W pokoju rozległ się głos budzika, przestraszyłam się, ponieważ zasnęłam na biurku nad książkami. Często się tak budzę, bo muszę być wyuczona. Zeszłam na dół nawet nie odezwałam się słowem do rodziców. Jednak po chwili zaczął mówić do mnie ojciec:
– Nie będzie nas do wieczora.
– Okej – odpowiedziałam cicho, żeby nie zwracać na siebie uwagi.
Cieszyłam się, że ich nie będzie. Zaczęłam robić sobie śniadanie, jak zawsze z rana wlałam do kubka kawę. Szybko ją wypiłam, żeby nie siedzieć w towarzystwie rodziców. Poszłam do pokoju, uczesałam się po raz kolejny, wzięłam plecak i wyszłam z domu.
Gdy tylko podeszłam do swojej szafki, poczułam czyjś wzrok na sobie. Podeszła do mnie dziewczyna o falowanych blond włosach i niebieskich oczach. Nagle coś zaczęła mówić:
– Hej...
– Hej? – odpowiedziałam, nie znam jej.
Chyba to jedna z uczennic z mojej klasy. Przyglądałam jej się, wyglądała na skrępowaną. W końcu po dłuższej chwili cicho się odezwała:
– Chciałabyś zrobić ze mną projekt?
Chwilę się zastanawiałam i przypomniałam sobie, że faktycznie muszę jeszcze to zrobić.
– Pewnie – odpowiedziałam z uśmiechem.
Wyciągnęłam dłoń w jej stronę.
– Natalie – powiedziałam.
– Sarah – odpowiedziała i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
Gdy się już przedstawiłyśmy, poszłyśmy razem do klasy, w której teraz będziemy mieć lekcje.
Dzień minął mi na niczym. Postanowiłam wyjść na spacer wieczorem, kiedy będzie już ciemno. Dobrze mi to zrobi. Założyłam bluzę, było dość ciepło. Mam dość nauki, ale nie mogę się poddać. Szłam i szłam... Nagle zobaczyłam chłopaka-wysoki brunet. To na pewno Dylan mój wróg, miałam tylko nadzieję, że mnie nie zobaczy i nie podejdzie. Niestety podszedł... Jestem pod latarnią, widzę go wyraźnie, niebieskie oczy, a w nich łobuzerski błysk.
– Ooo, kogo ja tu widzę – mówi z wrednym uśmiechem. – Wybrałaś się na spacer? Czego się nie ubrałaś, jest zimno – powiedział, cały czas mi się przyglądając.
Nie chcę się do niego odzywać, próbuje już pójść, ale mnie łapie i nie pozwala dalej iść. Denerwuję się, bo dalej trzyma moją rękę. Powoli tracę cierpliwość, lecz nie daje po sobie tego poznać. W końcu odważyłam się coś powiedzieć.
– Tak, wybrałam się na spacer – powiedziałam spokojnym tonem.
– To mogłaś się chociaż ubrać – odpowiedział z sarkastycznym uśmiechem.
Czuje chyba od niego alkohol, wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz zdaje sobie sprawę, że on jest nie trzeźwy... W końcu wyrywam rękę i odchodzę, chyba już mnie nie zatrzymuję. Mylę się... Podbiega i mówi:
– Masz, przynajmniej załóż to, bo będziesz chora.
Podaje mi swoją bluzę, ale nie chcę więc szybko mu oddaje i odpowiadam:
– Nie dziękuję, nie jest mi zimno, a dodatkowo jest ciepło.
Odchodzę, a on nadal się na mnie gapi.
Gdy dochodzę już do domu widzę samochód moich rodziców. Wcześniej o tym nie myślałam, ale na pewno będą wściekli. Weszłam do domu, już podchodzą rodzice i zaczynają krzyczeć.