I

11 2 3
                                    

- Panienko Miller, wszystko jest już gotowe do drogi, czekamy tylko na panią - usłyszałam za plecami głos mojej pokojówki, ponaglający mnie do wyjścia.

- Już idę - zerknęłam na nią przez ramię i skinęłam głową w odpowiedzi.

Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze, poprawiając swoją, już i tak nienagannie ułożoną fryzurę. Osoba patrząca z boku mogłaby powiedzieć, że wyglądam niemal idealnie - jasne włosy ułożone w delikatne loki, lekki makijaż dopracowany do najmniejszego szczegółu i ten wymuszony uśmiech układający się na mojej twarzy. Może z zewnątrz wyglądałam na ładną, szczęśliwą dziewczynę z dobrego domu, której nigdy niczego nie brakowało, ale w głębi duszy czułam się zamknięta, przytłoczona i niewystarczająca. Nie byłam taką osobą za którą uważał mnie świat, w ogóle nie czułam się rzeczywiście sobą.

Odchrząknęłam, odganiając od siebie wszystkie negatywne myśli i rozejrzałam się ten ostatni raz po moim pokoju. Wiedziałam że przez nastepnych parę tygodni nie będzie dane mi do niego wrócić. Miałam bowiem wziąć udział w pewnym wydarzeniu, przeznaczonym jedynie dla ludzi z "wyższych sfer".

Rok w rok osoby pochodzące z bardziej zamożnych, wpływowych rodzin, które ukończyły 19 rok życia były posyłane przez swoje rodziny na "The Choice" - wydarzenie, mające na celu znaleźć im partnera, partnerkę na całe życie, poprzez wyjazd do określonego miejsca, w którym organizowane były rozgrywki i imprezy, dzięki którym uczestnicy mieli lepiej się poznać i wybrać osobę z którą chcą spędzić resztę życia. Z początku nie brzmi to wcale tak dramatycznie, dopóki nie zrozumiesz, że ogólnie rzecz ujmując, przez parę tygodni dziewczyny przymilają się do młodzieńców, rywalizując o ich uwagę, dlatego że za każdym razem to ich jest więcej niż chłopaków, więc muszą walczyć, by pod koniec nie zostać z niczym.

Na moje nieszczęście w tym roku ogłoszono, że syn pary królewskiej także ma zamiar wziąć udział w "The Choice". Sam ten fakt spowodował, że zainteresowanych kandydatek znalazło się dużo więcej niż zazwyczaj, więc musiano odrzucić niektóre zgłoszenia i wybrać jedynie 20 dam, niechcąc robić zbyt dużego zamieszania.

Szczęśliwie, bądź mniej szczęśliwie, zależnie z czyjej perspektywy patrząc, znalazłam się wśród tych wybranych dziewczyn. W końcu nie mogło być inaczej skoro moja rodzina jest głównym sponsorem tego wydarzenia, a mama kontroluje dużą część decyzji, których ono dotyczy. Miała wobec mnie określone nadzieje, a może bardziej wymagania, chcąc żebym poprzez udział w The Choice poznała się z księciem i biorąc z nim ślub weszła do rodziny królewskiej. To było spełnienie jej największych marzeń i mimo, że mi się nie podobało, nie umiałam się jej sprzeciwić. Od małego walczyłam jedynie o jej aprobatę, wiec teraz też byłam gotowa zrobić wszystko, by sprostać jej oczekiwaniom.

Westchnęłam i przybierając po raz kolejny na twarz sztuczny uśmiech, wyszłam z pokoju zamykając za sobą starannie drzwi. Schodząc po schodach dostałam się do wielkiego salonu, w którym czekali już na mnie moi rodzice. Wcale nie poczułam sie lepiej na ich widok, ale podeszłam do nich wolnym krokiem.

Tata popatrzył na mnie, z niespotykaną u niego zbyt często, czułością i uściskał mnie delikatnie, jakby chcąc dodać mi otuchy przed wyjazdem.

- Dasz sobie radę, kochanie. Przede wszystkim baw się dobrze i nie daj się im tam - wyszeptał mi do ucha, powodując u mnie samoczynny, niemal niezauważalny uśmiech.

Odsunęłam się od niego i popatrzyłam na mamę niepewnie. Jak zwykle stała z tą swoją bezuczuciową miną, mierząc mnie ostrym spojrzeniem.

- Nie zawiedź nas - odparła jedynie, a ja kiwnęłam głową, starając się nie pokazać jak źle się czułam w tej chwili.

Choć powinnam już dawno się do tego przyzwyczaić, w końcu nigdy nie była zbyt wylewną, ciepłą i empatyczną osobą, przynajmniej nie dla mnie, to za każdym razem bolało mnie tak samo.  

Uśmiechnęłam się do nich ten ostatni raz na pożegnanie i wyszłam z domu. Na podjeździe czekała już na mnie duża, czarna limuzyna, mieniąca się w blasku zachodzącego już słońca. Moje bagaże zostały odpowiednio spakowane, więc spokojnie zajęłam swoje miejsce w samochodzie i jeszcze raz popatrzyłam na dom, który opuszczałam. Dom, w którym nie czułam się nigdy tak jak powinno się czuć w domu, który byłby pełnym cudownych wspomnień miejscem, do którego chce się wracać. Ja zawsze czułam się w nim gorsza, zawodząca innych, więc nic dziwnego, że opuszczałam go z lekką ulgą. Lecz gdy tylko przypominałam sobie gdzie i w jakim celu jadę, na nowo czułam się okropnie. Fakt, że właśnie w taki sposób znajdę swoją połówkę był dla mnie wiadomy od dzieciństwa, ale że akurat w tym roku książę musiał wziąć udział był jak strzał w kolano. Ostatnie na co miała ochotę to płaszczyć się przed jakimś nadętym młodzieńcem i jeszcze rywalizować o niego z resztą dziewczyn. Było to z mojej perspektywy wielkim upokorzeniem, ale nie miałam zbytnio innego wyjścia, musiałam się postarać i sprawić, że zakocha się właśnie we mnie. Choć czy była tu naprawdę mowa o miłości? W świecie w którym rządziły znajomości i układy?

- Czy możemy już ruszać? - kierowca odwrócił się w moją stronę, wyrywając mnie w ten sposób z zamyślenia, a ja w odpowiedzi słabo skinęłam głową.

Ostatni raz obejrzałam się za siebie, ale nie zobaczyłam tam moich rodziców, którzy chociażby wyszliby by mnie pożegnać, więc nie zawracając już sobie tym więcej głowy, usadowiłam się wygodnie na siedzeniu, wyciągając przed siebie książkę, którą planowałam czytać w drodze.

Czekały mnie około dwie godziny drogi, niestety tylko dwie, choć dużo bardziej wolałabym żeby miejsce tegorocznego "The Choice" było na drugim końcu kraju. Najchętniej odwlekała bym przyjazd najdłużej jakby się tylko dało. Oparłam głowę o szybę, nie potrafiąc się skupić teraz na lekturze i pogrążyłam się dalej w swoich niezbyt pozytywnych rozmyślaniach.

The Choice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz