Większość dni było pracowitych, bez przerwy na chociażby głębszą rozmowę. Maks i Szymon mieszkali razem w Zielonej Górze na tyle długo, by przyzwyczaić sie do wspólnego towarzystwa. Pierwsze lata swojej znajomości spędzili w dużym dystansie okazjonalnie spotykając sie na tydzień w wolnym czasie. Dlatego też taki ogrom wspólnego czasu w formie fizycznej, jak dzielenie mieszkania wymagało od dwojga przyzwyczajenia. Mimo, że teraz byli bliżej niż kiedykolwiek, dni stale były zapracowane. Maks miał pracę stacjonarną, a chucken potrafił spędzać doby w pokoju, montując i nagrywając.
Bywały też i luźne dni na wspólną rozrywkę, często bazujące na butelce alkoholu w salonie. Przy nich zdarzały się najciekawsze rozmowy obu mężczyzn. W tym pokoju przez ostatni czas dowiedzieli się o sobie więcej, niż przez całą znajomość, pogrywając razem w gry. W większości były to przypadkowe historie z życia, opinie na różne rzeczy i szczere rozmowy o problemach. Tak było i tym razem.
W maju wieczory, jak te, bywają gorące i jasne. Oboje współlokatorów wyrobiło się już z nagrywaniem i montowaniem filmów. Mieli przynajmniej parę następnych dni luzu, bez pracy. W mieszkaniu panowała nadzwyczajnie miła atmosfera - nie tylko przez pogodę, ale i brak zbywających obowiązków. Szymon wraz z Maksem wyszli ze swoich pokoi spotykając sie w przedpokoju i witając uśmiechem.
-To co? - rozpromienił się Maks, spoglądając zza okno.
Szymon szybko spojrzał w tym samym kierunku. Dobijała godzina 18:00, a na dworze dalej panowało jasne niebo z letnim, nieco duszącym powietrzem.
- Chodź się przejść- zaproponował Szymon po krótkiej chwili zastanowienia.
Bez wahania oboje wskoczyli w buty i udali sie na spacer. Zielona góra, szczególnie w okolicach deptaku koło Teatru lubuskiego, miała swój własny, oryginalny urok. Dla Szymona dużo większych miast wyglądało identycznie, a to konkretne, do którego zaciągnął go przyjaciel, było na swój sposób inne.
Nie trudno ukryć, że przed przeprowadzką napadała go niepewność. Teraz, jednak, idąc obok Maksa przez uliczki, które już dobrze zna, czuje się bezpiecznie. Bezpieczniej niż z kimkolwiek innym na świecie. Pozwalają sobie na niepoważne rozmowy, wspominanie dawnych czasów i docenianie właśnie takich beztroskich momentów w ich życiu. Po drodze wstępują do sklepu po przekąski na resztę wieczoru. Chucken stara sie wybrać odpowiedni smak chipsów, a po jego stronie pojawia sie Maks z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
-Co?- pyta Szymon.
-Mmm?- Drugi wybucha śmiechem, wyciągając zza pleców butelkę żubrówki.
Niższy przewraca oczami, próbując schować swoje własne rozbawienie.
-Dobrze, już widzę dokąd to zmierza.
- Oj tam, od czasu do czasu można. - mówi Maks, wkładając alkohol do koszyka zakupowego.
Gdy wracali, był zachód, a niektóre latarnie uliczne już się paliły. Dotarli do mieszkania jeszcze przed zmierzchem.
Wyłożyli część zakupów na blat kuchenny, a resztę na stolik kawowy, przy kanapie. Na nim same zdrowe rzeczy - Chipsy, czekolada i wódka.
Spacer był dobrym pomysłem- to orzeźwiające wprowadzenie na resztę wieczoru. Teraz mogli leniwie usiąść razem w salonie i kontynuować lekkie rozmowy o wszystkim, co ślina przyniesie im na język. O ile nie przyniesie zbyt dużo.

CZYTASZ
Pewien majowy wieczór - Chucken x Maxplaier
FanficChucken i Maks skończyli ze wszystkimi obowiązkami i mają wieczór dla siebie. Postanawiają spędzić go razem z rozmowami przy alkoholu. ❗Przed przeczytaniem:❗ Wzmianki o alkoholu! - Jednak nie ma tu dużego upijania się, ani żadnych ostrzeżeń dla osob...