ROZDZIAŁ 4

334 26 10
                                    

    Minęły dwa tygodnie od przyjścia Dylana, a Sarah jeszcze nie znaleźli. W szkole było spokojnie i co najważniejsze nie miałam już żadnych problemów. Może ze trzy razy przyszedł do mnie Dylan i mówił co policja poinformowała mu na temat jego siostry. Niedługo kończył się miesiąc czyli to oznacza, że zostaje dwa miesiące do przyjazdu rodziców. Dziś jest sobota. Z Dylanem się zaprzyjaźniłam. Nie był już moim wrogiem. Martwiłam się o Sarah bardzo mi jej brakowało. Nikt oprócz niej nie poprawiał mi tak dobrze humoru. Dylan sam chodził przygnębiony, więc nie umiał mnie rozśmieszyć. Na każdym kroku brakowało mi jej słodkiego uśmiechu.

   Dzień jak na razie był spokojny. Leżałam w łóżku i czytałam książkę popijając herbatę. Postanowiłam pójść na dół i zrobić sobie coś do jedzenia. Szłam po schodach jak usłyszałam, że ktoś dobija się do moich drzwi. Podeszłam sprawdzić, w drzwiach stał Dylan. Wyglądał na zdenerwowanego. Od razu przekręciłam kluczyk, a on wbiegł na korytarz.

– No i co ty robisz?! – nakrzyczałam.

– Stoję jak widać – odparł bez zawahania.

Skrzywiłam się.

– Co ty tu robisz? – zapytałam już spokojniej.

– Wiem gdzie jest Sarah – odpowiedział.

Nie trzeba było mi powtarzać tego dwa razy. Szybko sięgnęłam po kurtkę i poprawiłam moją spódniczkę. Dylan parsknął.

– No co? – spytałam.

– Nic – powiedział.

Po pięciu minutach znaleźliśmy się pod jego samochodem. Od razu wsiadłam.

– Gdzie jest?

– No i tutaj muszę ci powiedzieć kilka zasad – odpowiedział.

– No okej, mów – powiedziałam.

– Pierwsza, jak już wiesz nasza rodzina jest pokręcona, dlatego masz i go schowaj – powiedział i dał mi do ręki pistolet.

Patrzyłam na niego jak wryta. On dał mi prawdziwy pistolet!

– Tu masz – wskazał palec na broń – tym odbezpieczasz.

– Okej – odpowiedziałam drżącym głosem, chowając pistolet pod spódniczkę.

– Dobra poradzisz sobie z bronią, na pewno. Druga zasada to w razie co to strzelasz do osoby, która w nas celuje – mówił.

– Trzecia, nie odzywaj się. Jedziemy do takich ludzi, że jeden błąd i już po tobie – kontynuował patrząc na mnie, a ja potakiwałam. – Czwarta nie mów mi co mam robić i nie zadawaj żadnych pytań. – Piąta, gdy nam się coś stanie to nie dzwoń po karetkę i policje. I ostatnia, nie bierzesz udziału w strzelaninie jak będzie, ale w drugiej zasadzie jak powiedziałem, że w razie co strzelasz to jak będzie kryzysowa sytuacja.

– Okej – odpowiedziałam.

Patrzyłam na niego jak na ducha. Nie dowierzałam co mi powiedział.

   Po drodze wyjaśnił mi o co chodzi. Ludzie, którzy porwali Sarah chcą pięć milionów dolarów za nią, a Dylan je przygotował. Oczywiście były wydrukowane. Plan był taki, że bierzemy Sarah i dopiero dajemy im tą skrzynkę i zachowujemy się normalnie. Później uciekamy przed nimi. Nie był jakiś trudny, ale mega niebezpieczny. Ale Dylanowi wierzyłam, przecież wie co robi.

   Po czterdziestu minutach skręciliśmy gdzieś w las, strasznie się bałam.

– Idź do tyłu i się skul, ja cię przykryję kocem, żeby cię nie zobaczyli. Wiem, że miałaś brać udział w tej szopce, ale jednak wolę, żeby została. Bardziej nam wtedy pomożesz – powiedział.

– Czy to konieczne? – zapytałam.

Nic nie odpowiedział tylko skinął głową. Patrzył w telefon i na dróżkę. A ja posłusznie weszłam do tyłu. Chwilę później poczułam na sobie tkaninę. Zrobiłam mała dziurkę, żebym mogła oddychać.

– Jak coś się stanie za żadne skarby nie wychodź. Jak nie będziemy wracać z dziesięć, piętnaście, minut to naszykuj broń i uciekaj. Nie przejmuj się nami my sobie poradzimy. – mówił.

– Okej – odpowiedziałam cicho.

– Przejdę się na piechotę, nie chcę parkować koło nich. I jeszcze jedno jak usłyszysz strzały to jak mówiłem uciekasz. Jak usłyszysz, że ktoś tu idzie lub zobaczysz to albo jedziesz, a jak wiesz, że nie dasz rady to uciekasz do lasu. Oczywiście z telefonem. Zapamiętasz? – zapytał.

– T- tak

– Dobra więc idę – powiedział i usłyszałam, że wyszedł z samochodu.

Sięgnęłam po kluczyki, które wcześniej dał mi.

   Minęło pięć minut i nic nie słyszę. Czekałam tak jeszcze z dwie minuty i usłyszałam, że ktoś tu idzie. Cała się spięłam, moje serce zaczęło szybko bić. Odważyłam się zobaczyć. Wyjrzałam. Zobaczyłam Dylana z Sarah, którzy szybko biegną. Zorientowałam się, że mnie zobaczył i pokazał, żebym wskoczyła za kierownice. Posłusznie do wykonałam. Po chwili drzwi z tyłu się otworzyły i weszła do nich Sarah. Dylan wskoczył na przód.

– Odpalaj! – krzyknął zdeterminowany.

Szybko odpaliłam, strasznie się stresuje, bo ja nigdy nie prowadziłam samochodu!

– Dawaj jedź szybko!! – krzyczał.

Szybko to wykonałam z drżącym rękami i kątem oka dostrzegłam, że Dylan daje Sarah broń. Usłyszałam po chwili odbezpieczenia pistoletów.

– O co chodzi?! – zaczęłam piszczeć.

– Dobra Natalie, spokojnie, oddychaj. Nie chcemy mieć wypadku – powiedział naprawdę przyjemnym tonem.

– Dlaczego odbezpieczyliście broń?! – zapytałam.

– Oni się chyba zorientowali – powiedział Dylan z kwaśnym uśmiechem.

Spojrzałam na Sarah ona, przecież wygląda jak ściana!

– Boże, coś jej podali?!!

Dylan spojrzał na swoją siostrę. Skrzywił się.

– Niestety wygląda, że tak. Ale jest wstanie strzelać – odpowiedział przyglądając się Sarah.

Usłyszałam strzał...

– Jezu!! – pisnęłam.

– Dobra zmieniamy się! – krzyknął Dylan.

Oczywiście się przesiadłam. Cała zaczęłam się trzęść. Szybko sięgnęłam po swoją broń.

– Na razie jej nie używasz – powiedział Dylan surowym tonem.

– Okej – odpowiedziałam.

Już myślałam, że będzie spokojnie, ale się myliłam...

******

Ogólnie już tutaj macie wielką akcję, w kolejnym rozdziale 😘 przepraszam za błędy jeśli są 🥲 Jak Ci sie to spodobało to proszę o gwiazdkę i komatarz <3 miłego dzionka 💌

Krytyka>>>>
Błędy>>>
NEXT?>>>

Williams' Dark Secrets || 16+ [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz