Rozdział 2 ,,Wizytówka''

80 4 9
                                    

Olga

Chciałam w tym momencie zniknąć z tego świata - najlepiej wykopać sobie grób i nigdy z niego nie wychodzić. Powodem mojego stanu było wyznanie, z którym chciałam się podzielić z Olkiem. Oczywiście, jak zawsze, wszystko się spierdoliło.
Przyznam się bez bicia, że jestem typem marzycielki, a do realistki mi raczej daleko...nawet bardzo. Przed spotkaniem z Olkiem wymyśliłam plan, w którym wreszcie wyznam mu uczucia, którymi od zawsze go darzyłam. Miało być pięknie. Kiedy zapytałam się Olka ,,Jakie masz marzenie?" Liczyłam na to, że odpowie ,,Ty Olga jesteś moim marzeniem" po czym nasze wargi spotkałyby się w subtelnym, ale jakże namiętnym pocałunku. Wszystko poszło jednak inaczej, niż zaplanowałam. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Wtedy tak myślałam, lecz to za niedługo miało się zmienić, jak i wiele innych rzeczy.
Za wszelką cenę chciałam spełnić marzenia Olka. Myślałam, że w ten sposób pokaże mu, jak bardzo mi na nim zależy i miałam nadzieję, że w końcu to zauważy. Tylko problem był taki, że w ogóle nie wiedziałam, od czego to wszystko zacząć. Postanowiłam pójść do domu i się przespać z tą myślą.

🌠🌠🌠

Na dworze było na minusie (bardzo mocno na minusie), a ja szłam w podziurawionym płaszczu. Jednak mróz, jaki panował w Petersburgu, było niczym w porównaniu z Syberią. Niestety właśnie miałam okazję się o tym przekonać na własnej skórze, ponieważ pochodziłam z tamtych rejonów.
Wymyśliłam plan, który polegał na wywieszaniu ogłoszenia z numerem telefonu Olka. Niestety, nie miałam swojego, był tylko jeden na kamienicę. Przeszło mi przez myśl, że robię to bez jego zgody. Po chwili jednak wzruszyłam ramionami i zajęłam się dalszym rozwieszaniem ulotek. Podeszłam do jednego ze słupków stojących obok kiosku i nakleiłam na niego jedną z ręczne robionych ulotek. Obok mnie przeszli mężczyźni i stanęli przy kiosku. Zaczęli o czymś rozmawiać, a ja, jak to ja, zaczęłam ich podsłuchiwać. Od zawsze miałam wścibską naturę.
- Jegoryj, pamiętasz jak, ruszyło śledztwo Perły Sankt Petersburg?
- Tak, sam miałem być głównym prowadzącym, ale ten idiota Viktor Burków mnie wyprzedził.
- No właśnie, bo o niego mi chodzi. Dostałem zlecenie od szefostwa, żebym zaczął szukać detektywa. Najlepiej takiego, którego nikt nie zna i żeby był zatwardziały komunistą.
- Ha! Od początku wiedziałem, że nie podoła i go wywalą.
- Taaaa.. Tylko, że... on zaginął...
- O kurwa.
- No właśnie. I teraz powstaje pytanie, czy w związku z tym nie chciałbyś poprowadzić tej sprawy.
- Wiesz co, jednak podziękuję. Zresztą dostałem zlecenie od szefa do jakiejś papierkowej roboty.
Nie wiem, co mnie podkusiło, ale stwierdziłam, że się wtrącę i dam wkład w rozmowę.
- Dobrze towarzysze trafili. Mój przyjaciel to detektyw, a na dodatek zatwardziały komunista.
Mówiłam to z wielkim przekonaniem, choć ani jedna z tych rzeczy się nie zgadzała z prawdą, ale przynajmniej połknęli haczyk.

- A jak się nazywa towarzyszki przyjaciel? Odezwał się do mnie jeden z mężczyzn.
- Aleksander Ivano.
- Nie znam. - Między nami zapadła niezręczna cisza, w której on wymieniał się znaczącymi spojrzeniami ze swoim kolegom Jurijem. - To dobrze się składa.- W końcu odpowiedział. Wyjął ze swojego płaszcza wizytówkę, na której było napisane ,,Tajne służby ZSRR".
- Niech pani kolega się pod ten numer telefonu skontaktuje.
Wzięłam od mężczyzny wizytówkę i pożegnałam się z nimi. Od razu pobiegłam do najbliższej budki telefonicznej, by nas umówić. A potem prosto do Olka, żeby mu powiedzieć, co dla niego zrobiłam. Nie wiedziałam wtedy, że to była najgorsza decyzja w moim życiu.

Perła Sankt PetersburgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz