[8]. «Mądre» rozmowy jak z butem

14 3 0
                                    

[Goplana].

Stanąć przed własnymi przekonaniami i się im nagle sprzeciwiać nie jest łatwo.
Musiałam jednak postawić przed sobą takie wyzwanie, gdyż z braku lepszych pomysłów, nie miałam innego wyjścia. Zdecydowałam się na ostateczny krok, a podkreślam to, by nikt nie myślał, że jestem niedojrzałą, wścibską babą. Po prostu czasami trzeba szukać rozwiązania w nieoczywistych próbach.

Biały dym okręcił się wokół mnie, niczym boa, po czym dmuchnął prosto w moich asystentów i ich oczy.
Stanęłam na dwóch nogach, łapiąc się za głowę. Kiedy mój błędnik nastawił wszystkie klepki z powrotem, przeszłam się po gabinecie, a za mną podążyli kaszlący asystenci.

- I co wiadomo? - dopytywał Skierka, rzucając mi ręcznik.

Usiadłam na kanapie i otarłam kark oraz twarz ręcznikiem. Odchyliłam głowę do tyłu, napinając i tak bolące mnie już plecy. Głowa pękała mi za każdym razem, kiedy wracałam z podróży w czasie, nawet tych najkrótszych.

- Oprócz tego, że jeden przewód w trzecim korytarzu na północ się zerwał i zatkał tunel, i nastąpiły kolejne zwarcia w renesansie, to nic. No, Urszulka po prostu nie umarła i Kochanowski nie dorobił się aż tylu dzieł, ale za to miał żywe dziecko, prawda? - uprzedziłam pytanie ciekawskiego Skierki i z westchnieniem odrzuciłam ręcznik na głowę Chochlika, lewitującego obok. - To dormitorium znacznie obciąża kontinuum - poklepałam szorstką ścianę i zerknęłam na znacznie oddalony od mojej głowy sufit.

Po chwili bezmyślnego wpatrywania się w zwisające z sufitu lampy, wstałam, by wspiąc się na drabinkę i sięgnąć do Wielkiej Księgi Kontinuum, spisanej na długo przed moim przybyciem i objęciem stanowiska Dyrektora Głównego Czasoprzestrzeni.
Księga natychmiast rozbłysła błękitem, gdy tylko odchyliłam okładkę na stronę tytułową, więc od razu przewertowałam kilka stron i zaczęłam czytać. Przypominało to magię, lecz w rzeczywiści był to po prostu prześwitujący przez karty tej fascynującej "powieści" tunel czasowy.

Problemem tej książki było to, że ona w zasadzie nigdy nie przestawała się pisać. Była niczym Wszechświat, nieskończony i niepowtarzalny. Poza tym, technicznie rzecz biorąc, poniekąd to ja byłam jej autorką i jedynym (choć nie pierwszym) czytelnikiem zarazem.

- Aha! - krzyknęłam z radością, zatrzymując się palcem na zdaniu, którego szukałam.

Ześlizgnęłam się z drabinki i wskoczyłam na mój fotel obrotowy, który Chochlik dopchał aż tam z wysiłkiem. Uniosłam nogi do góry i przejechałam na fotrlu pół pokoju, zatrzymując się poprzez uderzenie w zawalone dokumentacją biurko. Obróciłam się w stronę monitora mojego komputera i z niekrytą ekscytacją zaczęłam wyszukiwać przeczytane kilkukrotnie frazy.

- Udało się pani znaleźć coś godnego uwagi? - zasypywał mnie pytaniami Skierka, próbując zajrzeć mi przez ramię, co skutecznie mu uniemożliwiłam podnosząc kołnierz mojego płaszcza, będący dokładnie jego wzrostu.
Ostatecznie znalazł jednak na to sposób, i przelatując pod moją pachą, podparł moją rękę, całym swoim wątłym ciałkiem, jednocześnie utrzymując się w takiej pozycji, że nie mogłam się go pozbyć, nie odrywając się od pracy.

- Tak, Skierko - odpowiedziałam wolno, przegryzając wargę. Moi asystenci nie mogli wiedzieć zbyt dużo o czasoprzestrzeni, ponieważ było to dla nich zbyt niebezpieczne, aby posiadać taką wiedzę. I tak wymsknęło mi się już całkiem sporo, a wolałam uniknąć paranoi u moich najbliższych pracowników.

Asystent uśmiechnął się, widząc, jak prawie nade mną zwycięża, w porę jednak przechytrzyłam go i wstałam gwałtownie, przez co on opadł z piskiem na fotel, ześlizgując się po oparciu, a ja mogłam uciec stamtąd bez zbędnych pytań.

Wieszcze raz! czyli „Wieszcze i co jeszcze?" cz. 2 || AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz