uciekałem, żeby ratować życie. A ty jak się dowiedziałeś o tej grupie? Też przez przypadek?
Mężczyzna wziął głęboki oddech.
- Byłem podwójnym agentem i pracowałem dla Gregoryja Malina. - Znałem to nazwisko. Był to oskarżony o kradzież Perły Sankt Petersburgu. - Miałem zbierać informacje dla niego o Czarnym Diamecie. Ale w pewnym momencie dowiedzieli się, że mają kreta. Chcieli mnie zabić, ale im się nie udało. Grygoryj nie miał już tego szczęścia. Zresztą wiesz, jak się wszystko skończyło.
Nadal miałem dużo pytań, ale nie miałem już sił, by je zadać. Głowa mnie bolała od nadmiaru informacji i ciągle byłem wycieńczony. Musiałem przetrawić to, co już wiedziałem. Gdyby była tu Olga... Rzuciłem kamień do wody i wpatrywałem się w stado kaczek. Gdzie była Olga i co się z nią działo - nie wiedziałem tego nikt.
- No dobra. - Powiedział Dimitri, wstając i klepiąc mnie w ramię. - Na jutro przyszykowałem nam teczki, które znaleźliście. Powiem Ci, że mocno je trzymałeś. Robi się ciemno, chodźmy już lepiej do szopy. Czeka nas jutro masa roboty.
- Ja jeszcze zostanę. - Odparłem ponuro.
- Dotknęła cię melancholia? Jak ja dobrze to znam.
-Ta.....- Dimitri odszedł, a ja wpatrywałem się w ciemną toń jeziora. Nic się w niej nie odbijało. Tak powinna wyglądać nicość, pomyślałem. Całkowita pustka. Bez Olgi. Ukryłem twarz w dłoniach.


Perła Sankt PetersburgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz