POV: Cam
Zajmuję miejsce, przy biurku w swoim gabinecie. Przeglądam dokumenty, jednocześnie wsłuchując się w ćwierkanie ptaków, za uchylonym oknem. Co jakiś czas, popijam czarną gorzką kawę. Słońce mocno świeci, co szczerze utrudnia mi robotę.
Moi najmłodsi chłopcy, mają teraz drzemkę a oko na nich mają opiekunki. Vincent oraz Will, za to wyszli dziś z ich mamą do kina, a później z tego co wiem mieli wybrać się też na lody.
Dzień mijał spokojnie, oraz zwyczajnie. Ja, planowałem zakończyć pracę jak najszybciej, by następnie spędzić czas z ukochaną oraz synami po ich powrocie. Wiem, że Lindsay, dalej przechodzi ciężki okres. Zmaga się z problemami psychicznymi od dłuższego już czasu. Ale razem walczymy, noi się nie poddajemy. Na prawdę trafił mi się skarb. Najodważniejsza oraz najsilniejsza kobieta tego świata.
Uniosłem wzrok, gdy mój telefon, zaczął wydawać z siebie, dosyć skoczną melodię, dając mi znać o przychodzącym połączeniu. Podniosłem urządzenie, po czym szybko odebrałem, następnie przykładając już telefon do ucha.
- Słucham? -
Zwróciłem się do osoby, po drugiej stronie. Swoją drogą, zawsze przy połączeniach dbałem o ostrożność. Nie zaczynałem słowami typu "Tak" słucham, ponieważ znałem prosty przekręt jakim jest nagranie rozmowy, trochę montażu a następnie wykorzystanie tego w głupi sposób.- Dobry wieczór, panie Monet. Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, lecz wolałem poinformować pana o zaistniałej sytuacji. -
Rozpoznałem głos rozmówcy, był to ochroniarz mojej żony. Trochę zaniepokoiły mnie jego słowa.- Witaj, Aaron. Nie przeszkadzasz, słucham cię, co się dzieje? -
Odpowiedziałem spokojnym tonem, drapiąc się delikatnie po brodzie.- Cóż, seans w kinie dobiegł już do końca. A pańska żona, dalej się nie zjawiła. -
Wyjaśnił, jednak ja nic z tego nie zrozumiałem.- O czym ty mówisz, powinieneś znajdować się przy niej. Cały czas. -
Takie miał ode mnie polecenie, więc jak to się nie zjawiła. Miała być z chłopakami w kinie. A Aaron wraz z nimi.- Tak, lecz sytuacja ma się odrobinę inaczej.. Pani Lindsay, nakazała mi pozostać z waszymi dziećmi, gdy oni oglądali film. Ona za to, w tym czasie udała się na masaż, miała wrócić po seansie by wziąść Vincenta, oraz Williama na lody. -
Tłumaczył, zmarszczyłem zdezorientowany brwi. Myślałam że byli wszyscy w jednym miejscu. W innym wypadku, nigdy bym się na to nie zgodził.- Co proszę? Chcesz mi powiedzieć że pojechała całkiem sama? Od kogo ty masz do cholery słuchać poleceń! Dlaczego nie skontaktowano się ze mną, bym załatwił drugiego ochroniarza dla chłopców? -
Zapytałem, czując jak stres przechodzi przez całe moje ciało. Była całkowicie sama, w wielkim pełnym niebezpieczeństw mieście. I bardzo mi to nie odpowiadało.Przez dłuższą chwilę, panowała na połączeniu kompletna cisza. Słyszałem przyśpieszony oddech mężczyzny. Zerwałem się z miejsca, złapałem za pierwszą lepszą broń z szafek i po schodach szybko zszedłem na doł stawiając ostrożne kroki. Wiedziałem gdzie moja żona uczęszczała na masaże i właśnie tam miałem zamiar się teraz udać.
- Bardzo przepraszam panie Monet, oczywiście mam wykonywać polecenie pańskie. Pańska żona jednak nie chciała przyjąć mojej odmowy -
Mruknął w końcu, a ja poirytowany założyłem buty i złapałem za kluczyki do jednego z swoich najszybszych samochodów.- Wspaniale, porozmawiamy o tym jeszcze później. Powiedz mi, gdzie są dzieci? -
Zadałem pytanie, opuściłem rezydencję, szybko wpakowałem się do samochodu i opuściłem swój teren, dalej jedną ręką przyciskając mocno telefon do ucha.
CZYTASZ
My fate [Camden Monet]
FanfictionCzłowiek znany, na całym świecie. Jedna z pięciu głów, słynnej na całym świecie organizacji. Potężny, oraz w oczach publiki niebezpieczny mężczyzna, który by osiągnąć swój cel, gotów jest zrobić wszystko. Cóż, niektóre kwestię, może się zgadzają. ...